Spotkanie i dnia następnego

436 20 3
                                    

Luka POV

Czekałem na spotkanie. Nie kryję, że sytuacja, która wynikła w związku z Adrienem i Marinette bardzo mi odpowiada. Mari nie będzie oglądała się za tym bogatym modelem i będę miał u niej szanse. Usłyszałem wołanie mamy, więc wstałem i poszedłem otworzyć. Tak jak myślałem w drzwiach stała Marinette. Wpuściłem ją do środka. Dziewczyna był wyraźnie spięta. Kiedy weszliśmy do mojego pokoju usiedliśmy na łóżku. Chwilę milczeliśmy, aż w końcu postanowiłem przełamać ciszę.

-Jak się czujesz? No wiesz... po akumie?-Martwię się o nią. Zależy mi na niej. Niech ktoś jeszcze spróbuje ją skrzywdzić to nie ręczę za siebie.

-Dobrze chociaż nie pamiętam nic od momentu kiedy za pewne akuma mnie opętała.-Pokiwałem głową i chwyciłem za gitarę cicho pobrzękując kontynuowałem naszą rozmowę.

-A ten nowy nauczyciel.-Mistrz zmiany tematu. Brawo.-Co o nim myślisz?

-Hmm. Jest miły,mądry i pomocny! O, a za nim został nauczycielem był lokajem.-Zaśmiałem się. Lokaj nie nauczyciel. Jakby się postarać mogłaby powstać piosenka. Z kuchni przybył zapach kolacji.

-Zostaniesz na kolację?-Zapytałem z nadzieją w głosie. Dziewczyna zastanowiła się chwilę.

-Nie chcę sprawiać problemu.-Szczena mi opadła. Jest piękna, zabawna, mądra, a na domiar dobrego ma w sobie tyle słodkości.

-To nie będzie dla nas problem.-Zacząłem wyjaśniać.-Mama nie ma nic przeciwko. Dziewczyna się zgodziła, a ja ze szczęścia ją przytuliłem.-Przepraszam ale nie mogłem się powstrzymać.-Ona na pewno się zdziwiła. Po chwili poczułem, że odwzajemniła uścisk.-Mam u ciebie jakieś szanse?

-Masz, ale na jakiś czas wolę byśmy-rozumiem ją. Przecież dostała kosza od swojego crusha, więc musi do siebie dojść. Będę cierpliwy.-jak na razie się kumplowali?-Uśmiechnąłem się i podniosłem oba kciuki do góry dodając do jego głupkowaty uśmiech.

-Dzieci! Kolacja!-Mama zawołał, więc wstaliśmy. Puściłem Mari pierwszą przez drzwi i poszliśmy do takiej jakby jadalni po drodze spotykając Julekę.

Marinette POV

Czułam się trochę nie pewnie, ale z czasem jakoś się lekko rozluźniłam. Przed dwudziesta musiałam wracać do domu. Luka po mimo moich sprzeciwów postanowił mnie odprowadzić do domu uważając, że nie powinnam była sama wracać po zmroku. On się o mnie martwi. Tak szczerze mówiąc to mogła bym się w nim zakochać, ale jeszcze nie teraz. Jak na razie muszę poukładać swoje sprawy sercowe i pozbyć się wszystkich rzeczy związanych z Adrienem z pokoju, a właściwie jego zdjęć wliczając w to również zmianę tapety na komputerze. Po drodze rozmawialiśmy. O różnych rzeczach. O nowej płycie Jaggeda Stone'a i o kilku innych sprawach. Przed piekarnią rodziców chłopak przytulił mnie krótko po czym pożegnał się ze mną i poszedł z powrotem do swojego domu. Kiedy zasypiałam płakałam. Jestem rozerwana po między Adrienem Agrestem-modelem, a Luką Couffainem- uroczym i przystojnym lekkoduchem. Cholera! Jeżeli się jutro nie wyśpię i zaśpię, a co gorsza spóźnię to się chyba zastrzelę. No chyba, że wyręczy mnie Chloe i wykończy mnie swoimi docinkami. Serio nie kumam czemu nie poczekałam, by Ilustrachor wykończył Chloe? Humor poprawiła mi myśl, że Luka ochłodził trochę jej zapał i miałam dziś przez resztę dnia spokój nie wliczając jej wcześniejszych docinek, kosza od Adriena i bycia zakumizowaną. Jutro po szkole wysprzątam pokój ze zdjęć.

-Marinette?-Tikki. Kwami mojego miraculum jest tak jakby głosem mojego zdrowego rozsądku.-Czemu jeszcze nie śpisz?-Otarłam łzy z oczu.

-Nie mogę przestać analizować tego co się dzisiaj wydarzyło.-Kwami lewitowała na wysokości mojej głowy.

-Luka ci się podoba?-Ona czyta mi w myślach?

-Ehh. Tak, ale muszę odpocząć od miłości. A teraz idę spać.-Zamknęłam oczy i zaczęłam usypiać.-Dobranoc Tikki.

Sebastian Michaelis POV

Odczytywałem akurat listę obecności, kiedy przez drzwi do klasy wpadła panienka Marinette.

-Obecna!-Akurat miałem wyczytać jej nazwisko i wstawić nie obecność, ale jak widać.

-Proszę usiąść na miejsce Marinette.-Dziewczyna usiadła i wypakowała swoje rzeczy.-Wpisałem ci spóźnienie. Na przyszłość postaraj się nie spóźniać.-Spojrzałem na srebrny zegarek, który wskazywał pięć minut po ósmej.-Dobrze, więc.-Dokończyłem odczytywać listę obecności i wszyscy byli obecni. Jednak to prawda, że ta klasa ma 99% frekwencji. Byłoby 100, gdyby nie panienka Dupain-Cheng.-Na dzisiejszej lekcji pozwolimy sobie przeanalizować teksty filozoficzne Jeana-Jacques Russo.-Kiedy klasa głowiła się nad tekstem ja ich bacznie obserwowałem i dostrzegłem pewną niepokojącą mnie rzecz.

-Chloe! Sabrina!-Ehh. Takich śmiertelników jak Chloe to powinno się zabijać zaraz po urodzeniu.-Ty Chloe oddaj telefon, a ty Sabrina nie rób notatek za pannę Bourgeois i swoich.-Kujonka przesunęła zeszyt przyjaciółki w jej stronę i kontynuowała pisanie swojej części zadania.-Bourgeois! Telefon!-Dziewczyna udawała, że mnie nie słyszy.

-Sabrina. Czemu nie robisz mojej części pracy?-Zatkało mnie po raz pierwszy od wieluset lat jak żyję na ziemi.

-Kto był przewodniczącym klasy w tamtym roku!?-Trzeba rozwiązać parę spraw. Rękę podniosła Marinette.-Jesteś nią nadal. Wszyscy za?-Las rąk normalnie.-Idź proszę cię po dyrektora, by CHLOE się nie przemęczyła.-To był sarkazm jakby co. Dziewczyna wstała i poszła po człowieka podobnego do sowy.

-Pożałujesz.-Chloe pluje jadem niczym najgorszy wąż. Trzeba ją sprowadzić na ziemię.           

Nutami usłane||LukanetteWhere stories live. Discover now