Ink pov.
-Skończone! Wyszło nawet lepiej niż wyglądało za pierwszym razem.-zgłodniałem 3 dni mi zajęło więc zasługuje na posiłek i najlepiej sen...
Hmm... mogę udać się to pobliskiego baru,po posiłek-jak wymyśliłem tak też zrobiłem.
Ahh...nie czuję już rąk,od rysowania-powoli staję się tak marudny jak Error.
-dotarłem na miejsce-i weszłem do śroska.
-było trochę tłoczno,ale udało mi się dotrzeć do lady-zamówiłem u grillbiego burgera z frytkami i koktajlem.
-gdy usiadłem przy barze,zauważyłem scenę ,dokładniej zasnłoniętą kurtyną- chyba zacznie się za chwilę jakiś występ, ponieważ ludzie gwizdali i klaskali w rytm muzyki- nie chciałem być nieuprzejmy więc robiłem to samo.
-już po chwili światła skierowały się w kierunku odsłaniającej się kurtyny-
Zupełnie się tego nie spodziewałem.( to brzmi jak sarkazm prawda? )
-za kurtynął był tutejszy sans,który tańczył na rurze?!
- wow nieźle, mu to wychodziło choć z początku zaczął niewinnie-widownia była zachwycona.
- z tego co pamiętam mówią mu last-mogę się mylić, kiedyś to sprawdzę.
-już prawie zapomniałem o jedzeniu-zacząłem jeść burgera.
-był naprawdę przepyszny.
-występ zakończył się- połowa ludzi się rozeszła.
Po chwili sans zszedł ze sceny, szedł w moim kierunku z małym uśmieszki.
Lust : hej kolego, nie widziałem Cię tu jeszcze~ ostatnim razem, wpadł tu taki jeden.
-Cześć, masz na myśli Errora?- to tak jakby mój przyjaciel.
A Error taak~
-i jak smakuje ci jedzenie, robi je mój najlepszy przyjaciel.
-jest naprawdę dobre, muszę się już zbierać...dzięki za rozmowę
- zamierzałem już wychodzić gdyż chciałem zanieść Errorowi trochę frytek, tak abyśmy się zakumplowali.- ktoś chwycił mnie za ręke.
-już wychodzisz? Ale nie wypiłeś koktajlu,choć zabawimy się~
A-ale ja naprawdę muszę -posadził mnie na krześle.
Lust: jesteś strasznie uparty.
Zaczekaj tu, jesteś gościem nie mogę Cię puścić z niczym-Ale...
Jest naprawdę trochę dziwny, Error trochę mi mówił, ale nie za wiele. Po prostu nie chce ze mną rozmawiać. Możliwe że z powodu że jesteśmy wrogami...
Siedzę teraz praktycznie sam grillbi poszedł na zaplecze- to dobra okazja aby-wrócił.
-proszę-koktajl? -to dla twojego przyjaciela~
- a ten dla Ciebie -wręczył mi dwa koktajle.
-Naprawdę nie trzeba było.
-a teraz spróbuj ~
-teraz? Ok-kej-modliłem się aby tam nic nie dodał..- kto wie.
-smakowało całkiem normalnie, jednak inaczej od napoju od grillbiego- to chyba alkochol?
-lepsze prawdaa~oparł się łokciami o stolik.
-T-tak
-wporządku-nagle staną za mną-co on
R- zaczął szeptać
-dopilnuj aby wypił całość~-mogłem już isć-naprawdę nie najlepiej się teraz czuje.
Ledwo wyszedłem z budynku-T-to jest naprawdę mocne.
-droga stawała się aż kręętaa...-otworzyłem portal do domku.
-Nie ma po nim sładu- eh... przejęzyczyłem się.
W między czasie się prześpie-wzkoczyłem na miękką poduszke.
___________________________________
Tyle wystarczy jest 3:35
Jest trochę się wreście rozpisałam!___________________________________
CZYTASZ
ᴄʀᴏꜱꜱ x ɪɴᴋ [Zakończona]
FanficInfo. do książki: -mało przekleństw, jeśli ci przeszkadzają nie czytaj (złe, i straszne słowa mogą jak najbardziej występywać). -krew oraz śmierć. -krótkie opisy postaci, lub pełniących przez nich funkcji. W skrócie: Ink po długich latach sprzecz...