Ocalę cię, jeśli zdołam

177 19 4
                                    

Nieźle się zmachałem, przy pływaniu.
Gdy już traciłem nadzieję, zobaczyłem brzeg.
Wreszcie - pomyślałem
Gdy tylko wyszedłem na brzeg, przemieniłem się spowrotem, myślałem, że zaraz wypluję płuca. Zamek (ruina) nie wyglądał za stabilnie. Wspiąłem się do okna i zobaczyłem nieźle wkurzonego giganta, na posadzce mosiężną klatkę a w niej moją zgubę. Przydałby się jakiś plan na poziomie. Mam! Tylko, czemu to zawsze sprowadza się to tego samego. Nie żeby mi to przeszkadzało, ale dla niej zrobię wszystko!
TU SPOWROTEM JA
Szczerze mówiąc to powoli traciłam nadzieję, że Loki po mnie wogóle przyjdzie
- twój przyjaciel chyba się spóźnia - powiedział z tym swoim uśmiechem na twarzy okaleczonej po walkach.
I w tym samym momencie na salę, w której od dłuższego czasu trwała zażyła kątemplacja wkroczyła młoda kobieta. Jej skóra była zadbana, w kolorze różanych płatków. O włosach kruczo-czarnych, prostych, rozpuszczonych do pasa. O pięknych, zadbanych rzęsach i w końcu o oczach zielonych, z których buchał płomień tajemniczości. A odziana była w długą czarną suknię, która miała długie rękawy oraz posiadała fragment wykonane ze złota.
I może wydać się wam to dziwne i śmieszne, ale tak jakbym z skądś znała. Poczęła kusić olbrzyma swoimi atutami i z lekkim uśmiechem na jej gładkiej twarzy podchodziła co raz bliżej. Gdy znalazła się blisko klatki, przechodząc puściła do mnie oczko.
- kim jesteś i po tu przychodzisz? - spytał drżącym głosem Thymir
- mam na imię Irina pochodzę z dalekiej północy i jako córka najstarszego jarla  przybywam  załagodzić stary spór o zamczysko i przyległe do niego ziemię  oraz dotrzymać ci towarzystwa na odrobinę dłużej niż chwila.
- i ty tak bez ogródek się na to zgodziłaś?
- no tak, nikt jak do tej pory nie mógł zaspokoić moich potrzeb, ale to sprawa to przy okazji
On patrzył na nią tym wzrokiem typowego faceta kiedy widzi piękną kobietę.
-  Ja jestem Thymir i jeśli nie masz nic przeciwko. Czy mogę być dzisiaj twoim przewodnikiem - powiedział lekko jąkając się wielkolud
- ja nie mam nic przeciwko temu- odpowiedziała, lekko mrużąc oczy
Zaraz po tym on podał jej rękę i udali się na wycieczkę po zamku. Czy tylko  się tak wydaje czy to tylko gra wstępna do czegoś grubszego.
LOKI (jako ta ślicznotka):
Szczerze mówiąc, jak tylko słyszałem, historię każdego kamyczka użytego do budowy tego przeklętego zamczyska to stawałem się co raz to bardziej senny, a nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Ja żądam rozrywki na Freję.
- a tak w zasadzie, ja tak cały czas o sobie mówię, może ty coś teraz o sobie, duszko?
- ja, ja nie mam nic ciekawego do powiedzenia na swój temat?
- a jednak masz coś w sobie co mnie z jednej strony przeraża, a z drugiej intryguje
- może zgłębimy to bliżej?- powiedziałem (a co miałem mu powiedzieć? Gadać od rzeczy na tematy, o których nie mam pojęcia?)  Plan był jeden zabrać mu kluczyki od klatki, zmyć się stąd, a potem to sam nie wiem.
TO JA:
Zaczęło mi się robić nudno. Próbowałam się wydostać na wszystkie możliwe sposoby, ale to nic nie dawało. Pręty w klatce policzone, kamienie w ścianie też co ja mam jeszcze zrobić? Zaraz to to za dźwięki? Jakby rozmowa tylko ledwo słyszalna. Już się domyśliłam kim jest tak naprawdę Irina. Powtarzałam sobie w głowie "Loki  cokolwiek ty wykombinowałeś, wierzę w ciebie z całego serca"
Myślę, że on mnie chyba usłyszał. Taką mam nadzieję.
***Troszkę ponad godzinę później***
Z góry zaczęły dobiegać dźwięki walki, rozbijanego szkła i brzęk metalu. Z góry po schodach zbiegł Loki z kluczami w ręce. Klucz pasował do zamka! Szybko go przekręcił i wypuścili mnie z klatki. Miałam ochotę go przytulić i podziękować za ratunek
- wybacz moja słodka, ale to nie czas na czułości i podziękowania, teraz musimy uciekać zanim tamten się ocknie! Ja zabrałam z jednej ze ścian kamyczek i schowałam do kieszeni w spodniach to tak na pamiątkę, a potem ile tylko sił w nogach wybiegliśmy z ruiny na plażę, gdzie była łódz,  odpłynęliśmy. Gdy już byliśmy mniej więcej 1km od wyspy Zamczysko runęło, a w górę poszła ściana pyłu. Loki spojrzał się na mnie, a ja wtedy pokazałam mu kamyczek
- wiedziałem, że mogę na tobie polegać!- powiedział z uśmiechem i mnie przytulił
- a ja dziękuję za ratunek
Po drodze prowadziliśmy luźną rozmowę
- a tak się tylko spytam. Co chciał od cię wyciągnąć tamten olbrzym?
- wypytywał o ciebie, ale nie zrozumiałam o co mu chodziło
- ja też nie wiem. Nikomu ostatnio nic nie zrobiłem
Ale coś było w jego głosie innego niż inne, z jednak nie chciałam drążyć tematu.
Gdy już dopłynęliśmy na ląd Loki powiedział mi
- wiesz Asgard to nie miejsce dla dwóch, bezbronnych śmiertelniczek, a ja nie zawsze będę na miejscu żeby ci pomóc.
- rozumiem tylko mogę ze sobą zabrać  Agę?
- Tak, już po nią idziemy
Weszliśmy do jednej z komnat gdzie Thor ogrywał Agę w łapki
- ej to nie fair, ty masz wyostrzone zmysły
- no i? A ty małe zwinne rączki
- ekhem- mogę się wtrącić? Wygląda na to, że musicie się pożegnać.
Oni zrobili minę zawiedzonych dzieci i powiedzieli razem
- to juz? Naprawdę?
Wyszeptali coś do siebie na wzajem na uszko i się do siebie uśmiechnęli.

Kłamstwo ma krótkie nogiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz