Zayn nie chciał, żebym szła razem z nim, ale uparłam się. Dreptaliśmy korytarzem krok w krok. Echo dźwięku stąpania po panelach roznosiło się w moich uszach jak dzwon. Było o tyle stresująco, że nikt nie mógł nas usłyszeć. Sytuacja była napięta.
- Cicho - Zayn pogonił mnie, gdy musieliśmy zjechac widną na piętro, na które zjazd zabezpieczał kod. Szatyn wpisal go bez zawahania i winda ruszyła.
- Co? - mruknął, gdy spojrzałam na niego z powątpiewaniem.
- Mówiłeś, że nie jesteś tu nikim ważnym, a znasz kod na jakieś zakazane piętro.
Westchnął, ale nie odezwał się więcej. Winda wydała z siebie 'ding', a drzwi rozsunęły się.
Korytarz był ciemny, mroczny i straszny. Przypominał te z opowiadań o szpitalach psychiatrycznych, gdzie chorzy wstawali z wózków inwalidzkich, a za drzwiami bloku operacyjnego przeprowadzane były nieludzkie eksperymenty.
- Trzymaj się blisko - skinęłam na zgodę. Nie bałam się, byłam ciekawa co nadejdzie, jednak chciałam wyjść stąd żywa.
Nim się zorientowałam, wślizgnęliśmy się do małego pomieszczenia. Na pozór byliśmy sami, ale nadal zachowywaliśmy ostrożność.
Rzeczy, jakie tam widziałam były przerażające...
Dziwne, niezidentyfikowane przeze mnie urządzenia widniały na horyzoncie jak spowity mgła las, a wygaszone monitory dawały jedyne światło w pomieszczeniu.
- Trafiłem tu przez przypadek, gdy ochroniarz mnie gonił.
- Czemu uciekałeś przed ochroniarzem? - zmarszczyłam brwi. W ogóle są tu ochroniarze?
- Z tego samego powodu, dla którego tutaj jesteśmy. Byłem ciekawy co jest dalej, za korytarzami. Nie wiedziałem tylko, że mają tu ochronę.
- Znaczy, że mają czego pilnować.
- Na przykład tego - machnął ręką, bym do niego podeszła. Zajrzałam mu przez ramię na dokumenty. Wyczytałam tylko 'eksperyment 2205, nieudany'.
- Co to znaczy?
- Prowadzą tutaj eksperymenty. Pytanie na kim.
- Ma pewne podejrzenia - spojrzeliśmy po sobie. Usłyszeliśmy pisk otwieranych drzwi. Nie zdążyłam zobaczyć co się dzieje, a mój mózg sam skojarzył, że trzeba się chować.
Wślizgnełam się pod blat jednego ze stołów, a dzięki zabudowanemu przodowi, byłam bezpieczna. Dopóki nie zdecyduje się obejść stół.
Zobaczyłam Zayna za filarem, dwa metry ode mnie.
Przecież go znajdą!
Ale fakt, że nie było się gdzie schować, a na zmianę kryjówki zabrakło czasu. Słyszałam stukot obcasów. Kobieta na szpilkach, bądź mężczyzna w eleganckich butach.
Nie byłam w stanie niczego dostrzec, ale mój węch nie zawodził. Po perfumach mogłam oszacować, że to kobieta.
Mruczała pod nosem nieskładne słowa. Była zdenerwowana.
Zayn spojrzał na mnie i czułam, że chce mi powiedzieć, abym się nie wychylała. Pozostawała nam modlitwa. Gdyby nas zauważyli, było by po wszystkim.
- Kurcze - warknęła kobieta, a obok mnie z hukiem upadła podkładka pod dokumenty. Wzdrygnęłam się, ale nie wydałam ani jednego dźwięku. Wsunęłam się pod blat jaknajbardziej mogłam.
Kobieta podniosła rzecz z podłogi. Miala rude włosy upięte w koka i bladą cerę. Oprócz tego była ubrana w lekarski, lub naukowy kitel.
- Ingrid - usłyszałam drugi kobiecy głos. Znałam go, od razu oczami wyobraźni ukształtowałam kobietę, która pobierała mi krew, gdy Zayn zdecydował również się zbadać.
- O Boże - wydyszała ruda. - Przestraszyłaś mnie.
- Co tu robisz?
- Szukałam tego pieprzonego wykazu - słychać było szuranie papierami.
- Powinien leżeć u mnie na biurku. Chodź stąd zanim Heinz się zorientuje, że nie ma nas na stanowisku.
Kilka kroków i trzaśnięcie drzwi.
Wypuściłam głęboki oddech, Zayn chyba dopiero wziął oddech.
- Co to było?
- Nie wiem, ale nie powinno nas tu być - stwierdziłam.
- Musimy przejąć ten wykaz.
- Po co?
- Może będą tam informacje o innych z ośrodka. Jak nie tam, to nigdzie.
CZYTASZ
Wolfblood, It's Me
FanfictionPo dwóch latach od opuszczenia stada, Nadia nadal nie umie zapomnieć o Zayn'ie, który namącił jej w głowie. Kobieta stała się samotna, agresywna i nie ufna. Żyje z dnia na dzień, ale to jedno wydarzenie zmienia jej dotychczasowe życie na zawsze.