Cóż. Mari dostała kosza od Adriena Agreste. Co ciekawsze do szkoły głównych bohaterów zaczyna chodzić także i Luka Couffaine, starszy brat Juleki. Niby wszystko ok, ale czymże byłoby opowiadanie bez antagonisty. Czytajcie, a wszystkiego się dowiecie.
Kiedy wróciłam do domu miałam głowę pełną pomysłów,ale jednak nie wszystko szło po mojej myśli i okazało się, że będę musiała jeszcze opiekować się córką koleżanki mamy. Nadji Chamack.
-A niech to!-Wyjęłam telefon i wybrałam numer Luki.-Muszę to odwołać.
-Jeżeli ktoś ma przyjść to zapraszaj.-Moja mama to chyba nie może się doczekać kiedy znajdę sobie chłopaka.-Będzie ci raźniej i będziesz miała z kim rozmawiać próbując zająć się Manon.
-Dzięki mamo.-Przytuliłam rodzicielkę i trzymałam ją w swoich objęciach jeszcze z dwie minuty. Po obiedzie poszłam porobić lekcje, a kiedy skończyłam to ktoś w idealnym momencie zapukał. Była to pani Charmack i córką. Pożegnały się szybko, a ja poszłam z dziewczynką na górę do mojego pokoju.
-Chcesz może porysować Manon?-Muszę ją czymś zająć, by mieć chwilę spokoju. Dziecko z radością w głosie potwierdziło, więc dałem jej parę kartek i ołówek, a samemu zabrałam się za tworzenie wersji demo ogłoszenia. Wydrukowałam parę zdjęć zespołu. Z pracy wyrwał mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Czyżby Luka?-Zostań na chwilę. Muszę otworzyć. Zeszłam na dół i otworzyłam.
-Cześć. Mogę wejść?-Wpuściłam go do środka, a on dał mi kwiaty. Ale się o mnie stara. Wstawiłam kwiaty do wazonu. To jest urocze, że on tak się stara, by mnie poderwać.
-Chodź na górę tylko ostrzegam, że jest tam lekki chaos.-Pokrótce wyjaśniłam mu, że opiekuję się jeszcze przy okazji córką koleżanki mamy po czym poprowadziłam go na górę. Manon podniosła wzrok.
-A ty kto jest?-To pytanie padło w kierunku Luki. Miejmy nadzieję, że Manon nie zrobi mi wstydu przy chłopaku, który się we mnie kocha.
-Luka jestem.- Powiedział wesoło.Usiedliśmy obok biurka, a ja rozłożyłam parę projektów.
-A ja jestem Manon. Marinette cały czas bełkotała o tobie.-Strzeliłam buraka i zawstydziłam się. Dziewczynka wróciła do rysowania. A niech to. Wykrakałam.
-Dobra. To jest to co stworzyłam do tej pory.-Na blacie leżało pięć projektów.-Coś dodać? Albo usunąć?-Jego oczy spojrzały na mnie z ogniem i ogromną radością.
-Nic dodać. Nic zabrać.-Jego wzrok zatrzymał się na jednej z prac.-Druga od lewej jest najlepsza.-Włożyłam kartkę pod ksero-kopiarkę i zaczęłam drukować.
-Ile tego potrzebujesz?-Nie usłyszałam odpowiedzi. Mój wzrok spoczywał na Manon, ale przeniosłam go na chłopaka, który wpatrywał się we mnie. Dźgnęłam go palcem w ramię. Zadziałało.
-Słucham?!-Zaśmiałam się, a on wstał i usiadł po turecku obok Manon.
-Ile kopi potrzebujesz?-Chwilę się zastanowił.
-Z dwadzieścia proszę.-Spełniłam prośbę.-Co tam rysujesz?
-Ilustrachora i Biedronkę.-Chłopak patrzył chwilę na rysunek i po chwili wrócił do mnie. Zaczęliśmy rozmawiać o różnych różnościach. Ciekawe ile osób się zgłosi?
Pod wieczór Luka wyszedł, a pół godziny po nim Manon. Ogarnęłam pokój i tak się zaczęłam zastanawiać co z Adrienem. Czy zerwać z nim jakikolwiek kontakt, czy nie. Nic do niego nie czuję. Nic, a nic. I kogo ja próbuję oszukać? Zrobiłam kolację sobie i rodzicom kiedy przyjdą z piekarni zmęczeni. Położyłam się spać. Jestem padnięta.
Następnego dnia wstałam o dobrej porze i nie spóźniłam się na lekcję. W szkole po pierwszej lekcji wisiały moje ogłoszenia, a pod nimi lista chętnych. Nie była zbyt długa. Ledwo pięć osób. Kiedy podeszłam przeczytać wpisywał się akurat Nathaniel. Nie kryłam zdziwienia.
-Grasz na gitarze?-Chłopak wzdrygnął się. Upsik. Wystraszyłam go.
-Cześć Marinette. Tak. Pora trochę... zabrakło mi słowa.-Chłopka dokończył podpis i schował długopis do kieszeni swojej wiernej marynarki.-Chodzi mi oto, że może jednak, a nuż widelec mi się udać. Dziś na przesłuchaniu dam z siebie jak najwięcej. Naszą rozmowę przerwał głośny śmiech Chloe.
-Ty rudy chyba sobie żartujesz? Nie masz szans!-I poszła sobie. Nath poszedł pod klasę, wyjął szkicownik i ołówek, i zaczął rysować. Chyba przyjdę i posłucham. Lekcje jak zwykle nudy. No może prócz tych z panem Michaelisem. Ciekawię tłumaczy. Wziął dzisiaj Chloe do odpowiedzi za wczorajszy jej wybryk. Dostała jedynkę. Nasz wychowawca ponoć zadzwonił wczoraj do jej ojca, ale najwyraźniej burmistrz nawet z nią nie porozmawiał i może nawet bronił swojej córki. Po lekcja poszłam do sali, w której są prowadzone zajęcia muzyczne z powodu na doskonałą akustykę czy coś w tym stylu. Poczekaliśmy jeszcze pół godziny na paru ludzi. Kiedy zaczęli wsłuchałam się. Pierwszy nie. Drugi nie. Trzeci może się dostanie, a czwarty kompletna klapa. Nathaniel występował ostatni. Wyjął gitarę z futerału. Nath jest mańkutem, więc jak widać gra na gitarze dla leworęcznych.
-Chcę byś zagrał nam swój ulubiony utwór.-Luka dowodził. Zacisnęłam kciuki mając nadzieję, że się uda. Nathaniel wziął głęboki wdech i zaczął grać. Po chwili się zorientowałam, że grał właśnie piosenkę Indili "Derniere Danse". Luka nie przerwał mu więc idzie dobrze. Ma szanse. Kiedy skończył Luka wstał z krzesła i zaczął klaskać.-Bez zbędnego gadania. Dostałeś się. Dzisiaj próba o osiemnastej tutaj. Zanim wyjdziesz dam ci nuty naszego nowego utworu. Nie martw się. Będzie dobrze. Żyjesz?
-Tak.-Podeszłam do nich.-Ja nie śnię?-Luka pokręcił głową dając mu nuty.
-Gratulacje.-Nathaniel podziękował i schował gitarę do futerału, który wziął za rączkę i już szedł do wyjścia kiedy zagrodziła je Chloe.
-Wy chyba sobie żartujecie. To było tak złe, że o mało nie umarłam. Jest rudy. Czaicie. Rudy.- Ktoś tu oszalał. Nath olał jej biadolenie i wyszedł.