Wakacyjny list

115 19 56
                                    

Cześć Sara!

Jak dowiedziałam się z Twojego ostatniego listu, masz naprawdę cudowne wakacje. Jeździsz w przepiękne miejsca z całą, kochającą Cię rodziną.
Ja, niestety, nie mogę napisać Ci o równie wspaniałych wyprawach czy fascynujących przeżyciach.

Powodów takiego stanu rzeczy jest wiele i nie chodzi tu nawet o tę moją cholerną matkę, która zostawiła mnie na progu bez słowa i po prostu uciekła jak ostatni tchórz przed siedmioma laty, lecz o sprawę bardziej prozaiczną, zupełnie oczywistą dla wszystkich, wiedzących cokolwiek o mojej szkole.

A mianowicie tej chorej organizacji nauki skutecznie uniemożliwiającej spotkania z jakimikolwiek znajomymi z poza tej placówki, częściej niż parę razy do roku.

Wiem, że narzekam na to za każdym razem, gdy uczniowie szkół, których założycielom nie pomieszało się jeszcze do cna w głowach, mają zasłużone wolne, ale nigdy nie mogę się powstrzymać.
Chociaż i jest już aż tak źle, bo przecież w pierwszych listach w tym miejscu znajdowała się spora wiązanka wszystkich, znanych mi wówczas, przekleństw i obelg.
Czytając ten fragment pewnie uśmiechniesz się, przypominając sobie początki naszej korespondencyjnej znajomości, a potem przewrócisz oczami z powodu mojego zawodzenia.

Gdyby było mało tego podziału, rozbijającego rok na cztery semestry, skracającego wakacje, a przedłużającemu ferie zimowe i przerwy świąteczne (niestety wolnego i tak jest mniej niż powinno być), to jeszcze obowiąkowe wysyłanie młodzieży mojego pokroju na wszelakie obozy.
Taki system nie daje czasu na wytarcie sobie nosa, a co dopiero na odpoczynek. Ale o tym chyba nikt nie pomyślał.

Dodatkowo, wysyłacze mają często odmienne zdanie na temat tego, co będzie dla nas dobre, od biednych ofiar, zwanych inaczej uczniami.
A wisienką na torcie jest fakt, iż za te ich, odbiegające nieraz dość znacznie od naszych zainteresowań, wyjazdy ciągną nam ze stypendium.

Właśnie, pamiętasz, mówiłam Ci kiedyś o Andzi. Ta taka delikatna szatynka, o włosach do kolan i najdłuższych w całej szkole paznokciach.
Na pewno ją sobie przypomnisz!
Więc wysłali ją na obóz surwiwalowy. Rozumiesz ją! Wczoraj słyszałam, że już po pierwszej nocy złapała paskudne przeziębienie.

Ale ja nie mogłam tam jechać, bo przecież nie dam sobie rady, jak jestem dwa lata młodsza.
Szkoda tylko, że mieli odmienne zdanie tydzień temu, gdy ta stara, ruda wiedźma (ta, która mnie tak strasznie nie znosi, sama nie wiem za co) oceniła moje wyniki, jakbym była dwie klasy wyżej i na dodatek była chłopakiem, przez co musiałam potem biegać dwadzieścia kółek wokół boiska i robić dwieście pompek, na dodatek z tym wkurzającym matołem Kubą. Kazała mi utrzymywać jego tempo, bo stwierdziła że „jakoś sobie poradzę".
A on jest prawie dwie głowy ode mnie wyższy, poza tym nie zrobił nawet jednej dziesiątej tego co ja, a karę dostał taką samą.

Wracając jednak do tematu.
Mnie tym razem wysłali na obóz taneczny. Ja i taniec towarzyski. Ogarniasz?!
Do teraz zastanawiam się co musieli ćpać wysyłacze, że wpadli na tak genialny pomysł, by tam mnie wysłać. Zdecydowanie było to coś mocnego.

Męczyłam się jak nie wiem, żeby mnie odesłali, lub chociaż dali jakąś karę fizyczną (wreszcie miałyby szansę przydać się te wszystkie przebiegnięte kółka, zrobione pompki i brzuszki, trzymane krzesełka i odporność na obrywanie linijką po palcach), ale nici z tego.

Żałuj, że nie widziałaś, jak z pasją naśladowałam grację naćpanego słonia skrzyżowanego z pijanym żołdakiem, gdy tańczyłam, a właściwie parodiowałam, walca. Właściwie to był, a przynajmniej w założeniu miał być, walc wiedeński, ale z racji moich, mocno wątpliwych umiejętności, nawet jeśli tańczyłabym najlepiej jak umiem to i tak nic by z tego nie wyszło. Chociaż innym też poszło fatalnie. Ja przynajmniej tupałam do rytmu, natomiast większość gubiła go co chwilę.

Wciąż śmieję się jak wariatka, gdy sobie to przypominam.

Lecz pomimo mych usilnych starań ani mnie nie odesłali, ani nie dali kary z tych, w których tak lubuje się jędza, a przy której mogłabym się popisać umiejętnościami.

Ale przynajmniej widoki za oknem są ładne. Jak wszystko inne jest do niczego, to chyba powinnam się z tego cieszyć. Pokój w którym mieszkam, znajduje się na drugim piętrze, po wschodniej stronie dużego, przypominającego pałacyk, budynku, dzięki czemu mam szansę podziwiać wschody słońca. Tłem do tej niezwykle kolorowej gry świateł, jest spory, porośnięty soczystą trawą, obszar. Dalej ciągnie się pas pól lawendy, roztarczających cudowny zapach przy sprzyjającym wietrze docierający aż tutaj, który otoczony jest przez rzadko rosnące rozłożyste orzechy. Jeżeli ma się dostatecznie dobry wzrok, można na horyzoncie dostrzec lazurowe Jezioro Duskie. Pod oknem zaś rosną prawie dwumetrowe słoneczniki, które są przywiązane do wbitych w ścianę kołków, aby nie zgięły się od wiatru.

Jednak to nie o krajobrazie miałam tu pisać.

Znów wracając do tematu.
Niestety trafiłam do pokoju z dziewczynami, które, mimo że początkujące, to zakochane w tańcu na zabój, więc wszelkie próby rozmowy z nimi spaliły na panewce.

Nigdy nie zrozumiem jak można tak uwielbiać taniec, gubiąc jednocześnie rytm co chwilę. Znaczy nie zrozumiem, jak w ogóle można lubić taniec towarzyski, ale mniejsza z tym.

Plusem pokoju, w którym mieszkam jest również to, że można łatwo przejść do pokoju chłopaków. Wystarczy stanąć na lewym skraju zewnętrznego parapetu, a dla bezpieczeństwa chwycić dolną część ozdobnego portalu okiennego. Następnie trzeba stanąć nogą na, doskonale współgrającym z bryłą budynku, putto. Później należy postawić drugą stopę na dolną część tej ozdoby, której zastosowanie praktyczne właśnie poznałaś, uprzednio zapewniając sobie bezpieczeństwo przez złapanie się wyżej położonych elementów. Teraz wystarczy już tylko, chwytając się okiennicy, podciągnąć się na parapet.
Wbrew pozorom przy odrobinie umiejętności można to wykonać nie łamiąc sobie karku.

Wiem, iż napiszesz mi, że jestem zdrowo walnięta, jeśli kręcą mnie takie akcje, ale to naprawdę przyjemne widzieć ile się potrafi i podziwiać świat z góry.

Na szczęście oprócz mnie były jeszcze dwie osoby, które również zostały przymusowo wysłane na ten obóz. Jednym z nich jest chłopak, Arek, z którym nieźle się dogaduję, natomiast druga to Zuźka.

Jest ona osobą o tak irytującym sposobie bycia, że mam ochotę kazać się jej zamknąć, jak tylko zaczyna cokolwiek mówić. Ale jeszcze bardziej od jej sposobu mówienia denerwuje mnie to, iż zachowuje się ona jak kompletna mimoza. Przy niej to Lila jest przykładem osoby twardej i silnej.

Jednak zostawię ją już w spokoju, bo samo myślenie o niej sprawia, że mam ochotę jej coś zrobić.

Pisząc ten list, siedzę na dachu tego ośrodka utrzymanego we francuskim stylu, i razem z Arkiem planujemy nocną ucieczkę. Patrzymy na mapę popijając podkradzione dorosłym słodkie różowe wino. Wiem, że czytając to, pewnie uznasz mnie za kompletną wariatkę, gdyż siedzę pijana na dachu, lecz nie będziesz miała racji. Po pierwsze to wino jest naprawdę słabe, a po drugie wypiliśmy ledwie po dwa łyki, więc jesteśmy zupełnie trzeźwi.

Jednak wracając do planu ucieczki.
Pierwszy raz cieszę się z kompletnego braku zainteresowania nami, jaki wykazują opiekunowie.

Pamiętasz jak na pierwszej wycieczce, gdy razem z Emilką zbierałam jagody i poziomki w lesie, reszta grupy wsiadła do autokaru. My potem szłyśmy na piechotę dwa dni przez las, a trzeci dzień jechałyśmy autostopem, a oni nawet nie zauważyli naszego braku.
Jednak ten powrót był lepszy od tych wszystkich obozów o sztuce przetrwania. Spanie na mchu w szałasie, bez śpiwora, zapasów jedzenia czy wody, podczas burzy z gradobiciem, w samym środku wielkiego lasu to coś, co zapamiętam do końca życia.

Znowu się zapędziłam. Więc kontynuując wątek o ignorowaniu nas przez opiekunów. Dzięki takiemu stanowi rzeczy będziemy mogli z łatwością się stąd zmyć, a oni nawet się nie zorienują, dopóki nie oddelegują nas do szkoły.

Zresztą i tak wrócimy tam tylko po to, by zmienić zestaw ubrań i wyjechać znowu.

Do następnego.

PS: Dołącz mi jakieś zdjęcia miejsc, w których byłaś, do następnego listu.

To moja pierwsza opublikowana na Wattpadzie praca, więc chętnie przyjmę konstruktywną krytykę od bardziej doświadczonych ode mnie.
Staram się nie popełniać błędów, lecz gdyby takowe się zdarzyły, to proszę o ich wskazanie. Z góry dziękuję.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 20, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Wakacyjny listOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz