Maratonu nie będzie, bo wattpad usuwa mi rozdziały, więc ten też nie jest super długi :)
- Nie patrz tak na mnie - mruknęłam do Zayna. Siedział na moim łóżku i zaraz po tym jak weszłam, obdarzył mnie takim spojrzeniem, jakbym zrobiła coś nielegalnego.
Podeszłam do biurka i wzięłam ołówek zaczęłam się nim bawić, zajmując niespokojne ręce.
Patrzył na mnie wciąż takim samym wzrokiem. O co ci chodzi? Czułam się nieswojo. To mało powiedziane.
- To... Możesz iść.
Nie spodziewałam się, że zareaguje na te słowa, ale wstał. Bynajmniej nie wyszedł - pokierował się w moją stronę.
- C-co ty robisz? - stanął centralnie przede mną. Nie wiedziałam co robić, a ołówek wypadł mi z dłoni. - Zayn?
- Nie mogę cię zrozumieć - odparł z ciężkim oddechem.
- Co?
- Czasami zachowujesz się jak udomowiony pies, a minutę później zmieniasz się w dzikiego wilka nie do opanowania. Jesteś inna niż wszyscy tutaj.
- Nie jest...
- Jesteś - warknął. - Coś ukrywasz. Chcę wiedzieć co.
- Nic nie ukrywam - zmarszczyłam brwi. Znowu zaczyna się to, przez co się pokłóciliśmy ostatnim razem. Dokładnie tak samo było. Zaczynał mnie oskarżać, rzucać w moją stronę oszczerstwa.
Jeżeli tak miało być ponowie, to ja wiedziałam jak to się skończy.
- To czemu się boisz? - jego oczy zmieniły kolor na piwną żółć, a kły pokazały się na światło dzienne.
- Bo oskarżasz mnie o coś, czego nie zrobiłam! - odepchnęłam go od siebie, ale chwycił mnie za nadgarstki. Zaczynałam się robić zła. Poważnie zła. Byłam pewna, że moje ślepia również za chwilę ukażą swoje prawdziwe oblicze.
- Uważaj na ton - syknął. - Jesteś stale zdenerwowana, zamknięta w sobie - zawarczał jak prawdziwy pies.
- Nie znam tu nikogo, czuję się obłapywana ze wszystkich stron, jak byś się czuł na moim miejscu?
- Nadia - ostrzegł. Przełknęłam ślinę. - Gadaj.
Spojrzałam na drzwi, czy nikt nie wszedł podczas naszej wymiany zdań, ale na szczęście tak nie było. Wyrwałam mu się i otarłam obolałe nadgarstki. Nie czułam jak mocno mnie ściskał.
- Okej - westchnęłam. Było to dla mnie o tyle trudne, że sam był w to prawdopodobnie zamieszany. Pff... Na pewno był. On zawsze uczestniczył w takich akcjach. Wszędzie było go pełno.
- Więc coś jest na rzeczy.
- No jest - przygryzłam wargę. Wbijam sobie gwóźdź do trumny. - Chodzi o to wszystko. O ośrodek.
- To znaczy? - uniósł brew i założył ręce na piersi.
- Nie zauważyłeś, że od jakiegoś czasu nikt nie chodzi korytarzami?
- Nadia... Może akurat, gdy ty raz na ruski rok wyjdziesz, to nikt nie przechodzi?
- Nie, od tygodnia nikogo nie widziałam - w pamięci nie miałam takiej sytuacji. - Vanessa, to jedyna osoba, która szła, ale tak, to nikt. I dziwnie się zachowywała.
- To znaczy? Mów, przecież zawału dostanę.
- Była blada, miała szeroko otwarte oczy i sine usta. Całkiem jak zombie. Mówię ci, coś się tutaj dzieje. Nawet jak byłam na badaniach, to nikogo nie było!
- Fakt - podrapał się po lekkim zaroście. - Ja też dawno nie widziałem ekipy, ale od jakiegoś czasu nie mam za dużo takich momentów, żeby się z nimi spotykać.
- Albo nie masz się już z kim spotykać.
- Słucham? Brzmiało jak oskarżenie?
- Tak miało być...
- Co? Serio myślisz, że mam z tym coś wspólnego?!
- Sam mówisz, że nie mas czasu! Czyli jesteś zajęty! A czym niby jesteś tak strasznie zajęty i to w ośrodku, skąd nie możesz wyjść nawet na głupi spacer?!
- Swoimi sprawami! Nic im nie zrobiłem! To moi przyjaciele!
- Ale jesteś ważną osobą w ośrodku, znasz tu każdego i nie chodzi mi o pacjentów!
Westchnął, pocierając mostek nosa.
- Okej - złożył ręce jak do modlitwy. - Faktycznie odgrywam tu dużą rolę, ale ja mam za zadanie tylko patrzeć jak się tu macie i ewentualnie mówić o incydentach albo podejrzeniach tych odgórnych.
- Kim są ci odgórni?
- Nie wiem, kontakt z nimi jest możliwy tylko telefonicznie. Nie zawsze też odbierają.
- Zayn, co tu się kurwa dzieje? - spojrzałam na niego tak poważnie jak jeszcze nigdy w życiu na nikogo. W lesie zdarzały się sytuacje grozy, ale wiedziałam, że to natura, a natura nie jest tak okrutna jak człowiek. Tutaj miałam do czynienia z człowiekiem. Najgroźniejszym stworzeniem na Ziemi.
- Nie wiem - podrapał się w czoło. - Naprawdę nie wiem.
- Gadasz z nimi, musieli ci coś powiedzieć.
- Mówili tylko, że szykują jakieś nowe badania i lekarstwo na chorobę, ale nie powiedzieli o co chodzi.
Zapadła między nami cisza. Lekarstwo... I choroba.
- O nie...
CZYTASZ
Wolfblood, It's Me
FanfictionPo dwóch latach od opuszczenia stada, Nadia nadal nie umie zapomnieć o Zayn'ie, który namącił jej w głowie. Kobieta stała się samotna, agresywna i nie ufna. Żyje z dnia na dzień, ale to jedno wydarzenie zmienia jej dotychczasowe życie na zawsze.