Bajarz

365 16 4
                                    

Gabriel Agrest POV

Mój syn miał sesję, a ja siedziałem w swoim gabinecie zastanawiając się jak zdobyć miracula Biedronki i Czarnego Kota. Już miałem zjeżdżać do kryjówki Władcy Ciem, ale kiedy dotknąłem obrazu mojej żony coś mnie odrzuciło. W pomieszczeniu zagrzmiało i do słownie znikąd pojawił się tam młodzieniec o czarnych włosach. Miał na sobie czerwony płaszcz, czarne spodnie i buty koloru brązowego. W lewej dłoni trzymał laskę.

-Witaj projektancie. Mody laborancie.-Wstałem strzepując kurz z marynarki.-Pomogę tobie. Zniszczę lęki i fobie. Zdobędę przedmiot upragniony. Czy nie chcesz odzyskać żony?-Czuję się dziwnie. Ten dzieciak jest dziwny.

-Opuść moją posiadłość albo zawołam ochronę!-Chłopak w ekspresowym tempie znalazł się na przeciw mnie. Stuknął laską w ziemię i znowu coś jakby fala powietrza rzuciło mną na ścianę.

-Jestem demonem. Zła neonem. Pomogę tobie z problemami, a ty zalejesz mnie krwawymi darami.-Dobra. W demona wierzę, ale nie kumam reszty.

-Czego chcesz?-Uśmiechnął się chytrze. Przeczuwam, że golfa trójki to on nie będzie chciał.

-Duszy syna twego. Pięknego mądrego i jedynego.-Zakręciło mi się w głowie.

-Nie zgadzam się!-Wybuchł śmiechem, a jego oczy stały się czerwone. Rozpłynął się w chmurze czarnego dymu i stał się czarnym kotem. W sensie zwierzęciem.-Natalio! Gorylu!-Do biura wpadł ochroniarz.-Załatw tego kota.-Kot wrócił do ludzkiej formy.

-Nie potrzebuję twej zgody.-Muskularny mężczyzna wyjął pistolet.-Idź gorylu do ciasnej zagrody.-Uderzył laską w podłogę, a Goryl znalazł się w klatce. Demon zniknął w ogniu. Cholera. Co by tu zrobić?

Bajarz POV

Przeniosłem się w Paryża mroczny zakątek, ale ze mnie sprytny kotek. Innego demona czuję smród. Pozbędę się go i stworzę demoniczny na ziemi lud. Za zapachem popędziłem, w parę uliczek skoczyłem i kiedy na miejsce dotarłem demona rozpoznałem. W swym małym mieszkanku krzątał się Michaelis, kotów wielbiciel szczwany czarny lis. Zwierzęcą formę przybrałem i do pomieszczenia się wdarłem. Po chwili jednak zdecydowałem, że się Sebastianowi ukażę.

Michaelis POV

W powietrzu unosiła się woń. Dawno przeze mnie zapomniana lecz coś mnie świerzbiło, że coś gdzieś dzwoni. Wtem spod stołu wynurzył się kłęb czarnego dymu, który po chwili przybrał młodzieniec o czarnych włosach i szaroniebieskich oczach. Odziany był on w czerwony płaszcz, białą koszulę i brązową kamizelkę. Przynajmniej to nie jest Grell Suttcliff. W prawej dłoni dzierżył laskę kształtem podobną do długopisu. Demon uderzył laską w podłogę co spowodowało powstaniem fali powietrza, która odrzuciła mnie na najbliższą ścianę.

-Widzę, że się wydostałeś Librisie.-Lucyfer uwięził go za próbę zamachu stanu. Od tamtego dnia demon ten przysiągł zemstę. Libris jest demonem pisarzy i ogólnie tych co mają coś wspólnego ze słowem pisanym.-Tylko jak?

-Proste to jest jak dwa dodać dwa i nie jest to twa sprawa.-Miły jak zawsze.-Lecz ci powiem to więcej niż jednym słowem. Uwolniła mnie mordercza potrzeba, a jak wzywa to mnie moja moc ze szczęścia rozrywa. Zaklęcie zrymowałem i się wydostałem.-Zakończył ukłonem. Wyjąłem z szafki w swojej kawalerce nuż kuchenny, a że jestem typem gentlemana lekko się skłoniłem i zaatakowałem przeciwnika. Trzeba go odesłać do Diabla lub unicestwić jak najszybciej albo Biedronka i Czarny Kot będą mieli łapy i odnóża pełne roboty. Demon literatów sparował mój cios swoją laską. Kopnąłem go więc w piszczel na co zasyczał z bólu. Jak kot. No tak! jego zwierzęca forma to kot, a moja... kruk. Stałem się krukiem i zacząłem dziobać i drapać przeciwnika, a ten wyskoczył przez okno i trzasnął laską w ścianę domu, w którym mieszkałem. Ten rozsypał się tak, że zostały same gruzy. Ja wyleciałem przez okno i przybrałem ludzką postać. Libris uciekał, ale rzuciłem w jego kierunku paroma nożami, z których tylko jeden dosięgnął celu. Na krótki czas powinno, by go to osłabić, ale nie na długo. Czerpie moc z natchnień literackich. O nie! Mark Anciel. Lubi pisać opowieści. Trzeba mu zabrać zeszyt ewentualnie połamać ręce. Lepiej numer jeden.

----------------------------------------------------------------------------

Jeżeli nie wiecie kto to Mark Anlciel to wyjaśniam.

Jest to ofiara akumy z odcinka 17 drugiego sezonu pt. "Reverser" miraculum. Jest nie śmiały i ogólnie bardzo wrażliwy. A oto on.

 A oto on

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


   

Nutami usłane||LukanetteWhere stories live. Discover now