Sara
Sam przyjechał punktualnie. Nie dał mi wyboru. Musiałam to zrobić, musiałam to zrobić dla mojej rodziny. Ten popieprzony skurwiel dotrzymałby swoich obietnic a ja nie mogłam pozwolić by stała im się krzywda. Serce mi pękało ale musiałam się poświęcić. Wyszłam szybko po niego na dwór zanim rodzice zdążyli go zobaczyć. Wysiadł z samochodu zadowolony. Podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek.
- Nie łudź się. Nienawidzę cię - patrzyłam mu prosto w oczy.
- Oj karmelku - klepnął mnie w pośladek - wkrótce mnie pokochasz. A teraz szeroki uśmiech i pożegnaj się z rodzicami.
Łzy cisnęły mi się do oczu ale nie mogłam nic dać po sobie poznać. Musiałam to zrobić. Nim zdążyliśmy wejść do środka, zobaczyłam w progu ojca. Chciał doskoczyć do Sama ale osłoniłam go własnym ciałem.
- Co ten skurwiel tu robi?! - warknął tata.
- Tato, wejdźmy do środka - podniosłam na niego wzrok. - Musimy porozmawiać.
- On nie ma prawa wejść do mojego domu! - syknął.
Za ojcem wyszła mama.
- Sara? Sam? - patrzyła na nas ze zdziwieniem. - Co tu się dzieje?
Sam trzymał dłoń na moim biodrze. Było mi niedobrze ale musiałam wziąć się w garść.
- Puść ją zboczeńcu! - warknął tata, patrząc na Sama z nienawiścią.
- Mamo, tato - przysunęłam się do Sama - kocham Sama i chcę z nim być.
Twarzy moich rodziców nigdy nie zapomnę. Smutek przeplatał się z bólem a nienawiść z rozpaczą. Zawiodłam ich. Tak bardzo ich zawiodłam. Mama zaczęła płakać.
- Sara, nie rób tego - prosiła. - On cię skrzywdzi tak jak kiedyś mnie.
- My... my się kochamy - przekonywałam ich.
Czułam za sobą szyderczy uśmiech Sama. Zimny, bezduszny skurwiel.
- Nie zrobisz tego! - ojciec próbował złapać mnie za rękę ale odsunęłam się.
Boże, zaraz serce mi pęknie. Mamo, tato robię to dla was.
- Zabiję cię skurwielu! Rozumiesz? - warczał ze złością ojciec a jego oczy były przepełnione nienawiścią.
- Sara, błagam cię - płakała mama.
- Sara, przecież widzę że tego nie chcesz - mówił tata. - Nie wierzę ci.
- Sara, on cię zmusił? - zapytała mama.
- Zrozumcie, ja go kocham - kłamałam. - To mój mate.
Sam nic nie mówił. Napawał się z radością widokiem moich zrozpaczonych rodziców zwłaszcza ojca do matki miał jakiś sentyment.
- Zabiję go! Zabiję go! - ojciec krążył w kółko, mamrocząc pod nosem groźby skierowane do Sama.
Sam docisnął mnie do siebie.
- No karmelku, pokaż rodzicom jak bardzo mnie kochasz - szepnął mi do ucha.
Co ten zboczeniec miał na myśli? Że niby miałabym go przy nich pocałować?
- Co masz na myśli? - zapytałam.
- Małe ugryzienie - odpowiedział, kąsając mnie w ucho.
Boże, tylko nie to. Nie chciałam tego ale wiedziałam, że on i tak dopnie swego. Zrobi to. Liczyłam, że nie będę musiała robić tego na oczach mamy i taty. Wiedziałam ile bólu im to zada. Nie miałam wyjścia. Odchyliłam głowę na bok, dając Samowi dostęp do mojej szyi.
- Sara, nie! - krzyknął ojciec.
Poczułam ostre kły przebijające moją skórę. Poczułam piekący ból. Wtedy zobaczyłam Krisa. Patrzył na Sama z wrogością.
- Sara! Odejdź od niego! - krzyknął głosem alfy.
Ale dla mnie było już za późno. Już byłam jego. Stróżka krwi spływająca po mojej szyi była tego dowodem. Oznaczył mnie. Poczułam dziwne ukłucie w sercu i miliony dreszczy przechodzących przez moje ciało. Kiedy trzymał mnie mocno w swoich ramionach.
- Och... - zamruczałam i oparłam się o Sama.
- Jesteś już tylko moja - szepnął i spojrzał z triufem na ojca.
Mama chciała do mnie podbiec ale ojciec ją powstrzymał.
- Nie! - warknął. - To już nie jest nasza córka - popatrzył na mnie.
- Iv, co ty mówisz? To nasza Sara - mama niedowierzała.
Boże, straciłam rodziców. Widziałam w ich oczach rozpacz i ból. Mamo, tato przepraszam. Ja musiałam.
- Naszej Sary już nie ma - powiedział ojciec.
- Iv, przestań! - mama okładała go pięściami po torsie. Bardzo cierpiała.
- Chodź, karmelku - rzekł Sam - zaczynamy nowe życie, to nasz wspólny początek
Początek? Raczej mój koniec. Ostatnie co widziałam to jak ojciec siłą zaciąga do domu płaczącą mamę.
-Jeśli ją skrzywdzisz zabije cię,zrobię to nawet jeśli moja druga córka miała by cierpieć -rzuciła za nami załamana mama.
Sam spojrzał na nią.
Siedziałam w samochodzie i płakałam.
- Nienawidzę cię - spojrzałam z nienawiścią na ojca mojej siostry.
- Już niedługo będziesz szaleć z miłości do mnie - odparł z uśmiechem.
Ty draniu! Nigdy! Nigdy cię nie pokocham. Choć wiedziałam w głębi duszy, że to się stanie. Pamiętam Miriam i Arona. Jak bardzo go nienawidziła. A teraz? Boże, obrzydzało mnie to.
- Nie licz na to. I nie licz, że kiedykolwiek dam ci dziecko! - warknęłam.
- Dasz, karmelku - spojrzał w moją stronę. - Dasz mi tyle dzieci ile będę chciał. Zrobisz to dobrowolnie albo cię zmuszę.
Niestety mu wierzyłam. Wierzyłam, że może mnie do tego zmusić, wziąć siłą.
- Zobaczysz, że będziemy szczęśliwi - powiedział, ponownie ruszając. - Kocham cię, Saro.
- Jakbyś mnie kochał to byś mnie nie zmuszał do tego wszystkiego - odparłam.
- Z czasem wszystko zrozumiesz.
Odwróciłam głowę w drugą stronę. Chcąc nie chcąc rozpoczynam nowe życie u boku Sama. U boku mojego mate.
Przysunoł się do mnie na tylnym siedzeniu samochódu a w jego oczach dostrzegłam pożądanie.
- Nieee - z moich ust wydobył się słaby głos przerażenia...
Jakiś czas później wciąż byliśmy w samochodzie.
- Krwawisz jeszcze? - zapytał udając zatroskanie po tym co mi zrobił dotknął mojego kolana.
- Nie dotykaj mnie - jego dotyk napawał mnie obrzydzeniem i nie wiele myśląc nacisnełam klamkę samochodu i wyskoczyłam z pędzącego samochodu krzycząc, że wolę być martwa niż jego.
************************
Troszkę krótki ale proszę komentujcie.___________________________
♥ Już tradycyjnie podziękowania dla Oliwi ♥
CZYTASZ
Mate nie wybiera *Zakończone*
Hombres Lobo# 10 miejsce Młoda nie letnia dziewczna i facet po 40-stce. Co stanie się gdy ukochana córeczka tatusia zakocha się w jego wrogu