iii

2.6K 312 57
                                    

Czyjś ciepły oddech owiał jego szyje, przez co koszmar o zabójcy czyhającym na niego na każdym kroku stał się jeszcze bardziej realistyczny. Przerażony otworzył oczy i zamiast się uspokoić, że to tylko jego wyobraźnia postanowiła spłatać mu figla, omal nie zszedł na zawał. W końcu nie na codzień widzi się Jeona Jungkooka przyglądającego się wam z tak bliskiej odległości, że niemal stykacie się z nim nosami, a w takiej właśnie sytuacji znalazł się dopiero obudzony Taehyung.

— Na święta Jadwigę, Jungkook! Co ty wyrabiasz?! I czemu siedzisz mi na kolanach?! Czy ty chcesz, żebym dostał ataku serca? — wykrzyczał na jednym wdechu, na co młodszy tylko odsunął się trochę i zmrużył jedno oko, jakby miało to w czymś pomóc.

— Uspokój się, Jezu, chciałem cię tylko obudzić — usprawiedliwił się, po czym powoli zaczął schodzić z kolan blondyna. Ten jedynie westchnął i wyszedł z samochodu zaraz po Jungkooku. Odetchnął głęboko świeżym powietrzem, po czym rozejrzał się po okolicy, z zadowoleniem stwierdzając, że domek, w którym będą nocować, był w idealnej odległości od jeziora.

Co prawda, dalej nie wiedział, czemu rodzice wybrali takie spokojne miejsce, a nie morze z całą chmarą turystów na plaży, jak co roku, ale nie miał zamiaru narzekać, bo i tak każdy pobyt umilało mu towarzystwo Jungkooka, a nie samo miejsce.

— Długo jeszcze będziesz się gapił na wodę, czy może łaskawie wniesiesz walizkę, bo ja za ciebie tego nie zrobię — zwrócił się do farbowanego blondyna, wybudzając go z lekkiego transu. Od razu po spojrzeniu na młodszego zauważył jego rozczulony uśmiech, a Jungkook, mimo że próbował być stanowczy, nie mógł powstrzymać kącików ust unoszących się do góry.

Taehyung kiwnął głową i zatrzasnął drzwi samochodu, aby zaraz podejść do bagażnika i wyjąć z niego swoje rzeczy.
Niemalże wszystko szło zgodnie z planem i już prawie był na drewnianym tarasie domku, ale nie! przecież, gdyby się nie wywalił, to nie nazywałby się Kim Taehyung. I tak właśnie wylądował twarzą w błocie.
Chociaż tak naprawdę, najbardziej irytującą rzeczą w tym momencie był rechoczący z jego upadku posiadacz dwóch króliczych jedynek, które starszy miał ochotę mu teraz wybić.
Zmienił jednak zdanie, kiedy dość silne jak na piętnastolatka ramiona oplotły jego klatkę piersiową i bez problemu postawił go na nogi.

— Moja pierdoła — skomentował, dalej się uśmiechając i jednocześnie westchnął, po czym objął starszego i lekko uniósł go nad ziemię.
Ten gest poprawił ubłoconemu chłopakowi humor, co poskutkowało cichym chichotem.

— No już, puść mnie, bo muszę to zmyć — odparł w końcu blondyn i mówiąc to, przylgnął brudnym policzkiem do tego młodszego, jednak jego działania dały zupełnie inny efekt niż tego chciał, bo został przerzucony przez ramię i na jego nieszczęście, Jungkook zaczął podążać w stronę jeziora, po czym, jak można się spodziewać, wpadł do niego z impetem, a jedynym pocieszeniem był fakt, że Jeon też wylądował w wodzie.

— Ty przebrzydły, parszywy zającu! Pożałujesz! — krzyknął, śmiejąc się głośno i zaraz wskoczył na bruneta, ponownie zanurzając go w lodowatej cieczy. Doskonale wiedział, że rozpętał prawdziwą wojnę, bo Jungkook nigdy nie dawał za wygraną i już był przygotowany na odepchnięcie ataku, kiedy jego przeciwnik zamiast wynurzyć się w miejscu, w którym się zanurzył, zaskoczył starszego, stosując naskok na jego plecy. Kolejny raz znaleźli się pod wodą, po czym szybko wypłynęli i wybuchli szczerym, beztroskim śmiechem.

Nagle młodszy z nich ucichł i z nieco poważniejszym wyrazem twarzy spojrzał na drugiego. Tamten rzucił mu zdezorientowane spojrzenie i zmarszczył brwi.

— Coś nie tak? — spytał, a Jungkook pokręcił głową i lekko się uśmiechnął.

— Tylko jesteś nieziemsko przystojny — odparł, po czym zerwał jakiegoś wodorosta i pacnął nim Taehyunga.
Tak profilaktycznie, żeby przypadkiem sobie nie pomyślał, że Jeon go podrywa.

A przecież właśnie to robił.

_______________
a/n: wybaczcie ze tak długo mnie nie bylo ale na obozie nie miałam internetu

holidays ↳taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz