Około godziny dwunastej wróciłam do domu. Miałam strasznego kaca, marzyłam tylko o tym, żeby wziąć tabletkę i położyć się do łóżka. Odłożyłam rower do garażu. Jadąc, bałam się, że złapie mnie policja i będzie mi kazała dmuchać.
Weszłam do domu i od razu w oczy rzucił mi się zniszczony obraz. Westchnęłam i spuściłam wzrok. Odwróciłam się, żeby zdjąć buty. Zrobiłam to, a następnie chciałam pójść do salonu, jednak kiedy podniosłam głowę poczułam ból, rozlewający się po całej mojej twarzy. Zatoczyłam się do tyłu i uderzyłam o drzwi.
- Suzie? - Usłyszałam głos Andy'ego, więc spojrzałam na niego. Stał bez koszulki, ale za to z patelnią w dłoni i patrzył na mnie smutno.
- Nie, listonosz kurwa - Warknęłam i podniosłam się z podłogi.
- Ja pierdziele... myślałem, że to Clifford wrócił po pieniądze - Westchnął, przytulając mnie.
- Pomyliłeś mnie z Michael'em?! - Podniosłam głos - Chyba muszę zacząć wypychać stanik.
- Nie spodziewałem się, że zastanę moją żonę w takim stanie - Próbował się bronić, jednak ja tylko wybuchłam śmiechem.
- Ciesz się, że mam kaca i nie chcę krzyczeć. W innych okolicznościach skończyłoby się to inaczej - Pogroziłam mu palcem. Poszłam do kuchni i wyjęłam z szafki tabletki przeciwbólowe. Wzięłam dwie i wsadziłam do ust, przepiłam wodą i połknęłam.
Stwierdziłam, że śmierdzę i muszę wziąć prysznic. Skierowałam się w stronę łazienki i zamarłam, kiedy spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Mój policzek był cały siny, a pod nosem miałam zaschniętą krew.
- A mówili, nie bierz ślubu - Mruknęłam pod nosem - Ciągle powtarzali, że Ryan będzie lepszy, ale Suzie musiała być mądrzejsza.
Rozebrałam się i wskoczyłam do kabiny prysznicowej. Po umyciu się, rozczesałam włosy i ubrałam piżamkę.
Po raz kolejny poszłam do kuchni, bo zgłodniałam. Jestem prostym człowiekiem, więc zrobiłam sobie kanapkę z sałatą i serem, a żeby nie wyjść na złą żonę to zrobiłam również Andy'emu.
Blondyn siedział na kanapie w salonie, oglądając jakiś denny film. Rzuciłam jedzenie na mały stolik i mruknęłam ciche ,,żryj". Usadowiłam się obok niego. W ciszy jedliśmy śniadanie, ale mi było nie wygodnie tak siedzieć, więc położyłam nogi na udach chłopaka, a głowę oparłam o zagłówek.
- Nie za wygodnie masz? - Połaskotał mnie w stopy, a ja cicho śmiałam się - Ej, to moje skarpetki?
- Ja nie mam żadnych informacji, że są twoje - Wzruszyłam ramionami.
- Musiałaś wziąć moje ulubione ze śmiejącym się kaktusem? - Zapytał z wyrzutem, robiąc minę zbitego szczeniaczka.
- A wiedziałeś, że oczka mu się ruszają? - Próbowałam go podpuścić, co oczywiście mi się udało.
- Suzie, to przecież moje skarpetki, oczywiście, że wiem! - Powiedział, wręcz załamany, łapiąc się za głowę.
- A wiesz, że nie wali się ludzi z patelni?! Nawet jeśli są Clifford'em, któremu, nie wiem dlaczego, wisisz hajs?! - Podniosłam głos, a on wywrócił oczętami.
- Skończ laska. Tego prawie nie widać - Pogłaskał mnie po policzku.
- Dlaczego masz zawsze takie cieplutkie ręce? - Wtuliłam się w jego dłoń, zamykając oczy. Niestety, ale ktoś przerwał nam tą chwilę, ponieważ zadzwonił dzwonkiem.
- Otwórz, ja jestem zajęty - Oznajmił i rozsiadł się wygodniej na kanapie.
- Niby czym? - Westchnęłam, ale wstałam i poszłam do drzwi.
CZYTASZ
Odejdź, to zbyt wiele
Fiksi PenggemarDruga część ,,Współlokator"! 💙 Często było im ciężko, ale mimo to byli szczęśliwi. Nie spodziewali się jednak, że pewnego dnia to wszystko wróci, a ich spokój zostanie zakłócony. Wszystko zaczyna się psuć, ale oni nie chcą przyznać, że nie jest ju...