Pożegnałem się z Josèfin pocałunkiem i wychodząc, wreszcie sprawdziłem kto wcześniej do mnie tyle pisał.
[ 8 nieprzeczytanych wiadomości od: Noël; 3 nieodebrane połączenia od: Noël; 1 nieodebrane połączenie od: Mama ]
Czy to już jest ten czas gdy własny przyjaciel martwi się o ciebie bardziej niż rodzona matka? Najwyraźniej tak i martwi mnie to.
Noël nie powinien być aż tak nachalny. W końcu mam przecież prawo bym mógł spotykać się z kim tylko chcę. A czasem potrzebuję luzu od niego.
I w dodatku teraz utwierdził fakt, że dziś nie chcę się już z nim widzieć. Jest 18:04, więc jest jeszcze nawet jasno i mógłbym wyjść na rolki czy co tam by chciał, ale przez to, że zaczął wypisywać i wydzwaniać - pewnie krzyczałby na mnie jak to „ta cała Josèfin jest zła, najgorsza" i „pewnie mnie tylko wykorzystuje", a dziś nie mam ochoty na żaden stres i zdenerwowanie.
Wracałem do domu w naprawdę dobrym humorze. Od dawna nie czułem się tak świetnie.
Ale wszystko musiał zburzyć nie kto inny jak Noël. Nagle poczułem wibracje w moim telefonie i wyciągając go, niechętnie odebrałem.
— Ja pierdole, czego ty chcesz?
— I jak? Nic ci nie jest?
— Nie? Czemu miałoby mi się coś stać?
— Ale muszę wiedzieć czy się z nią przespałeś.
— Tak i to był najlepszy seks w moim życiu. — cały czas mówiłem rozgniewany. Nie mam zamiaru słuchać jego bredni o czymkolwiek co może mi się stać po seksie z przeciwną płcią.
— No to masz przejebane.
— Niby czemu? Ktoś mi strzeli kulkę w łeb za to? Czy seks nie jest już legalny?
— Nie o to chodzi- z resztą! Dowiesz się w swoim czasie.
— Nie. Żądam odpowiedzi teraz.
— Stary, jak chcesz wiedzieć o co mi chodzi, nie przychodź przez... — spojrzał na kalendarz. Wiem to, bo odchylił się i jego głos zanikł. — ... nie przychodź od wtorku do czwartku. Wtedy nic ci nie będzie grozić.
— Należysz do jakiejś sekty, że wiesz co, w jakim czasie się stanie? Lecz się.
— Wiesz co? Koło chuja mi już lata pomaganie tobie. Nie chcesz mnie słuchać, to nie słuchaj. Ale potem nie płacz bym przyszedł i pocieszył. — i się rozłączył.
Schowałem telefon i stanąłem w miejscu. Sprawdziłem kieszenie i wyczułem, że nie mam już fajek. Wypalić całą paczkę w dwa dni? Jak na razie rekord. Więc zaszedłem jeszcze do sklepu i kupiłem jakieś. Generalnie nie obchodzi mnie co palę. Jedynie by było to mocne i mnie odstresowało. Szybko zapłaciłem i od razu po wyjściu ze sklepu, wyciągnąłem jedną i odpaliłem.
Zaciągnąłem się w nikotynowym zapachu, trzymając dym jeszcze przez chwilę w płucach. Wypuściłem go powoli i gdy już mniej więcej się uspokoiłem, wracałem do domu.
I w tym momencie przypomniało mi się co powiedział Noël. „Nie przychodź od wtorku do czwartku". Pomimo tego, że teraz mam już zupełnie wyjebane na tego pedała - zastanawia mnie, co się może wtedy stać. Ona mnie wyśmieje? Ktoś mnie pobije? Dostanę jedynkę z chemii? Ostatnie jest bardzo możliwe. Tak czy owak, nie będę się go słuchał. Zaryzykuję i przyjdę do szkoły.
•
Poniedziałek rano. Najgorsza pora, każdego tygodnia. Z niechęcią podniosłem się z łóżka i poszedłem pod prysznic. Opłukałem się wodą i szybko wychodząc z łazienki, ubrałem na siebie długie, czarne spodnie i szarą bluzę z wielkim logiem NASA na środku.
CZYTASZ
'it's just a friendship'
Fiksi Penggemar[...] „- Noël Devoux - zauważyłem czyjąś dłoń, machającą mi przed twarzą. - Kurwa, zabieraj to łapsko bo mi do oka zaraz paluch wsadzisz. - złapałem za jego nadgarstek i odsunąłem jego dłoń od siebie. - Co ty tam chciałeś? - Noël. Chciałbym cię pozn...