54.

5.5K 255 49
                                    

Dzisiaj wrócę do Evanston. W końcu. Bardzo się cieszyłam z tego powodu. Czekałam na tę chwilę, od momentu, gdy Nita przyszła na świat. Gdyby nie umowa, wróciłabym wcześniej. Jednak Stone poszła mi na rękę, przenosząc do Chicago i pozwalając wrócić po wywiązaniu się ze swoich obowiązków. Ashley i Chris byli świetnym szefostwem, a ich kancelarie były najlepsze. Cieszyłam się, że mogłam z nimi pracować.

W oddziale w Chicago pożegnali mnie miło, czego się w ogóle nie spodziewałam, a Chris zapewnił, że zawsze będą na mnie czekać, gdybym zmieniła zdanie. Nie zamierzałam. Stone&Law w Evanston to miejsce, gdzie chciałam zostać na stałe. Niezależnie od tego, jak bardzo mnie tam znienawidzą. A wiedziałam, że tak będzie, gdy dowiedzą się o moim romansie z Matthew. O ile już nie wiedzieli. Nie sądziłam, żeby Olivia obgadywała brata z pracownikami, ale Ashley mogło się coś wymsknąć. Nie miałabym jej tego za złe. To nie jej tajemnica i nie musiała nic ukrywać.

Tata zawiózł wczoraj wszystkie nasze rzeczy do mojego nowego mieszkania. Udało nam się je urządzić przed powrotem, chociaż wątpiłam w to. Mieszkanie było do remontu, gdy je kupiłam, dlatego było tanie. Po pustych podrapanych białych ścian nie było już śladów.

Nita była dziś markotna i miałam nadzieję, że zaśnie po drodze.

– Co się dzieje, kochanie? - Tuliłam ją do siebie. – Jedziemy do domku.

Marudziła pół dnia, aż w końcu zasnęła. Posprzątałam mieszkanie, zanim je opuszczę i spakowałam nasze ostatnie rzeczy. Przeważnie rzeczy Nity. To ich zostało najwięcej.

Nie spodziewałam się, że na godzinę przed moim odjazdem, w mieszkaniu pojawi się Ian. Myślałam, że pożegnaliśmy się kilka dni temu. Wyglądał wtedy, jakby nie chciał mnie już znać. Sama nie chciałam siebie wtedy znać. Mimo wszystko ucieszyłam się na jego widok.

– Wszystko spakowałaś? - Spojrzał na mnie.

Nie powinien się mną przejmować. Potraktowałam go źle. Nie był mi nic winien. Nieważne ile razy będę go przepraszać, to nie uciszy moich wyrzutów sumienia. Nie wiedziałam, co było ze mną nie tak, że potrafiłam tylko ranić wszystkich wokół. Wszystkich, którzy dali mi część siebie i sprawili, że czułam się dobrze.

– Wydaje mi się, że tak. - Rozejrzałam się ostatni raz po pomieszczeniu.

– Jak coś znajdę to dam ci znać.

Nie sądziłam, żeby znalazł cokolwiek, ale może mógłby czasami do nas zadzwonić. Jednak nie zamierzałam go o to prosić. Wiedziałam, że było mu wystarczająco trudno.

– Dziękuje, Ian. - Spojrzałam na niego.

Przy nim było łatwiej. Pamiętałam doskonale nasze nocne rozmowy. Był jedyną osobą, której wyznałam szczerze, co czułam, gdy byłam z Mattem, gdy dowiedziałam się o ciąży i dlaczego uciekłam. Nie krytykował mnie, a starał się zrozumieć. Chociaż w moim zachowaniu nie było nic, co można byłoby zrozumieć. Nie chciałam zranić Iana, ale od początku wiedział, że nie jestem mu w stanie zaoferować nic więcej. Nic przed nim nie ukrywałam. Tak samo nie chciałam zranić Matta. A najbardziej zraniłam siebie. Powinnam przewidzieć, że nie uda mi się zachować dystansu.

– Mam nadzieję, że będziesz w końcu szczęśliwa. - Uśmiechnął się i pomachał do małej, która obudziła się, gdy tylko wzięłam ją na ręce. – Pa, Nita.

Przyszedł pożegnać się z Nitą, nie ze mną. Miałam nadzieję, że moja córka nie będzie za nim tęsknić. W sumie nie spędzali razem dużo czasu, ale był obecny w jej życiu, a dzieci przywiązywały się do ludzi o wiele szybciej niż dorośli. Nie chciałam, żeby moja córka odczuła, że czegoś jej brak.

W Evanston czekali już na nas rodzice i mój brat. Byłam zdziwiona, że przyjechał tylko po to, żeby nas przywitać. Ale po nim można się spodziewać wszystkiego. Był chrzestnym Nity, a do tej pory widział ją tylko kilka razy. Nie miałam mu tego za złe. Mieszkałyśmy w innym mieście, a on ze względu na studia nie mógł często podróżować. Może teraz będzie odwiedzać ją częściej. Miałam nadzieję. Moja córeczka była ulubienicą rodziny, a mama z tatą chwalili się nią każdemu. Szczególnie tata, który tak bardzo chciał wnuczki. Wcale im się nie dziwiłam, ja zachwycałam się nią każdego dnia.

– Chodź do babci. - Mama od razu wyrwała mi Nitę z rąk.

Bałam się, że zacznie płakać, ale ku mojemu zdziwieniu była spokojna.

Rozejrzałam się po salonie, który urządziłam podczas moich weekendowych przyjazdów. Musiałam się przyzwyczaić do tego miejsca. Od razu wyszłam na balkon, z którego miałam widok na ulicę, którą prawie wszyscy pracownicy jeździli do Stone&Law. Może to głupie, ale już wyobrażałam sobie, jak co dzień rano będę widzieć samochód Matta. Będziemy się mijać w drodze do pracy. Bałam się rozmowy z nim, bo w końcu będę musiała powiedzieć mu o córce. Zbyt długo zwlekałam. Wiedziałam, że mnie nienawidził, a znienawidzi jeszcze bardziej. Powinien się dowiedzieć od razu. Podjęłam decyzję za niego. Żałowałam, że zachowałam się samolubnie, ale postaram się wszystko naprawić dla dobra naszej córki.

Do pracy wrócę dopiero za dwa tygodnie. Musiałam załatwić jeszcze kilka spraw związanych z powrotem do miasta. Najbardziej bałam się momentu, kiedy moja córeczka pójdzie do przedszkola. Do tej pory siedziała z opiekunką, ale nie wiedziałam, jak będzie się zachowywać wśród innych dzieci. Miała prawie dwa latka, dużo do powiedzenia, mimo że często nie rozumiałam jej wszystkich słów i weszła wszędzie, gdzie się dało. Jednak słuchała, co się do niej mówiło. Bałam się, że będę musiała na nią krzyczeć, gdy będzie niegrzeczna. Udało nam się wypracować kompromis. Nie musiałam podnosić na nią nawet głosu. Wystarczyło, że ją upomniałam. Oby tak już pozostało, ale bałam się, że przez częste odwiedziny dziadków to się zmieni. Nie chciałam krzyczeć na swoje dziecko. Naiwnie wierzyłam, że da się je wychować bez wrzasków, kłótni i bicia.

– Gościnna jesteś. - Usłyszałam z salonu głos brata.

Nie chciałam jeszcze wracać do nich. Potrzebowałam chwilę odetchnąć. Nacieszyć się spokojem, który zostanie zburzony po moim powrocie do pracy. Po spotkaniu z Matthew.

– Daj jej spokój – odezwała się mama. – Dopiero wróciła.

Miło, że stanęła po mojej stronie. Nie zauważyłam, nawet kiedy obok mnie stanął tata. Dopiero gdy poczułam dym, odwróciłam się w jego stronę.

– Będzie ciężko? - Patrzył na mnie.

– Do tej pory dawałam sobie radę. - Wzruszyłam ramionami.

– Nie z dzieckiem ani powrotem do pracy. - Zaśmiał się. – Spotkać się z nimi po długim czasie?

– Na pewno – westchnęłam. – Szczególnie gdy dowiedzą się, że w tym czasie zostałam matką.

– I to całkiem niezłą.

– Dziękuję, tato. - Wtuliłam się w niego.

Chciałam kochać...[ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz