5. Zabawa ze Slughornem.

5.1K 262 113
                                    

         Uwaga: pojawiają się przekleństwa.

Dziewczyna przeszła przez próg i przeleciała wzrokiem po pokoju. Utrzymany był w barwach zieleni i srebra, lecz było coś, co wyróżniało się na tle wszystkiego. Szkarłarna sukienka, leżąca luzem na łóżku.

-Wow, Eric chyba oszaleje jak cie w niej zobaczy. -Cassandra wyobraziła sobie Mulcibera i zaśmiała się pod nosem. Usiadla na fotelu naprzeciwko łóżka. Blondynka rozsiadła sie na swoim łóżku.

-Jeżeli nie chcesz o tym mówić, nie musisz. Moge ci złożyć Wieczystą Przysięgę, że możesz mi zaufać i powiedzieć wszystko. -Rosa uśmiechnęła się ciepło.

-Nikt nigdy mnie o to nie pytał... Ale czuje że moge ci zaufać. Przede wszystkim, urodziłam się 1 lipca 1980...

-CO?!

-Daj mi wszystko wytłumaczyć. W 1991 poszłam na pierwszy rok do Hogwartu. Jako iż byłam czystokrwista, nienawidziłam szlam. -dziewczyna zastanawiła się czy mówić Rosie o Tomie z przyszłości. -Dokładnie 31 sierpnia 1995 cofnęłam się w czasie. Ale zdałam sobie z tego sprawę dzień później, gdy zamiast rodziców zostałam w domu moją babcie z młodości. Dippet się o tym dowiedział, przez list i obiecał zachować to w tajemnicy. Niestety, powrót do moich czasów jest niemożliwy, bo zmieniacz czasu którym cofnęłam się w czasie, zamienił się w pył. Jak widzisz, trzy lata jestem po cofnięciu w czasie i dalej nie moge zrozumieć, że moi rodzice jeszcze nie żyją. -uśmiechnęła się smutno.

Rosa słuchała tego wszystkiego z otwartą buzią. Gdy Cas skończyła mówić, ku jej zaskoczeniu: blondynka przytuliła Burgess.

-Masz swoją babcie. Nie wszystko stracone. Ja też tu jestem. I nie zamierzam uciec. -zielonooka uśmiechnęła się do brunetki. Cassandra jeszcze mocniej przytuliła Biersack.

-Dziękuję.

                                     ***

Burgess miała na sobie długą granatową suknie z tiulowym dołem i koronkową górą. Do tego założyła czarne szpilki. Wyprostowała włosy i nałożyła beżową pomadke.

Ostatni raz przyjrzała się w lustrze i wyszła do Pokoju Wspólnego.

Wszystkie rozmowy ucichły. Każdy chłopak patrzył teraz na Cassandre z otwartą buzią. Dziewczyny patrzyły z zazdrością.

-O kurwa. -w tłumie zagwiazdał Mulciber. Chłopaki otrząsnęli się i wrócili do swoich zadań. Cas spojrzała na szatyna znudzonym wzrokiem. Miał na sobie czarny garnitur i czerwoną muchę.

-No Mulciber, bo się psy zlecą. -Burgess podeszła do przyjaciela.

-No właśnie przyszłaś. -odpowiedział, jakby to była najbardziej oczywista rzecz. Osoby w pokoju chichotały pod nosem.

-Jeszcze raz, będziecie się ze mnie śmiać, to stanie się z wami tak źle, że nie odróżnicie gdzie jest północ. -warknęła dziewczyna.
W pokoju zapadła grobowa cisza.

-O, Cassandra, tu jesteś. -ni stąd, ni z owąd pojawił się Charlie Santoro we własnej postaci. Dziewczyna przewróciła oczami.

-Gdzie niby miałam być? -wysyczała dziewczyna.

-Hola, hola, paniusiu. Spokojnie, tylko cie szukałem. Idziemy? -wyszczerzył się blondyn.

-Zaraz będziesz zbierał swoje ząbki po całym zamku. Idziemy. -warknęła znowu brunetka. Złapała go za rękę i wyprowadziła z Pokoju Wspólnego.

-Zdajesz sobie sprawę, jak bardzo mnie upokorzyłeś? -nie dała mu nawet odpowiedzieć tylko pociągnęła go w stronę sali.

Burgess siedziała przy długim stole obok parkietu. Po jej prawej siedzieli kolejno: Rosa, Mulciber i Riddle. Charlie przed chwilą poszedł tańczyć z partnerką Toma. Wszyscy oprócz Riddle'a pili Ognistą Whisky. Rozmawiali tak, dopóki nie skończyła się pierwsza piosenka i zaczęła druga. Mulciber wstał, ukłonił się w stronę Rosy i wyciągnął w jej stronę rękę. Razem poszli na parkiet. Tom wstał i podszedł do Cas. Wyciągnął delikatnie dłoń.

-Zatańczysz? -zapytał obojętnym tonem, do którego brunetka się przyzwyczaiła.

-Jasne. -Casandra wstała i chwyciła jego zimną rękę.

Dziewczyna od rozu uznała, że Tom jest świetnym tańcerzem. Jego ruchy były płynne i delikatne. Z Burgess zgrywał się idealnie.

-Słyszałem jak postraszyłaś tych kretynów w Pokoju Wspólnym. Jestem pod wrażeniem. -powiedział jej do ucha. Brunetke przeszedł przyjemny dreszcz.

-Banda debili. Ich chyba rodzice w automacie wygrali. -odpowiedziała mu dziewczyna. Tom zaśmiał się cicho.

-Teksty też masz niezłe.

-Wszystkie nasuwają mi się na poczekaniu.

Nastała cisza po której poleciała kolejna piosenka.

-Słuchaj. Pamiętasz jak mówiłem że razem moglibyśmy bardzo dużo? -brunetka przytaknęła głową. -Widzisz, wyróżniasz się spośród innych. Oni działają jak marionetki. A ty jesteś utalentowana i potrafisz być groźna. -Cas zarumieniła się. Nie wiadomo czemu spodobał jej się ten komplement. -Mógłbym Cię trochę podszkolić. Wyobraź sobie: Ja, najpotężniejszy czarnoksiężnik, a ty, najpotężniejsza, moja prawa ręka. A za nami banda Śmierciożerców. Szlamy bałyby się oddychać. Inni czarodzieje kłaniali się gdy przechodzimy. Ministerstwo Magii nasze. Zastanów się.

Dziewczyna zamyśliła się. Rzeczywiście, troche czarnej magii i byłaby postrachem wśród mugoli, szlam i plugawych mieszańcow. Cały magiczny świat w ich rękach.

-Kiedy chcesz zacząć mnie szkolić?

-Zobaczymy z czasem.

Trochę jestem niezadowolona z rozdziału, ale nie chciałam dodawać tu kolejnego spotkania (spoiler).

Ogólnie to wyjeżdżam na tydzień i bedzie cud, jeżeli dodam rozdział.

Gwiazdkujcie i komentujcie! Do następnego, baaaj.

                         

Magia Czasu || Tom RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz