Wejście sowy

394 19 1
                                    

Sebastian Michaelis POV

Klasa w spokoju pracowała. No dobrze. Prawie cała klasa. Przez cały czas chciałem wyrzucić tę blond glonojada przez okno. W szybkim czasie w klasie pojawił się mój szef. Wyjaśniłem sytuację, a ten tylko powiedział.

-Proszę się nie przejmować panie Michaelis.-Jak ja się mam niby nie przejmować?!-Chloe to dobra dziewczyna.-To zdanie spowodowało, że o mały włos nie upadłem na ziemię. Chwyciłem za dziennik, a dokładniej otworzyłem na stronie z uwagami.-Co pan robi?

-Piszę uwagę córce burmistrza!-Chloe prychnęła wściekle.-A oto jej treść."Nie pracuje na lekcji, zajmuje się telefonem. Nie reaguje na polecenia nauczyciela."

-A co ja? Jakaś lokajka, by wykonywać czyjeś rozkazy?!-Rozwścieczony uderzyłem dziennikiem w swoje biurko.

-Za nim zostałem nauczycielem byłem lokajem i wypraszam sobie takie zdania w moją stronę.-Dziewczyna wstała oburzona i wyszła. Cholera jedna. Pan Damokles wyszedł, a ja usiadłem do biurka biorąc parę łyków wody. Nawet mnie chociaż jestem demonem zrobiło się słabo, nie dobrze i ogólnie "do bani" jak to mówi młodzież. Sabrina podniosła rękę dając mi znak bym do niej podszedł. Napisała pokaźnych rozmiarów wypracowanie na dzisiejszy temat. Wstawiłem jej szóstkę wiedząc, że zasłużyła. W końcu zadzwonił dzwonek i młodzież wyszła na przerwę.

Marinette POV

Kiedy wyszłam z klasy byłam zmieszana, a nawet wstrząśnięta tym co zrobiła Chloe. Jak można być tak nie czułym? Rozmawiałam na ten temat z Alyą kiedy poczułam na ramieniu czyjąś dłoń, więc się odwróciłam. Ta dłoń należała do Luki.

-Cześć. Co tak hukło? Słychać było przez ścianę.-Ściany mają uszy.-Ten profesor to się chyba nie źle uruchomił.

-Chloe. Z nią tak zawsze, ale pan Michaelis jako jedyny nie boi się, że zostanie zwolniony z pracy.-To naprawdę było ekscytujące i takie... takie. Brak słów normalnie. Pora na zawodową zmianę tematu  w moim wykonaniu.-Jak tam zespół?-Luka, Juleka, Adrienem, Ivanem i Rose grają w zespole Kitty Section. Są całkiem spoko. Luka wyznał mi wczoraj, że jego największym marzeniem jest, by występ ich zespołu obejrzał Jagged Stone.

Dobrze, ale potrzebujemy dodatkowego gitarzysty. Masz jakieś pomysły?-Po chwili w mojej głowie zaświeciła się żarówka.

-Może zrobię jakieś chwytliwe ogłoszenia?-Chłopak strzelił facepalma, który naszedł doskonale i rozbrzmiał przyzwoitym trzaskiem.

-To doskonały pomysł.-Masując bolące czoło kontynuował.-Może do ciebie wpadnę? Wiesz... byś sama nie siedziała w swoim pokoju.-Już miała coś powiedzieć kiedy Couffaine.-Dopowiedział. Samotni rzadziej się uśmiechają, a ja nie chciał bym, by twój uśmiech przepadł pod kurtyną smutku.-W żołądku zatańczyły mi motyle. Zaczynam się w nim zakochiwać? Tak szybko?

-Ok. Może koło siedemnastej?-Chłopak zasalutował mi z zadziornym uśmieszkiem na twarzy. Jeszcze muszę wytrzymać za nim powiem mu co i jak. Muszę się upewnić czy na pewno jestem w nim zakochana czy może to tylko platoniczna miłość. Teraz miałam w-f. Może dzisiaj zagram z resztą w piłkę? Ciekawe gdzie Chloe?

-Fee!-Wywołałam wilka z lasu.-Wy tak sobie nie słodźcie, bo cukrzycy przez was dostanę.-Olałam ją, pożegnałam się z Luką i poszłam do szatni się przebrać. Oczywiście Chloe kiedy weszła zaczęła komentować naszą figurę. Spokojnie Mari. Zabije ją jakiś sługus Władcy Ciem albo nasz wychowawca. Zgadnijcie. Czy Chloe ćwiczyła? Nie. Brawo, jeżeli też tak pomyślałeś masz milion euro. A dlaczego? Bo nie będzie uczestniczyła w prymitywnych zabawach plebsu, a poza tym nie chce złamać paznokci. Idiotka... nic więcej. Wracając do lekcji. Zostałam ustawiona na ataku, a Adrien Agrest grał w przeciwnej drużynie. Gra była czysta. W większości.

-Coś plączą ci się nogi Marinette!-Zażartował Agrest kiedy odebrał mi piłkę, ale na szczęście po jakimś czasie walki odebrałam mu ją i podałam Alyi, a ona Nathanielowi, który został na siłę wciągnięty go gry. Nathaniel podał. Kimowi, a ten strzelił gola. Na bramce przeciwnej drużyn stał Ivan. Pan od w-f'u odgwizdał koniec i poszliśmy się przebrać. Chloe nawet się nie przebrała. Do diabła z nią. Czemu nie mógłby wyjść z piekła jakiś demon i pożreć jej duszy? A może lepiej nie. Jeszcze, by się rozchorował i umierał w agonii.        

Nutami usłane||LukanetteWhere stories live. Discover now