Dla Misaki_Ichinose
Miłego czytania :D
Za chwilę ruszamy do miasta. Z rozkazu Ferida Bathory'ego mamy pojmać grupkę dzieciaków tam zauważonych. Jak ja nie znoszę tej roboty...Zmierzam właśnie na lotnisko. Mam nadzieję, że Simm i Welt już tam na mnie czekają. Wiedzą, że nie znoszę spóźnialstwa.
Tak jak przewidywałam, stoją przy wejściu do samolotu. Kiwnęłam I'm głową na przywitanie i wsiadłam do ogromnej maszyny. Zajęłam miejsce na jednym z siedzeń, a zaraz obok mnie usiadł Lacus.
Mam nadzieję, że ta misja zakończy się szybko i bezproblemowo, bo dzisiaj jakoś słabo się czuję. Może to przez to, że nie piję dziennych dawek krwi.Po dwudziestu minutach wylądowaliśmy na przewidywanym miejscu i udaliśmy się do miasta. Rozdzieliłam moich podwładnych na trzy grupy po cztery osoby z jedną na czele. Zazwyczaj w mojej grupie byli Lacus i René, ale tym razem przydzieliłam Simm'a do innej grupy, bo byli to niedoświadczeni w boju wampiry. Szliśmy z Lacusem we dwójkę.
Fioletowowłosy próbował zaaranżować rozmowę, ale każdą jego próbę zduszałam w zarodku. Muszę się skupić na misji. Muszę się skupić na opanowaniu. W przeciwnym razie rzucę się na pierwsze lepsze dziecko. Od pragnienia piecze mnie w klatce piersiowej. Muszę to wytrzymać. Nie mam wyboru.
Właśnie wracamy do samolotu. Został nam jeszcze jakiś kilometr do przejścia. Te dzieciaki idą tak wolno, ale nie chcę ich straszyć jeszcze bardziej, co nie spodobało się Lacusowi, ale nie za bardzo mnie to w tamtej chwili obchodziło.
Gdy poczułam, że moja samokontrola nie jest już tak silna, jak była na początku misji, kazałam Lacusowi zostać w pewnym miejscu, a sama odeszłam trochę dalej, by przywołać się do porządku.
Zajęło mi to więcej czasu niż przypuszczałam, a w dodatku moje starania nic nie dały. Stąpałam to bardzo, ale to bardzo cienkim lodzie.
- Shinozaki, znowu nie piłaś krwi, no nie? - usłyszałam za sobą ten beztroski, obojętny ton. Lacus.
- Zostawiłeś dzieciaki bez opieki? Nie pomyślałeś, że mogą zwiać? - powiedziałam groźnym tonem, nie odwracając się do mężczyzny. Nie może zobaczyć w jakim stanie się znajduję.
- Pomyślałem. Zdążyłem zaprowadzić je do samolotu. Jesteś już tutaj prawie pół godziny. Za godzinę wracamy do bazy, bo mamy zaczekać na inną frakcję. - powiedział. Dotarło do mnie, że zignorował moje polecenie, ale zrobił dobrze.
- Dobrze. Wracaj do samolotu. Niedługo się tam pojawię. - powiedziałam tonem nie znoszącym sprzeciwu. Ale nie doczekałam się odpowiedzi. Może po prostu bez słowa odszedł.
Złapałam się za brzuch i zgięłam się w pół, w przepływie kolejnego palącego bólu.
Zacisnęłam mocno powieki, by się uspokoić. Nagle poczułam dłoń na ramieniu. Zostałam brutalnie odwrócona i postawiona do pionu. Przede mną stał Lacus i patrzył na mnie karcącym wzrokiem. Zacisnął dłonie na moich ramionach, dzięki czemu skupiłam całą swoją uwagę na tym bólu, a nie na palącym w klatce piersiowej.- Musisz pić krew. Inaczej wpadniesz w furię, tego chcesz? - zapytał, mocniej ściskając moje ramiona. Musiałam się bardzo powstrzymać, żeby nie jęknąć.
- To nie twój interes, Welt. - powiedziałam zimnym i bezdusznym tonem, na jaki było mnie tylko stać i wyrwałam się z jego uścisku.
- Masz, wypij to. - wyciągnął w moją stronę swój dzienny przydział krwi.
- Nie. Wracaj do samolotu. - odpowiedziałam i chciałam się od niego odwrócić, ale niestety mi się to nie udało.
Mężczyzna złapał mnie agresywnie za żuchwę.
- Jak sama tego nie wypijesz, to cię do tego zmuszę.
Chciałam się mu przeciwstawić, ale bałam się, że zrobię mu krzywdę, że się nie powstrzymam. Nawet głowy nie mogłam opuścić. Musiałam patrzyć w te jego czerwone, teraz przepełnione złością, czerwone ślepia.
Nie widząc u mnie choćby żadnej ochoty na współpracę, wypełnił swoje usta czerwoną cieczą. Ułożyło mi, odpuścił...
Pomyliłam się.
Przycisnął usta do moich. Zacisnęłam jak najmocniej szczękę, ale on agresywnie ją otworzył. Do mojego gardła wpłynęła ciecz o metalicznym posmaku. Nie miałam wyboru, musiałam to połknąć. Pragnienie było zbyt silne. Gdy to zrobiłam, odepchnęłam od siebie Lacusa. Byłam na niego wściekła, chociaż wiedziałam, że dobrze zrobił.
Kopnęłam go z całej siły w brzuch, aż odleciał pięć metrów dalej.- Do samolotu, ale już. - powiedziałam zimno i ruszyłam w stronę maszyny, zostawiając Lacusa za sobą.
Wypełniając raporty w swoim pokoju, rozmyślałam o dzisiejszym dniu. Wiem, źle się zachowałam.
Wstałam od biurka i wyszłam z pokoju, kierując się do pokoju Lacusa.
Gdy dotarłam pod jego drzwi, zaczęłam się wahać. Ostatecznie odepchnęłam od siebie wszelkie wątpliwościi zapukałam. Po kilku sekundach drzwi się otworzyły, a po drugiej stronie progu stanął fioletowowłosy.- Shinozaki, co tu robisz o tak późnej porze? - zapytał od niechcenia, ale odsunął się abym mogła wejść, co też uczyniłam.
- Fakt, jest późno, ale nie wytrzymałabym do jutra. Chciałam ci podziękować i przeprosić. Dobrze zrobiłeś. - powiedziałam, patrząc w jego oczy. Uśmiechnął się lekko.
- Nie ma za co, Yoshiko. - odpowiedział. Pierwszy raz powiedział do mnie po imieniu, chociaż już dawno mu na to pozwoliłam. Odwzajemniłam uśmiech.
- Ja już pójdę, odpocznij przed jutrem. - powiedziałam i chciałam wyjść, ale złapał mnie za ramię zanim zdążyłam dotknąć klamki.
Obdarowałam go pytającym spojrzeniem, a ten przyciągnął mnie bliżej i złożył delikatny pocałunek na moich wargach. Spojrzałam na niego zdezorientowana, z lekkimi rumieńcami.
- Dobranoc Yoshiko-chan. - powiedział i otworzył przede mną drzwi.
- T-tak, dobranoc. - odpowiedziałam I wyszłam z jego pokoju, kierując się do swojego.
Czy to możliwe, że odwzajemnia moje uczucia...?
***
I jak? Może być? Ten shot mi się przyśnił dzisiaj :'D
CZYTASZ
One Shots [Anime] PL ✏️
Hayran KurguOd jakiegoś czasu w głowie kłębi mi się wiele opowieści, których nigdy nie napiszę jako książkę. Postanowiłam, że gdzieś muszę to zapisywać i tak powstał pomysł na one-shoty z Anime. -Akagami no Shirayuki-hime -Akatsuki no Yona -Amnesia -Assassinat...