Rozdział 45

809 78 2
                                    

Zerknęłam na Lokiego. Ruchem ręki wskazał, abyśmy wyszli, wedle jego życzenia. Nie pytałam dlaczego podjął taką decyzję. On zawsze wie co robić i mimo, że nie jest już moim nauczycielem, a towarzyszem i tak pytam go o zdanie, jeśli jest taka możliwość. W tej sytuacji mięliśmy jedną, jedyną przewagę, a mianowicie założyliśmy na siebie nasze zbroje, które bez problemu ochronią nas przed jakimkolwiek atakiem. A oni mają tylko kombinezony. No i przewagę liczebną. Spokojnym krokiem wyszliśmy z kryjówki. Naszym oczom ukazało się ze stu agentów Hydry, a pomiędzy nimi obezwładniona przez zdrajcę Loviatar. Na jego twarzy widniał chamski uśmieszek i już chciał się odezwać jednak ja go wyprzedziłam.

- Brawo - zaczęłam klaskać - brawa dla ciebie, naprawdę. Obezwładniłeś jedną z nas, a za twoimi plecami stoi gromada agentów, gotowych z nami walczyć o życie - mówiłam robiąc krok za krokiem w jego stronę. - Jednak ty i tak trzęsiesz się ze strachu, starając się tego nie pokazać. Niestety muszę cię zawieść. Tak, wiem o tym. Jedną z moich mocy jest czytanie w myślach i słyszenie tych, które dotyczą mojej osoby. Smutne prawda? Znam opinię każdego kto mnie widzi.

- Do czego teraz zmierzasz? - prychnął. - Zrobisz mi wykład o twoich mocach?

- Nie, oczywiście że nie. Zmierzam do tego, iż znam każdą poszczególną myśl wszystkich tu zebranych, łącznie z tobą. Myślisz, że nie spodziewałam się twojej zdrady? Dlatego zmieniłam swój strój na zbroję, bo nie możesz mnie w niej zranić. Jedyną częścią jest głowa i przedramiona. Jak sądzisz? Jaka jest szansa, że trafisz mnie w głowę? - stanęłam pół kroku przed mężczyzną. - Dalej, spróbuj - kusiłam go.

Jednak zrobił coś zupełnie innego. Puścił Alex i mnie obezwładnił przykładając lufę do skroni. Wybuchłam śmiechem.

- Uważasz, że dałabym ci się złapać? - wyszłam zza kontenera, a pstryknięciem palców rozmyłam swojego sobowtóra, którego trzymał.

- Przyznaję, że było to dość proste - odpowiedział mierząc do mnie z broni. 

- Cóż... zawsze jest kiedy się nie bronisz - wzruszyłam ramionami. - Gratulacje.

- Za? - uniósł jedną z brwi ku górze.

- Działałeś pod wpływem impulsu, a nie mózgu, więc nie mogłam się tego spodziewać słysząc twoje myśli. 

- Racja, coś jeszcze zanim strzelę?

- Tak - powiedział Loki. - Nie przewidziałeś pewnej rzeczy - wzruszył ramionami. - To była gra na czas - powiedział w momencie, kiedy za naszymi plecami pojawili się wszyscy Avengers.

- Telepatia przydaje się w wielu chwilach - podsumowałam.

- Bożki same sobie nie mogą poradzić? - prychnął. - Słabsi niż myślałem.

- Jak jest wsparcie to czemu by z niego nie skorzy... - zaczęłam jednak musiałam przerwać, bo ten dupek wystrzelił w moją stronę. Szybko zrobiłam unik. - Tak się nie będziemy bawić - warknęłam i ruszyłam na niego. Tym samym dałam znak do walki.

Zza paska wyjęłam oba sztylety gotowa do ataku. Mężczyzna, którego imienia nadal nie znam ciągle do mnie strzelał, mimo że nawet nie umiał mnie trafić. W końcu wykończył mu się magazynek, więc w tym momencie go zaatakowałam. Kopnęłam go w brzuch przez co polecał do tyłu, a kiedy miałam do niego podejść coś, a raczej ktoś wytrącił mi sztylet z dłoni. Obróciłam się no i zobaczyłam agenta Hydry, a kogo by innego. Szczerze mówiąc był tak spanikowany całą sytuacją, że kiedy spiorunowałam go wzrokiem nie wiedział co ze sobą zrobić. Wywróciłam oczami i przebiłam jego klatkę piersiową ostrzem z materii. Zaklęciem podniosłam własny sztylet, ale gdy wylądował w mojej ręce poczułam mocne uderzenie w tył głowy, przez które straciłam równowagę. Zatoczyłam się co wykorzystał mój przeciwnik i kopnął mnie w kręgosłup. Upadłam na ziemię. Jak najszybciej się otrząsnęłam, a kiedy zauważyłam po cieniu, że wróg chce mi zadać kolejny cios przetoczyłam się w lewo dzięki czemu uderzył pięścią w beton. Zaklną pod nosem machając obolałą ręką. Wykorzystałam ten fakt i kopnęłam go w kolano. Wyraźnie było słychać złamanie kości i jęk przedzierający się przez odgłosy walki. Nie wiele myśląc podniosłam się, bo w moim kierunku zmierzał już kolejny agent.

Sama już nie wiem ile walczyłam. Może dziesięć, piętnaście minut, albo i z godzinę. Nie wiem. Zmęczenie nie wdawało mi się zbytnio we znaki, w końcu walczyłam kiedyś godzinami. Jednak u Avengers mogłam dostrzec trochę więcej zmęczenia. Loki też się trzymał, a jakby inaczej. Jedynie Alex jakoś nie umiałam dostrzec od dłuższego czasu.

Kopnęłam gościa z półobrotu, już się nie podniósł. Kolejnemu wbiłam nóż w tętnice, a innemu podcięłam żyły. Mimo, to nadal Hydry nie ubywało. Hałas nie cichł, chwilami miałam nawet wrażenie, że ciągle narastał. Jednak w jednej chwili wszystko ustało, a rozległ się głos tak przeze mnie znienawidzony.

- Charlotte! A może Shar? Sam nie wiem jak cię już nazywać. Poznajesz tą twarzyczkę? - spytał Lukas, chłopak z którym zmierzyłam się podczas testu w Hydrze. Niestety stałam tyłem, więc musiałam się powoli odwrócić. Widok zabrał mi mowę.

Maratonu czas start! Rozdział za 10 gwiazdek 🔥

Stracone Wspomnienia |Loki|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz