Na moje nieszczęście Zayn wrócił minutę później i od razu zostałam zabrana do wnętrza pomieszczenia. Zupełnie nie pasowało ono do reszty budynku. Było jak na statku kosmicznym. Białe ściany i podłogi, profesjonalny (i pewnie wcale nie taki tani) sprzęt oraz wykfalifikowana obsługa w białych fartuszkach.
Mój wyczulony nos od razu rozpoznał ten charakterystyczny zapach szpitala. Nienawidziłam tego. Kojarzyło mi się tylko z jednym miejscem i nie było mi to miłe wspomnienie.
- To doktor Carter, będzie miała cię pod opieką przez cały twój pobyt tutaj - Zayn przedstawił mi czarnoskórą kobietę z miłym uśmiechem. Zakładała właśnie rękawiczki. Przeszły mnie zimne dreszcze na myśl, że to właśnie dla mnie je ubiera.
- Dzień dobry - podała mi dłoń. Popatrzyłam na nią, ale nie uścisnęłam. Brak zaufania dawał o sobie znać. - Dobrze, widzę, że jesteś przestraszona - zauważyła z przyjaznym uśmiechem. Nie podobał mi się on.
- Nigdy nie była na takim badaniu, nie wie co ją czeka - Zayn zabrał głos. Czułam na sobie również jego spojrzenie. Nie do końca chciałam, by na mnie patrzył. Jego wzrok nigdy nie był łagodny, wypalał mnie.
- Nie bój się, nie gryzę - kobieta wyglądała na naprawdę przyjazną, jednak ja nadal byłam nie ufna. Dzięki temu przeżyłam w lesie, ale teraz... Przeszkadzało to wszystkim wokoło i zamiast mnie chronić, moja uważność zabijała mnie w oczach innych.
- Zostawiam was - gdy usłyszałam te słowa, spojrzałam na Zayna z przerażeniem. Zostawi mnie tu?! - Jestem na zewnątrz, gdyby coś się działo - kiwnął głową do doktorki, a potem rzucił mi spojrzenie i pokierował się do wyjścia.
Patrzyłam na jego plecy aż zniknął za drzwiami. Nie wierzę, że to zrobił.
- Usiądź proszę - przeniosłam wzrok na kobietę, która wskazywała kozetkę lekarską. Nie chciałam... Przełknęłam ślinę ze zdenerwowaniem. Kiedy spojrzałam jej w oczy, nadal widziałam w nich przyjaźń i zaufanie, ale też ostrożność. - Możesz stać jeżeli ci wygodniej, ale będzie większe ryzyko, że gdy zasłabniesz, poniesiesz obrażenia.
- Obrażenia? - wykłapałam cicho. Nie byłam pewna czy to usłyszała.
- Możesz uderzyć głową o kafelki, a tego nie chcemy - uśmiechnęła się. - Usiądź, nic ci nie zrobię bez twojej wiedzy, obiecuję.
Hah, obiecywać to ty sobie możesz.
Popatrzyłam na nią z rezerwą, ale wiedziałam, że nie uniknę badań. Tak czy siak je wykonają, a wolałam sama się im poddać niż być zmuszoną i trzymaną przez kilku innych ludzi. Zdecydowanie wolałam własną wolę.
Usiadłam więc. Niepewnie i bardzo ostrożnie.
- Dobrze - widocznie uradowana kobieta podeszła do metalowego wózka, skąd wzięła dziwne urządzenie, które nigdy w życiu nie widziałam. Tym bardziej się stresowałam. Połowy wyposażenia, jakim dysponowali była mi kompletnie obca.
- Zaczniemy do zmierzenia cukru, okej? - stanęła przede mną. Jeszcze coś ustawiła na tym urządzeniu, a potem wyciągnęła rękę. Chwyciła moją dłoń i uniosła ją. Uważnie patrzyłam co robi. Przyłożyła urządzenie do mojego palca wskazującego. - Będzie piknięcie - ostrzegła, a potem coś wcisnęła i faktycznie zabolało. Nie jakoś bardzo, jednak podskoczyłam ze strachu.
Zaśmiała się pod nosem.
- Będziesz miała jeszcze nie raz mierzony cukier. Wilkokrwiści mają bardzo duże problemy z cukrzycą, wiele z nich na nią zapada - skupiona na jej słowach nie zauważyłam co robi. Ale powiedziała, że mój wynik jest dość dobry jak na moją przeszłość i dietę.
Dała mi chusteczkę, którą owinęłam palec. Kropla krwi odznaczyła się na białym materiale.
Wydawało mi się to skazą. Wszystko tam było takie... Białe, czyste i sterylne, a ta krew zupełnie tam nie pasowała.
- Teraz sprawdzę ogólny stan - wzięła kolejne urządzenie, którego nigdy nie widziałam. Przyświeciła mi tym w oczy i kazała podążać wzrokiem za jej palcem.
Potem zbadała również moje uszy, węch i skórę. Wszystko było dobrze według niej. Chyba się cieszyłam.
- Pobierzemy krew.
Zmroziło mnie na te słowa. O nie, co to to nie. Na pewno nie.
- Nie - schowałam rękę sekundę przed tym jak się wkłuła w żyłę.
- Coś nie tak? - zamrugała na mnie niezrozumiale.
Więcej nic nie powiedziałam. Po prostu nie chciałam tego. Badanie wzroku, uszu - okej, nawet mierzenie cukru nie było takie złe. Ale nigdy, na pewno nie dam się nakłuć igłą. Zwłaszcza, że była dość pokaźna.
Kobieta westchnęła i opuściła igłę.
- Nie będzie boleć. To tylko malutka igiełka - pokazała mi strzykawkę. Jeżeli dla niej to było małe, to współczuję jej mężowi... - Patrz, będzie identycznie jak przy mierzeniu cukru. Robiłyśmy to już.
Nie dawałam się przekonać. Nie, to nie.
- Ech... Dobrze - odłożyła igłę i ściągnęła rękawiczki. - W takim razie pójdę po Zayna.
✄✄✄✄✄✄
Reaktywacja opowiadania! Mam nadzieję, że ktoś jeszcze o tym pamięta haha
CZYTASZ
Wolfblood, It's Me
FanfictionPo dwóch latach od opuszczenia stada, Nadia nadal nie umie zapomnieć o Zayn'ie, który namącił jej w głowie. Kobieta stała się samotna, agresywna i nie ufna. Żyje z dnia na dzień, ale to jedno wydarzenie zmienia jej dotychczasowe życie na zawsze.