Rozdział 19

171 7 1
                                    

Draco zamrugał szybko i nie mógł się nadziwić, że ona mu na to pozwala. Że jeszcze go nie zepchnęła z łóżka. Więc postanowił, że musi podjąć racjonalną decyzję i zejść z niej, bo emocje zagłuszają jej zdrowy rozsądek. Jak pomyślał, tak też zrobił.

- Cholera... Hermiona, przepraszam, ja nie... Znaczy... - chłopak zaczął się plątać w swojej wypowiedzi. Na dodatek, wcale nie czuł się dobrze z tym, że właśnie zaprzepaścił swoją możliwe, że jedyną szansę na zdobycie serca Hermiony. Ale teraz już było za późno, wyraz twarzy dziewczyny wyraźnie wskazywał, iż jest zszokowana - pewnie ją zatkało i zaraz dojdzie do siebie i mnie wywali na zbity pysk - pomyślał zawiedziony Malfoy. Dlatego nim Hermiona zdążyła cokolwiek powiedzieć, Draco szybko opuścił jej kwaterę. Choć wcale nie ulżył tym ślizgonce, jedynie sprawił, że poczuła się tak samo beznadziejnie jak on.

- Czyżby w ostatniej chwili przypomniał sobie, że jestem wciąż tą gryfonką, której brzydził się przez ostatnie lata? - wyszeptała niemal niesłyszalnie, lecz i tak, nikt by jej nie usłyszał, nawet gdyby to wykrzyczała, bo korytarz przy jej komnatach był już pusty. Zażenowana opadła z powrotem na poduszki i ukryła twarz w dłoniach.

***

Nogi Dracona same go poprowadziły do pokoju życzeń. Tu przynajmniej miał spokój i mógł się przywrócić do porządku, w wymyślonym przez niego miejscu. Jednak jedyne o czym teraz myślał, to Hermiona, więc nawet nie zdziwił się wielce, gdy zobaczył jej pokój w Riddle Manor.

- Jestem na nią skazany - mruknął pod nosem. Lecz wciąż nie wiedział, czy to źle, czy dobrze.

Usiadł wygodnie na kanapie i o dziwo wyciągnął z kieszeni swojej szkolnej szaty mały notatnik. Sumiennie napisał datę w górnym rogu kartki i zaczął spisywać swoje myśli. Męczył się nad tym parę godzin, kilkanaście razy przekreślał niektóre zdania i często zastygał w bezruchu na parę minut, zastanawiając się, jak ubrać swe przemyślenia w słowa. Kiedy wreszcie skończył, schował notes i bez pośpiechu wyszedł z pokoju.

Przemierzając korytarz starał się nie wywoływać żadnych dźwięków, by przypadkiem nie przywołać hałasem woźnego. Dochodziła druga w nocy, toteż słysząc szepty w pobliskim korytarzu, zaciekawiony skradł się za jedną z kolumn i zaczął przysłuchiwać się rozmowie zdenerwowanych uczniów. Chłopaka i dziewczyny. Ginny i Rona Weasley'ów jak się okazało, gdy byli na tyle blisko kryjówki Malfoya, aby mógł rozpoznać ich głosy.

- Nie będę za ciebie załatwiać twoich spraw! - szeptała wściekle ruda - jak chcesz mieć u niej czystą kartę to sam się tłumacz!

- Ale ona myśli, że te wszystkie rzeczy, które robiłem, to byłem ja, a nie czar Lavender! Gdyby wiedziała to już dawno bym z nią rozmawiał! - zdecydowanie nie szeptał już Ronald, który w wyobraźni Draco miał już całkowicie czerwoną z gniewu twarz. Ta wizja tak bardzo go rozsmieszyła, że mimowolnie parsknął.

- Słyszałeś to? - zapytała Ginny brata. Zaprzepaszczając nadzieję blondyna na słaby słuch rodzeństwa.

- To mogła być kotka Filcha, zmywajmy się stąd, lepiej, żeby nikt nie wiedział, że byliśmy o tej godzinie u Hagrida.

Gdy kroki ucichły Draco ostrożnie wyszedł z ukrycia i z cwanym uśmieszkiem skierował się, już bez żadnych przygód, do lochów.

Definition of Life || Dramione Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz