Maria stała przed wejściem do wielkiego pałacu. Za każdym razem kiedy go mijała robił na niej ogromne wrażenie. Był on w kształcie ogromnego węża, zwiniętego i wznoszącego się coraz wyżej. Jedna na szczycie zamiast głowy węża znajdowała się rycząca głowa lwa. Pałac był zbudowany z materiału, który w zależności od pory dnia czy roku mienił się w innych kolorach. Słońce niedawno zaszło za horyzontem i zarówno niebo jak i pałac błyszczały na czerwono. Dostrzegła ciemną postać na jednym z balkonów patrzącą w jej kierunku. Kiedy jednak zamknęła i otworzyła oczy stwierdziła, że musiało jej się to przywidzieć.
Dziewczyna westchnęła. Miała na sobie sukienkę, którą kilka dni temu kupiła wraz z Helenką i Anią. Ah Anna pomyślała Maria będąc jednocześnie zła i zmartwiona ciekawe co teraz robi ta mała diablica. Maria od ucieczki z Anny przeszukała dosłownie całą okolicę, ale nikt nie nie widział szesnastoletniej dziewczyny o ognistym temperamencie. No może nikt poza trójką chłopców, którzy jednak kiedy tylko Maria zaczęła się ich wypytywać o szczegóły umknęli gdzie pieprz rośnie.
Maria westchnęła i spojrzała na niebo. Dochodziła dwudziesta pierwsza trzydzieści, a Pawła wciąż nie było. Spojrzała na siebie i się uśmiechnęła: nigdy nie czuła się taka piękna.
Kiedy tak stała i czekała w pewnym momencie usłyszała chrząknięcie za swoimi plecami.
Zgrabnie się obróciła licząc, że w końcu Paweł po nią przyszedł, jaki jednak był jej zawód kiedy się okazało, że to tylko pałacowy strażnik.
- Oh... - zaczęła wytrącona z równowagi Maria - W czym mogę służyć?
- Pani Maria? - spytał żołnierz zaskoczoną dziewczynę.
- Emmm...Tak? - odparła lekko wytrącona z równowagi.
- Proszę za mną droga Pani - powiedział strażnik i ukłonił się - dostałem rozkazy wprowadzić Panią do środka.
- Ale ja na kogoś czekam - zaprotestowała Maria.
Strażnik pokiwał głową.
- Ja tylko wypełniam rozkazy. Może Pani równie dobrze poczekać w środku. Pani partner z całą pewnością odnajdzie Panią na balu.
Maria chciała się opierać, ale przypomniała sobie, że Paweł i tak spóźnia się już pół godziny. Kiwnęła więc strażnikowi i trochę zlękniona ruszyła za nim.
Pałac był niesamowicie bogaty. Ściany zdobiły złote obrazy przedstawiające tajemnicze sceny, których Maria nie rozumiała. Wzdłuż korytarza, którym zmierzali znajdowały się szatnie, w których goście ubrani w różnego rodzaju nakrycia wierzchnie zostawiali swoje ubrania. Maria jednak szła za strażnikiem, który nie odzywał się do niej ani słowem. Z okien wzdłuż korytarza rozciągał się widok na całą zatokę oraz ciemne uliczki, wśród których z całą pewnością była ta przy której mieszkała dziewczyna.
Doszli do miejsca, w którym korytarz rozchodził się na dwie strony.
- Od tej pory wszystko co zobaczysz albo co usłyszysz nie może ujrzeć światła dziennego. Nie wolno Ci nikomu o tym powiedzieć, napisać, czy nawet wspomnieć. Rozumiesz mnie? - spytał groźnie strażnik, a Maria przełknęła ślinę coraz bardziej przerażona i kiwnęła głową. - W porządku. Tradycją balu jest to, że dziewczęta idą do pokoju dla dziewcząt, a panowie dla pokoju dla panów, aby przed balem móc się lepiej poznać. Niech Pani zmierza korytarzem w lewo, aż dojdzie do wielkich kryształowych drzwi. Tam należy poczekać na rozpoczęcie balu.
Maria podziękowała strażnikowi mimo że nie czuła żadnej wdzięczności, a następnie ruszyła we wskazanym kierunku. Chyba faktycznie była spóźniona, bo czym bardziej zbliżała się do końca korytarza tym głośniejsze głosy wydobywały się z pomieszczenie tam znajdującego się.
Kiedy doszła do kryształowych drzwi aż westchnęła z zachwytu. Pierwsza myśl która przyszła jej do głowy to ta, że jest to najpiękniejsza rzecz na świecie, chwilę później jednak pomyślała, że te drzwi są warte prawdopodobnie więcej niż dostatnie życie dla niej i Anny do końca życia i się skrzywiła.
Kiedy je otworzyła zdała sobie sprawę, że znajduje się w ładnym pokoju pełnym najróżniejszych przysmaków, a przede wszystkim mnóstwa rozmawiających i leżących na kozetkach kobiet i rozmawiających ze sobą. Praktycznie nikt nie zwrócił na nią uwagi co uspokoiło Marię. Kobiety były zajęte sobą. Były ubrane w przeróżne pstrokate stroje oraz makijaże. Maria znów poczuła się biedna patrząc na nie.
- Hej kochana, skąd jesteś? - spytała podchodząc do niej dziewczyna w długim Złotych lokach. Miała na sobie złotą połyskującą sukienkę. U jej boku szła niewysoka dziewczyna w czarnej niezbyt długiej sukience bez ramion. Miała włosy upięte w zgrabny kucyk i nie wydawała się specjalnie zainteresowana Marią. W przeciwieństwie do pierwszej.
- Emmm... - powiedziała speszona Maria - Stąd oczywiście. - odparła i zaczerwieniła się niczym Anna.
Złotowłosa chyba zdała sobie sprawę, że temat nie przypadł Marii do gustu więc postanowiła go szybko zmienić.
- Ja też, a jakby inaczej. - powiedziała się i uśmiechnęła - Nazywam się Sara - wskazała na dziewczynę w kucyku - To jest Nina. Właśnie zdąrzyłyśmy się poznać.
- Ja nazywam się Maria - uśmiechnęła się siostra Anny. - Miło was poznać.
Nina nie wyglądała na specjalnie szczęśliwą z powodu poznania Marii, ale uśmiechnęła się krzywo natomiast Sara złapała ją za rękę.
- Chodźcie dziewczęta znajdziemy trzyosobową kozetkę i trochę porozmawiamy!
***
Podczas rozmowy Maria trochę się ośmieliła. Zjadła prawie kilogram owoców oraz innych przysmaków i z przerażeniem zdała sobie sprawę, że jej brzuch zaczął się odznaczać w jej lejącej się sukience. Dowiedziała się też, że Sara jest śpiewaczką w mieście Tysiąca Życzeń, natomiast Nina marynarzem na statku.Maria przyznała się im też, że pracuje w portowym barze i wcale nie jest jej z tym dobrze. Nina wzruszyła ramionami na to i powiedziała, żeby się nie przejmowała, praca jak każda inna, natomiast Sara stwierdziła, że wpadnie kiedyś zaśpiewać u nich w barze.
Czas płynął Marii tak szybko, że nie zdała sobie sprawy, kiedy minęła dwudziesta druga i wielkie drzwi po drugiej stronie sali się otworzyły. Weszło przez nie kilka kobiet i zaczęły one krążyć między dziewczętami. Jedna z nich podeszła do Marii znajdując ją na liście gości.
- Dla Ciebie mam takie okulary - powiedziała podając jej okulary, które przypominały oczy lwa. Okazało się, że z jakichś nieznanych Marii przyczyn wszystkie dziewczęta otrzymały przeciwsłoneczne okulary. Każda dziewczyna miała inne. Okulary Sary były całe ze złota, natomiast Niny drobne diamenciki i dodawały jej elegancji.
- Szanowne Panie, zapraszamy na bal - zawołała jedna ze służących przekrzykując rozmowy. Kobiety zaczęły wstawać z kozetek i poprawiać suknie. Maria poszła w ich ślady.
Kiedy Maria przekroczyła próg sali balowej zdała sobie sprawę po co jej były okulary przeciwsłoneczne. Cała sala była tak jasna, że nikt przy zdrowych zmysłach nie był w stanie na niej wytrzymać. Wszyscy mieli tutaj okulary. Również mężczyźni.
Tylko jedna osoba ich nie potrzebowała i szerokimi błękitnymi oczami patrzyła się na Maria ze złotej kanapy na końcu sali: Paweł.
CZYTASZ
Usta Zdrajcy
FantasíaDwie zupełnie różne z charakteru siostry, gildia mrocznych rycerzy tkających cienie, dżin, który niespodziewanie zakochuje się w jednej z sióstr i wiele, wiele więcej. "Miasto Tysiąca Życzeń jest moim ukochanym miejscem. Codziennie brudni ludzie prz...