Miałam mieszane uczucia. Nawet bardzo mieszane. Trochę głupio było jednak zostać wystawionym. Wydawało mi się, że nadajemy na tych samych falach. Z drugiej strony, mimo wszystko, nie oczekiwałam nie wiadomo czego. Chciałam się dobrze bawić, z fajnym facetem. Nie przyjechałam szukać męża. Francesco naprawdę mi się podobał, ale jak nie, to nie. Przeżyję. Było mi trochę żal tej znajomości, ale świat się nie walił. Zadzwoniłam do Cleo.
- Hej, bella! Gdzie jesteście?
- W knajpie przy plaży. Tej z czerwonymi krzesłami.
- Super! To zajmij mi miejsce. Idę do Was.
W końcu po coś się odstrzeliłam nie gorzej, niż stróż w Boże Ciało, szkoda zmarnować efekt. Byłam już na promenadzie, kiedy... ciężko uwierzyć, jakiś wariat na motorze zajechał mi drogę. Nie musiał nawet ściągać kasku.
- Sorry, Francesco, jestem juz umówiona - oznajmiłam, zamiast zwyczajowego "cześć"
- Z kim? - zmrużył oczy
- A to chyba nie jest Twoja sprawa? - uśmiechnęłam się radośnie. Silna, niezależna kobieta... z fochem.
Francesco zaparkował motor i, jak gdyby nigdy nic, ruszył za mną.
- A Ty gdzie idziesz? - trochę mnie zaskoczył
- Na spacer.
Odpowiedź była tak absurdalna, że nie wytrzymałam. Parsknęłam śmiechem.
- Tak, spóźniłem się. No przepraszam.
- Ja się nie gniewam.
- Ale? - do wszystkich jego zalet musiałam dopisać "inteligentny". Albo żonaty. Ale to raczej powinnam umieścić po stronie wad.
- Ale już jestem umówiona. Nie z Tobą - to było z mojej strony dziecinne, wiedziałam o tym. Ale czy kobieta nie mogła czasem strzelić focha? Choćby po to, żeby nie wyjść z wprawy?
- Okej - posłał mi ten swój kpiący uśmiech, jakby przyjmował moje zasady gry - Ja tylko idę na spacer - powtórzył
I tak przyspacerował ze mną razem aż do knajpy, gdzie czekali na mnie znajomi.
- Dani, tutaj! - Cleo wstała od stolika, żebym mogła bez trudu ich znaleźć
- O, Francesco.
- Ciao!
- Wy razem? No no no.
- Proszę, proszę!
- A Wy tak serio?
- Francesco, zostaw Dani w spokoju. To nasza koleżanka.
Istna kakofonia. Włosi przekrzykiwali się jeden przez drugiego. Oni zawsze potrafili zrobić kosmiczną wręcz ilość hałasu. Moje klimaty!
- Basta! - huknął Francesco ze śmiechem - Ja tu jestem przypadkiem. - usiadł koło mnie, położył rękę za moimi plecami i rozejrzał się dookoła
O, żesz - zakpiłam w myślach - To mi się macho trafił. Samiec alfa. Trochę mnie to śmieszyło. Czyżby kolega taki terytorialny?
Zamówiłam ulubioną Pinacoladę. Matteo robił show podrzucając do góry popcorn i zjadając w powietrzu. Duże dzieci, przecież mówiłam. Ręka Franka co jakiś czas "przypadkowo" osuwała się coraz niżej i niżej, aż w końcu objął mnie ramieniem. Spojrzałam na niego unosząc lekko brwi. Zrobił minę niewiniątka i wyszeptał mi do ucha:
- No daj spokój, spotkanie się przyciągnęło.
- Niech Ci będzie - odparłam - Ale i tak odpokutujesz.
CZYTASZ
On. Oni. I ja. #1 (Zakończone) Czas na korektę!
RomanceDo słonecznej Italii jeździłam od wielu lat. Miałam tam swój ulubiony hotel, przyjaciół i miejsce na plaży - niemal drugi dom. Tego lata coś się zmieniło. Pojawił się On. Miał być wakacyjną przygodą, a zmienił moje życie już na zawsze. Nie wiem czy...