Rozdział 7.

3.9K 219 12
                                    


Tata wściekał się jeszcze dwa dni i zamknął nas na cały dzień razem z Ivusiem w jednym pokoju. 
Zostalibyśmy tam dłużej gdyby mama się z kolej nie wkurzyła się i zagroziła ojcu, że się do niego nie odezwie. Potem znowu wybuchła karczemna awantura, bo ojciec nie rozumiał, że matka chciała podziękować Samowi a nie tak jej zarzucał, połączyć się z Samem.

- Nie chce ale szkoda, że nasz ojciec taki nie był i nas nie rozdzielił bo miałam bym dziś spokój - rzuciła mama i wyniosła się do innego pokoju. 

Pogodzili się dwa dni później. Słusznie, jeszcze jak mama mu się tłumaczyła.

" Ja najlepiej wiedziałam jaki jest ale i nie chciałam takiego życia dla córki. Jeśli był jednak jest jej mate, nie wygrają z tym uczuciem. Tak jak ja do ciebie pomimo, że jesteś moim bratem i dobrze o tym wiemy. Bałam się, że on doprowadzony do ostateczności może zrobić wiele złego. 

I ta przepowiednia staruszki nie dotyczyła mnie tylko Sary. Zobacz co już się stało o mało nie umarłeś.

*Sam

Czułem się coraz bardziej poirytowany. Czułem, że moja Sara się ode mnie oddala. Bolało mnie to i paliło od środka. Nie chciałem dłużej czekać zwłaszcza, że koło Sary zaczął się kręcić jakiś chłopak. Ten głupi kutas Ivar, podsyłał jej ciągle nowych kandydatów. A ona była moja! Musiałem działać. Jeśli nie oznaczę jej do kolejnej pełni, stracę ją na zawsze. Dobrze, że córka była po mojej stronie i powiedziała, że dziś wybiera się z siostrą na dyskotekę. Kazała przysiąc, że nie będę szaleć. Nie będę... jeśli mnie nie sprowokuje. 

Zaczaiłem się więc w krzakach i obserwowałem bawiącą się młodzież. Czułem jej zapach. Czułem zapach mojej mate. Wiedziałem, że tu jest. W pewnym momencie zobaczyłem Miriam z Aronem i Alexem. Jak zwykle się obściskiwali i całowali. Nie rozumiałem tego związku ale to był wybór mojej córki a nie chciałem jej stracić. Jedno było pewne – Sarą z nikim nigdy bym się nie podzielił. Za nimi wyszła jakaś roześmiana para. Cała szczęście to nie był mój karmelek. Miriam z chłopaki weszli z powrotem na górę a ja myślałem jak wyciągnąć stamtąd Sarę. Chciałem ją zobaczyć, porozmawiać z nią.... Wtedy nad jeziorem gdy się do mnie przytuliła, byłem szczęśliwy jak jakiś nastolatek. Moja Sara...

*Sara

Bawiłam się całkiem dobrze a ten chłopak, którego ostatnio poznałam, Matt, też dzisiaj tu był. Tańczyliśmy, śmialiśmy, było fajnie. Matt był przystojny ale nie pociągał mnie fizycznie. Mogłabym się z nim przyjaźnić gdyby tego chciał, choć czułam, że on chciał czegoś więcej. Wyszliśmy się przewietrzyć.

- Dobrze się bawisz, Saro? – zapytał.

- Tak, bardzo dobrze.

- Wiesz – chwycił mnie za dłonie – bardzo mi się podobasz i chciałbym się z tobą spotykać – patrzył mi prosto w oczy.

- Ale Matt...

Nagle chłopak złapał moją twarz i mnie pocałował. Pozwoliłam mu na ten pocałunek ale zaraz się odsunęłam. Nie chciałam mu robić nadziei.

- Matt...

Nim zdążyłam dokończyć zdanie, zjawił się ten zazdrośnik Sam. Odepchnął chłopaka a mnie mocno chwycił za ramię.

- Puść, to boli!

- Bo ma boleć! – warknął.

Nagle usłyszałam głos Miriam:

- Tato! – krzyczała.

Byliśmy  przy wejściu do klubu.

Sam pociągnął mnie na górę po schodach do jakiegoś pomieszczenia gospodarczego. Miriam pobiegła za nami. Byłam przerażona. Ten sam facet, który mnie ostatnio uratował, zachowywał się teraz tak brutalnie. Pchnął mnie na brudną podłogę i upadłam. Szybko podbiegła do mnie Miriam.

- Coś ty narobił?! – krzyczała na ojca.

- Zachowujesz się jak mała dziwka! – warknął, patrząc na mnie, po czym wyciągnął broń.

Teraz to dopiero byłam przerażona. On do mnie mierzył z pistoletu. Naprawdę chciał mnie zabić?

- Odbiło ci tato?

Miriam wstała ale kiedy chciała do niego podejść, skierował lufę w jej stronę.

- No śmiało, zabij mnie – prowokowała go.

- Odsuń się. To jest sprawa pomiędzy mną a moją mate! – ryknął a w jego oczach widziałam złość, wściekłość i niezrozumiały ból.

- Nie jestem twoją mate! – podniosłam się z ziemi.

Wkurzało mnie kiedy tak mówił. Jakbym była rzeczą, jego własnością.

- Nauczę cię posłuszeństwa!

I zaczął strzelać tuż obok mnie wyładowując cały magazynek. Huk z pistoletu ranił mi uszy i cała się trzęsłam.
Miriam też zasłoniła uszy. 

- Przestań! Ona się ciebie boi – broniła mnie siostra.

- I powinna! – rzucił ze złością. – Prowokujesz mnie, mizdrzysz się do tych napalonych kundli a jesteś moja! – warknął tuż przy mojej twarzy aż podskoczyłam przestraszona.

On był zazdrosny. Chorobliwie zazdrosny. Zupełnie jak mój ojciec. 

- Tato, uspokój się – Miriam niepewnie złapała go za ramię.

Z oczu popłynęły mi łzy, serce waliło mi ze strachu.

Ale nie zamierzał przestać, odepchnął córkę. Podniósł mnie, przycisnął do ściany, złapał brutalnie za szyję, spojrzał na mnie i powiedział.

- Nie wiem jak to zrobisz ale przed następną pełnią masz być u mnie w domu i dasz się oznaczyć, i będziesz się zachowywać jak prawdziwa mate. Jeśli nie, to zrobię to siłą. Odbije cię, tak jak twoją matkę. Możesz się jej zapytać, że jeśli mi na czymś zależy potrafię być bezwzględny. Twojej matki i małego nie skrzywdzę ale ojca i brata, tak. Więc wybieraj, albo życie twojego ukochanego ojczulka albo ty. Wierz mi, nie żartuje - niemal wypluł ze złością te słowa.

Potem mnie puścił a ja nie miałam wątpliwości - zrobi to. Czułam jego myśli i to mnie przerażało. 

Wybuchłam płaczem, Miriam uklękła przede mną i obie zaczęliśmy płakać. 

Sama już nie było.

Miriam też wiedziała, że jej ojciec jest do tego zdolny.

Najgorsze, że kolejna pełnia za dwa miesiące, ja w tym czasie mam pozwolić mu się oznaczyć i oddać bo zapewne będzie tego chciał. 

- Sara siostrzyczko, ojciec nie żartuje, nie powstrzymam go ale cokolwiek się zdarzy nie pozwolę cię skrzywdzić.

Miriam przytuliła mnie z bezsilności.

Myślałam, że zyskam na czasie ale Sam po dwóch dniach stracił cierpliwość i zadzwonił dając mi jeszcze dwa i zagroził, że jeśli nie przekonam ojca to on to zrobi skutecznie.

Pomyślał o wszystkim i stwierdził, że będę wiarygodna jeśli pozwolę mu się oznaczyć i wtedy ojciec albo brat stracą nade mną władzę.

- Ale ja kocham swoją rodzinę. Mama jest w ciąży, nie chcę jej niepokoić. 

Płakałam do telefonu czując, że Sam na słowo mama się waha, ale ciągnął bez litości:

-To zrób to tak, by uwierzyli. Po za tym zajmę się twoją matką.

- Co chcesz jej zrobić? - pytam z niepokojem. 

- Nic karmelku. To matka dwóch moich dziewczynek. Nie skrzywdzę jej.

Nie wytrzymałam jego hardego tonu. 

- A mnie możesz sukinsynu!

I rzuciłam telefon na łóżko. 
Chwilę później do pokoju wszedł ojciec. Nie sądziłam, że słyszał ale instynkt podpowiadał mu, że coś było nie tak.

Zapewniałam go, że wszystko w porządku. 

- Kocham cię tato, zawsze tak będzie - przytuliłam się do niego. Wiedziałam, że jego, to co chciałam zrobić bardziej zrani. Mama nie była głupia ale ojciec był inny.

************************
Sam szaleje. Czy Sara go posłucha i przestraszył się gróźb mężczyzny.

Mate nie wybiera *Zakończone*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz