I. Poranek hrabiny

5.1K 405 149
                                    

Nieskazitelna biel, zbrukana scenerią na kształt miejsca zbrodni. Blada dłoń, noga, wystające poza krańce marmurowej wanny, rząd butelek stojący przy złotych nóżkach, czerwień w tafli wody.
Otaczał go nieskończony chłód, szczelnie otulający bezwładne ciało i ścierpnięte kończyny.
Zawieszony między snem a jawą, powoli, niedołężnie odzyskiwał przytomność, dopiero teraz poza chłodem, odczuwając również mokrość i odrętwienie.
Jednak niczym porzucona marionetka, nie mógł drgnąć o milimetr, choć woda już poczęła kąsać dolną wargę, jego rozchylonych ust.
I nagle nastąpił koniec błogiej nieświadomości, niebezpiecznego zawieszenia.
Tuż przy jego uchu zadzwonił telefon, który wieczorem ustawił na stoliku, jako że od kilku ostatnich miesięcy, nieubłaganie czekał na jakiekolwiek zlecenie, chociażby w sprawie zaginionego kota i z urządzeniem nie rozstawał się na krok.

Chrapnął głośniej, wciągając ustami porządny łyk wody i kaszląc śmiertelnie, uniósł się nieco, otwierając szeroko zaropiałe, drapiące suchością oczy.
Siedział w wannie, z jakiegoś powodu ubrany w krwistoczerwony szlafrok, jakimś cudem żywy, ale nie do końca przytomny.
Sapnął, blade dłonie zanurzył w chłodnej tafli i przemył suchą twarz, by w następnej chwili już sięgnąć po słuchawkę.
— Surre — sapnął półżywy, nie siląc się na większe uprzejmości.
— Już myślałem, że się nie dodzwonię i będę musiał kogoś po ciebie posłać — usłyszał z drugiej strony słuchawki głos całkiem znajomy, jednak nie potrafił przypisać go do konkretnej osoby.
Westchnął.
— Kto mówi? — spytał ochryple, usiłując się podnieść, by wyjść z wanny, w której spędził Bóg jeden wie, ile godzin.
Najpierw dźwignął się na ręce, która obdarzona takim wyzwaniem zadrżała niebezpiecznie, a kiedy znalazł się na odpowiedniej wysokości, przełożył jedną z nóg przez krawędź wanny, usiłując się niezgrabnie oswobodzić.
— Ronan Amber — usłyszał w odpowiedzi i podniecony, aż ponownie ześlizgnął się do lodowatej wody. — Mamy trupa w dzielnicy portowej, więcej będę mógł powiedzieć ci na miejscu. Możesz przyjechać?
— Tak, tak. Naturalnie — odpowiedział pośpiesznie, siląc się, by brzmieć tak trzeźwo, jak to tylko możliwe.
Na pożegnanie komisarz Amber jedynie westchnął i zakończył połączenie.

Policja dzwoniła do niego jedynie w razie konieczności, dopiero wtedy, kiedy jego obecność i wkład okazywały się niezbędne. Zazwyczaj lubił Ronana najpierw nieco pomęczyć, podroczyć się i poprzeciągać, ale jego obecna sytuacja mu na to nie pozwalała.
Koniecznie potrzebował pieniędzy, można by powiedzieć, że na wczoraj.
Bo coraz bardziej zbliżał się do statusu zbankrutowanej hrabiny, na którą wolał się jedynie charakteryzować, aniżeli całkiem wchodzić w rolę.
Sapiąc i stękając, odłożył słuchawkę i ponownie zaparł się o krawędź białej wanny, by podnieść się wyżej.
I przełożył obie nogi, niczym panienka przez grzbiet konia i, stękając starczo, w końcu dotarł stopami do ziemi.
Ostrożnie, jakby chodził po raz pierwszy, stanął na kafelkach w różyczki, ociekając wodą i przysiadł na wannie, uspokajając oddech.
Masując skronie, wpatrywał się w strużki wody, które po wyślizgnięciu się z czerwonego materiału rozbijały się na podłodze i tworząc małe armie, przepływały między różowymi fugami.
Warto napomnieć, że fuga różowa była jedynie w okolicach wanny, a dalej, przy toalecie, umywalce i reszcie łazienki była już nieskazitelnie biała.
Surre sapnął jeszcze raz i dźwignął swoje skacowane dupsko, by poślizgnąć się już przy pierwszym kroku, natychmiast przewracając stojące przy wannie butelki wina. A było ich jakieś cztery, z czego jedna do połowy pełna, a po chwili już pusta, jako że jej płynne bebechy skończyły na kafelkach.
I w fudze.
Sapnął jeszcze raz, obawiając się nakrycia i po cichutku posprzątał butelki, ustawiając je w krzywy rządek.
Miał już w końcu ruszyć do wyjścia, przerywając pijaną szamotaninę, kiedy zdał sobie sprawę z tego, jak niemiłosiernie ciąży mu napity wodą szlafrok, z którego ciągle ciekło jak z kranu.
— Ja pierdolę — sapnął miękko, zamykając oczy.

Ironia przekwitu | bxbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz