1. Rozdzieleni

398 13 26
                                    

*Oczami Entity303*

Nie pamiętam nic, poza starciem z Benem i widoku uciekającej siostry. Pamiętam jakieś przebłyski. Białe światło migoczące niemiłosiernie, jakieś krzyki. Ehh.. nie pamiętam, nie wiem co się w ogóle działo. Obudziłem się na ziemi. Leżałem między krzakami w dżungli. Niedaleko mnie leżał mój miecz. Co się w ogóle odwaliło? Usiadłem masując głowę. Spojrzałem na siebie. Miałem poplamioną bluzę od krwi zaś po ranie ani śladu.

-Co sie odjebało.... -Pomasowałem jeszcze raz głowę i sięgnąłem po miecz. Wstałem lekko się chwiejąc. - Ja pierdole... gdzie ja jestem?... W domu? -Rozejrzałem się po otoczeniu. Tak. To był dom. Tylko czemu jestem sam?- Null? Ola? Dona? Gdzie jesteście?! -Zacząłem lekko panikować. No nic, najwyraźniej ich tu nie było. Mówi się trudno. Ruszyłem przed siebie z nadzieją ze spacer mnie rozrusza i odżyję.

Minęło dobre 3 godziny gdy zauważyłem ze się ściemnia.

-Pięknie... -Powiedziałem do siebie po czym wzbiłem się w powietrze by przysiąść na jakimś drzewie. Byleby moby mnie nie sięgnęły. Mam dość wrażeń na dzisiaj. Zamknąłem oczy, przysypiałem. Gdy tu nagle coś mnie wyrwało ze zmęczenia i snu. Jakiś dziwny szelest w krzakach. Myślałem ze to moby wiec zignorowałem to. Zasnąłem.

Następnego dnia ruszyłem dalej przed siebie. Musiałem znaleźć jakież żarcie. Z nieba spadło mi kilka krów. Zabawiłem się. Szkoda tylko ze to nie byli gracze. No ale graczy się nie zje hehe. Po pół dniu wyszedłem z całej tej puszczy. na jej skraju zauważyłem rzekę i świątynię. A czemu by nie zajrzeć? Powoli i ostrożnie wszedłem tam. Nic nie było tylko porośnięte pnączami kamienie i ściany. Na dole było ciekawiej. Znalazłem jakaś skrzynię. No ale chwila. Świątynia. Przecież tu są pułapki. Nic bardziej mylnego. Na ziemi zauważyłem nić która był przyczepiona do pułapki która była gotowa wystrzelić we mnie kilkadziesiąt nawet strzał. Nie dla mnie takie numery. Minąłem to i obrabowałem skrzynię. Znalazło się trochę jakiegoś mięsa, kilka kości i żelazo. Na cholerę mi te śmieci? Jedynie co mnie zaciekawiło to te złote jabłko enchatnowane. Usiadłem potem na schodach świątyni i wpatrywałem się w dal. Myślałem ze jestem sam. Jednak się myliłem. Poczułem nagle na sobie czyjś wzrok. Nieprzyjazny. Wrogi. Musiałem mieć się na baczności. Jednak.. Ten wzrok... Był jakiś dziwnie znajomy. A przynajmniej taki się wydawał.

*Oczami Nulla*

Jedynie co pamiętam to walkę z Benem w domu i rozmowę z Siostrą. Potem wiem ze zasnąłem krwawiąc. A teraz? Obudziłem się na krawędzi jakiegoś kanionu. NO HALO! Co by było gdybym spadł?! Chwila. Rana zniknęła. Mój kokonik także. No nie. Smutno mi bez niego. I no... Jestem w domu. Znów moje kochane kwadraty i ten ciemny kanion. Jak dobrze ze te piekielne moby mnie nie widziały. Wstałem i ruszyłem szukać kogokolwiek. Nie było ze mną nikogo. Gdzie oni się podziali? Zachodziłem w głowę pytaniami jeszcze przez dobrą chwilę. Przeszłem do jakiejś wioski. No cóż. Było kilku graczy. Nie miałem ochoty ich atakować. Nagle usłyszałem jakiś głos w głowie. Kazał mi uciekać do domu Herobrine'a. Nie wiem co to miało być no ale usłuchałem go. Skierowałem się do lasu uważając na graczy by mnie nie zauważyli.

*Oczami Dony*

Noc minęła mi całkiem długo. Miałam wrażenie że ona się dłuży w nieskończoność. Wstałam. Obarykadowałam drzwi wzięłam to co było w skrzyni. Na moje szczęście była tam broń i trochę jedzenia. Wyruszyłam potem w podróż po zimowej tundrze. W głębi serca miałam nadzieję ze spotkam po drodze kogokolwiek.




Uwaga! w tej opowieści będzie występować Carify (postać należąca do Carify z deviantArta)[ https://www.deviantart.com/carify] Oraz Brineary (Postać należąca do Derinks z DevianArta) [https://www.deviantart.com/dierinks]

Dona- Na pomoc Entity303 ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz