Rozdział 47

776 90 5
                                    

Shar

Nie czułam nic innego jak okropny ból w każdej części ciała. Tego nie dało się opisać. To dało się tylko poczuć. Pokonałam dziesięciu - ostatni dwaj mnie zaskoczyli. Jeden z nich wykręcił moje ręce do tyłu. Nie powiem sprytnie to zagrali, bowiem wyczuwałam w moim ciele osłabiającą substancję, truciznę. Z sekundy na sekundę co raz bardziej nie miałam siły walczyć. Drugi natomiast bez zawahania zaczął do mnie strzelać. Jestem pewna, że to był cały magazynek. 

W końcu uścisk na dłoniach poluźnił się, a zaraz po nim usłyszałam cichy jęk mężczyzny, który upadł na ziemię. Jeszcze przez chwilkę próbowałam utrzymać się na nogach, ale organizm nie miał siły już walczyć. Upadłam na kolana, a kątem oka dostrzegłam, że w szyi agenta, który mnie trzymał została wbita strzała z łuku. 

Ledwo przytomna próbowałam wstać, ale czyjaś silna ręka mi to uniemożliwiła. Zacisnęła mi się na ramieniu każąc mi klęknąć kiedy ja już wstałam na jedno kolano. Nie mając siły na opór uległam wracając do poprzedniej pozycji. Tkwiłam tak krótką chwilę, póki druga ręka tejże osoby nie podniosła mojego podbródka każąc patrzeć mi prosto w brązowe oczy oprawcy. Ubrany był jak każdy inny agent Hydry, ale jednak coś go wyróżniało. Zaraz pod haftem na ramieniu miał dodatkowy napis. Czerwony, matowy. Niestety nie byłam w stanie go przeczytać. Obraz już mi się zamazywał.

 - Waleczna jesteś - stwierdził. Poznałam go po głosie. John. - Szkoda cię zabijać. Niestety taki rozkaz - przyłożył mi lufę do skroni. Momentalnie każdy z Avengers i Loki wycelowali w niego. Ale on... Nie pociągnął jeszcze za spust. Czekał na moją reakcję. Ja na to uśmiechnęłam się rozbawiona.

- Zaśmiałabym się, ale wpakowałeś we mnie tyle kul, że nie wiem czy jestem w stanie - wychrypiałam. - Ale proszę bardzo, zrób to. Ukróć moje cierpienie i wykonaj misję, chociaż zapewniam będzie to twoja ostatnia, John.

- Oj Shar, Shar. Sądziłaś, że nie podejrzewałem was o zdradę? O to kim jesteście? Mój wyjazd to był tylko pretekst, aby was sprawdzić. A szkoda, iż oblaliście. Byli z was wspaniali agenci Hydry - pokręcił głową z zawodem.

- Złapanie mnie i Alex również było próbą?

- Nie, nie. Mówiłem Górze, kim jesteś, ale mi nie wierzyli i tak czy inaczej kazali mi przekazać wam misję. Dzięki temu, że miałem rację dostanę zapewne awans.

- Gdzie? Do piekła? - prychnęłam. - W takim razie spotkamy się tam razem. 

- Chciałabyś - zaśmiał się.

- A żebyś wiedział. 

Ziewnął teatralnie.

- Nudzi mnie ta rozmowa, kończmy ją - wycelował lufę w moją skroń. Nie spuściłam wzroku, nie bałam się tego co zaraz może się stać. Byłam na to gotowa od dawien dawna.

- A proszę bardzo - uśmiechnął się szaleńczo. Usłyszałam cichy szmer pociągania za spust, a jednocześnie odgłos przecinanego powietrza. Ciche i szybkie. Nóż. Jęk. Strzał. Ból. Ciemność. 

Narrator

Padł strzał, a zaraz po nim zapanowała cisza. Avengers patrzeli na to wszystko przerażeni - w końcu dziewczyna, z którą spędzili ostatnie dziesięć miesięcy leżała właśnie w kałuży własnej krwi. Zaś Hydra spoglądała z podziwem. John zabił boginię, dziewczynę która szpiegowała w ich szeregach, potężną postać.Każdy z przyjaciół z niedowierzaniem patrzał na ciało Shar mając nadzieję, że zaraz się podniesie. Choćby ledwo przytomna, ale jednak. Niestety nic takiego nie następowało.

Ta chwila mogła trwać minutę, dwie, pięć. Nie zajęła tyle czasu. To działo się w ciągu pięciu sekund, no może sześciu. A w siódmej podbiegł do martwego ciała Bożek Psot, wziął Boginię Mroku na ręce i zanim ktokolwiek zareagował - zniknął, pozostawiając chwilową mgiełkę, która i tak się rozmyła. A w dziesiątej sekundzie dopiero ktoś się odezwał.

- Gdzie on ją zabrał? - wykrztusił Stark. - Pewnie byśmy jej jeszcze mogli pomóc! 

- To była bogini Tony, miała wysoką odporność i wytrzymałość, ale wszystko ma swoje granice. - Steve położył mu dłoń na metalowym ramieniu. - Każdy jest w szok...

- Zabiję gnoja - warknął i ruszył w stronę mordercy Vicky. Chwycił go za szyję i podniósł tak, że nie dotykał ziemi.

- Stark uspokój się, zabijając go nic ci to nie da - wtrąciła się Nat. - Lepiej skup się na znalezieniu Alex, nie wiemy gdzie Loki ją teleportował, a widziałeś w jakim była stanie. Przynajmniej ją ocalmy.

Zapanowała cisza. Anthony się nie odezwał, ale po chwili rzucił mordercę na ziemię i zaczął skanować teren w poszukiwaniu przyjaciółki. 

- Mam ją - odezwał się po chwili i wzbił się w powietrze. Moment później wrócił z Loviatar na rękach. Całe szczęście, że Laufeyson pomyślał o tym, żeby Avengers mogli przejść przez bariery chroniące dziewczynę.

- Wracajmy do wieży - westchnęła Wdowa.

- A Loki? - odezwał się Clint.

- Nie wierzę, że to powiem, ale zaufajmy mu. Jeśli ją gdzieś zabrał musiał mieć ku temu powód. 

16 gwiazdek

Stracone Wspomnienia |Loki|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz