Nadrabianie edukacji miało swoje plusy. Nie chodzi tu o nowych znajomych, czy nawet powiększanie swojej wiedzy, co oczywiście też zaliczał do korzyści. Szkolne życie różniło się diametralnie od kręcącego się wokół lodowiska ciągłego treningu. Jeśli spojrzeć na to z perspektywy czasu każda chwila szczęścia, smutku, rozgoryczenia, euforii związana była nierozerwalnie z karierą i dlatego momentami miał tego dość. Łyżwiarstwo było jego pasją, ale też pułapką, właściwie jedyną możliwością spełniania się, ucieczką od każdego problemu, musiał odnaleźć coś innego. Powrót do szkoły był jak obudzenie się ze snu, bądź co bądź był zwykłym nastolatkiem, a wcześniej dzieckiem pozbawionym wszystkiego co człowiek w jego wieku powinien posiadać, swobody, czasu dla znajomych, opychania się słodyczami, wakacji, nawet rodziców. I teraz kiedy wreszcie poszedł do liceum i zakosztował prawdziwie uczniowskiego stylu życia, dziwił się jak wcześniej mógł żyć tylko dorosłymi problemami, gdy te szkolne wydawały się tak głupiutkie. Uwaga za złe zachowanie, kara po lekcjach albo zła ocena, chciało mu się śmiać kiedy nauczycielka historii ze srogą miną wstawiała mu dwóję do dziennika z kartkówki myśląc, że nauczony na błędach po tak ogromnym ciosie poświęci całe ferie nauce na poprawę. Myliła się i to grubo.
Zmieniło się wiele, zaczął się cieszyć z małych rzeczy jak wieczór spędzony na oglądaniu anim z Milą, wyjście z Otabekiem do kina, odwiedziny dziadka, czy zdany egzamin z fizyki. Opłaciło się zarwać nockę, już dwa dni później otrzymał pozytywne wyniki i jako jeden z niewielu cieszył się wolnością od poprawki z najgorszą nauczycielką znaną z oślego tupetu i szczegółowości w sprawdzaniu każdego zadania kilka razy żeby tylko po to, by wyhaczyć jakikolwiek błąd. Razem z Otaebekiem postanowili ten fakt świętować i to dosyć grubo, bo wrócili w środku nocy kompletnie pijani. Po 30 minutach siłowania się z butami i po tym czasie wpadnięciu na to, że łatwiej będzie najpierw rozwiązać sznurówki, próbie wzięcia kąpieli w ubraniu i wlaniu butelki soju od Prosiaka do soku pomarańczowego Nicka padli zmordowani na łóżko w pokoju Otabeka. Starszy w środku nocy uznał, że mu niewygodnie, a pijany Yuri wierci się jeszcze bardziej niż trzeźwy, więc przeniósł się do jego pokoju.
Zza szarych zasłonek wpadały nieśmiałe promyki słońca. Były to jednak zimne promienie, blade i nieprzyjemne. Na jednym z dwóch łóżek, w dosyć dziwnej pozycji, a mianowicie z głową po stronie stóp, i jedną nogą uniesioną do góry, wspartą na drewnianym oparciu łóżka, spał chłopak. Chociaż może właściwie mężczyzna, na co nie wskazywała jego pozycja podczas snu. Chrapał donośnie, czym jego towarzysz z łóżka obok nie specjalnie się przejmował. Zmęczony ciężkim treningiem z poprzedniego dnia, padł na swoje posłanie jak kłoda, nie myśląc o czymś tak prowizorycznym jak prysznic, czy chociażby zdjęcie butów. Pobrudzona pościel to nie jego problem, a przynajmniej nie wtedy gdy nie kontaktował z nikim oprócz swojej ukochanej. Poduszki.
Głośny dźwięk wesołej melodyjki wydobywającej się z telefonu rzuconego niedbale na podłogę, wywołał cichy, ochrypły odgłos sprzeciwu, przerywając na moment donośne chrapanie. Chcąc wyłączyć nieznośne urządzenie NIck złapał leżącą obok poduszkę rzucił nią prosto w źródło znienawidzonej melodyjki. Brzmiała ona jak połączenie odgłosu pisklaczków z dźwiękiem cymbałków i śpiewu małego chłopca, który raz po raz nawoływał „Wstawaj baranie, czas na śniadanie". Zmasowany atak poduszką, oczywiście nie przyniósł zamierzonego celu, dlatego chłopak całą siłą woli zaczął przywracać swoje ciało do normalnej pozycji. Zgnieciona przez sen ręka, blada jak śnieg, okazała się nie mieć w sobie grama czucia. Zrozpaczony Nick rozcierał ją i masował. Zawsze w takich momentach miał dziecinne przeświadczenie, że już nigdy nie odzyska czucia w jakiejś części ciała i będzie musiał polegać na pomocy brata, przy najprostszych, codziennych czynnościach, co mogło się skończyć dla niego już tylko śmiercią.
CZYTASZ
Calineczka| Otayuri
Fanfiction|Zakończone| Kazachstańscy hokeiści w połączeniu z Yurim Plisetskym na jednym lodowisku to zdecydowanie nienajlepszy pomysł. To moje pierwsze opowiadanie, więc nie jest zbyt górnolotne, dlatego proszę o wyrozumiałość 😊