Saule nie powiedziała wiele. Wypiła herbatę i stwierdziła, że czuje się zmęczona podróżą. Otabek odstąpił jej swój pokój i przeniósł kilka rzeczy do salonu, żeby nie przeszkadzać jej w nocy przeszukiwaniem szafek.
- Dziwnie się zachowuje – stwierdził Yuri siadając na kanapie.
- Ma jakiś problem, ale nie przyzna się dopóki sama nie uzna, że powinna – znał swoją siostrę za dobrze, była skryta i nie ujawniała tego co ją dręczy, chyba że sytuacja stawała się na tyle trudna, że sama nie dawała rady. Skoro przyjechała do niego w takim stanie kłopot miała i to dosyć poważny.
- Może chodzi o mieszkanie. Nie daje sobie rady ze spłatą.
- Pieniędzy jej nie brakuje, za dom po rodzicach dostała wystarczająco dużo. Nie próbuję zgadywać, powie kiedy będzie gotowa.
Yuri podziwiał spokój z jakim to mówił, sam umierałby z ciekawości, udawał zimnego, ale tak naprawdę troszczył się o tych na których mu zależało, sam pewnie próbowałby wyciągnąć tajemnicę siłą, a może po prostu był wścibski. Obie cechy stały blisko siebie w oczach innych ludzi i trudni było je rozpoznać u wytrawnego kłamcy. Yuri nie uważał się jednak za kłamcę. Emocje wypływały z niego jak z otwartej puszki Pandory. Szczególnie nie umiał ukrywać tych złych.
- Idziemy na dach? – rzucił pomysł Otabek. Często tam chodzili kiedy któryś miał jakiś problem, a dzisiaj wyjątkowo oboje otrzymali powody do zmartwień. Miejsce na dachu było ukryte pod niewielkim daszkiem, odpadające szare dachówki tworzyły kilka sporych wyrw przez które wyglądał kosmos. W lecie nie dało się wysiedzieć tam za dnia, chyba że miało się ochotę na saunę. Mila czasem popijała tam lemoniadę i pociła swój stres. Zaczynała treningi do nowego sezonu, ciążyła na niej spora presja, została ostatnią podopieczną Yakowa, kiedy Victor przejął na stałe Yuriego, a Georgi zrezygnował z dalszej kariery. Zdemotywowany ciągłymi niepowodzeniami w amoku rozpaczy, spotkał miłość swojego życia, tym razem na tyle poważną, że już miesiąc później dostali zaproszenia na ślub. Mila znosiła humory Yakowa i jego rozstroje żołądka ze spokojem, dopiero po treningach dawała upust złości wygadaniem się każdemu kto wszedł jej w drogę.
Z dachu rozciągał się widok na sporą część miasta, na kilka dalekich dzielnic i kawałek centrum, gdzie jak zwykle panował bezustanny ruch, bez względu na porę dnia i nocy. Poruszające się małe kropki światełek miały istnie niebiańsko kojący dar, wystarczyło na nie patrzeć i napawać się tym spokojem. Siedzieli sami, w ciemności, w oddali panowało życie, szybkie i porywcze, niektórzy rozmawiali, inni się kłócili, jeszcze inni śmiali popijając drinki w kawiarenkach i barach, turyści oglądali kolorowe stragany, samochody trąbiły na siebie poganiając, gdy jakiś gapa przeoczył zielone światło. Patrząc na to wszytko można było poczuć się odciętym grubą kreską od rozgardiaszu panującego na dole, spojrzeć na problemy innych z ogromnego dystansu. Usiedli na rozgrzanym betonie, obierając się o jeden z kamiennym filarów potrzymujący dziurawy daszek. Tłumione przez odległość głosy ulicy zdawały się docierać do nich jakby zza zbudowanej z grubego szkła kopuły. Yuri czuł jak kilka kropelek potu spływa mu po czole. Panował ciepły klimat, za ciepły jak na środek nocy. Jutro musiał wstać do szkoły o 7, ale teraz nie chciał o tym myśleć. Oparł wygodnie plecy i rozprostował delikatnie zdretwiałe nogi. Opadł na lewy bok opierając głowę o ramię Otabeka, od razu czując się odrobinę senny. Odgłos miasta zawsze go usypiał, zwłaszcza stukot kół tramwajów. Zdawało mu się, że częściowo jest już we śnie. Powrócił jednak z krainy marzeń sennych, gdy poczuł w okolicy obojczyka motyli pocałunek złożony ze czcią przez miękkie jak puch usta. Jego wnętrze od razu zatańczyło wprawiając w silniejsze uderzenia bicie serca. Yuri był bardzo delikatny, przez tak długi czas nie pozwolił się do siebie zbliżać bardziej niż nakazywała mu to cnotliwa natura. Ale nie potrafił oszukiwać swoich popędów, które walczyły z rozumem. Nie chciał być aż taką cnotką, jedyne co go ograniczało to strach. Strach przed bólem, bardziej fizycznym niż psychicznym. Nie uważał, żeby mogło się teraz stać cokowliek tak złego, by Otabek go wykorzystał i porzucił. Znał go już tak dobrze, tak długo, wiedział o nim wszytko, przestudiował każde pragnienie, a w większości z nich figurował on sam. Ale Otabek wytrwale czekał, wiernie i oddanie. Nigdy się nie skarżył.
CZYTASZ
Calineczka| Otayuri
Fanfic|Zakończone| Kazachstańscy hokeiści w połączeniu z Yurim Plisetskym na jednym lodowisku to zdecydowanie nienajlepszy pomysł. To moje pierwsze opowiadanie, więc nie jest zbyt górnolotne, dlatego proszę o wyrozumiałość 😊