18》Niedoszły teść《

204 15 5
                                    

Sprawdźcie czy czytaliście poprzedni ;)

---

Mężczyzna gromi mnie wzrokiem, ale widzę też jak jeden z jego kącików ust lekko unosi się do góry.

Jest szczęśliwy, że nie jestem już z jego córką. Od zawsze podświadomie tego chciał.
Tak na prawdę chciał, albo ślubu, albo żebyśmy się rozstali. Jak widać jedno z jego pragnień się spełniło. Może nie do końca jak on tego chciał, ale...

- Zatrzymaj się.- mówi gdy jestem już za drzwiami.

Staje, jednak nie odwracam się w jego kierunku.

- Podobno to ty z nią zerwałeś.- jego głos jest dosyć surowy.

Słyszę dźwięk zamykanych drzwi.

- Tak.- mówię spokojnie chociaż wiem, że nie muszę się już hamować i spokojnie mogę mówić to co myślę.

- Pomimo, że ją skrzywdziłeś i zdradziłeś to dobrze się stało.

- Nie zdradziłem jej. Zresztą... Myślcie sobie co chcecie. Ja znam prawdę.- wzruszam ramionami i odchodzę.

- Luke.- słyszę za sobą i ponownie staje, ale tym razem się odwracam.

- Tak?

- Nie obchodzi mnie już czy ją zdradziłeś czy nie.- podchodzi do mnie - Mam ochotę ci przywalić, jednak się powstrzymam, bo już nic nas nie łączy.

- To bez sensu. Powinien pan właśnie przez to mnie uderzyć.- mówię lekko zdziwiony.

Samo to, że ten facet w miarę normalnie ze mną gada jest dziwne.

- Nie chce robić sobie kłopotów, ani tobie też.

- Dziękuję, że pan jest tak dobroduszny.- prycham.

- Hemmings, nie przeginaj.

- Nic nie mówię.

Mężczyzna gromi mnie wzrokiem poraz kolejny, ale ignoruje moją wypowiedź.

- Skoro się już rozstałeś z moją córką to mam nadzieje, że to już na dobre. Nie chce żebyś znów zaczął się obok niej kręcić.

- Nie mam zamiaru. Pan dostatecznie mnie zniechęcił do powrotu i związku z pana córką.

- Czyli mój plan poniekąd się powiódł.- uśmiecha się i krzyżuje ręce na klatce piersiowej.

- Pan chciał naszego rozstania.- marszcze brwi.

- Chciałem i teraz nie mam zamiaru się tego wypierać. Byłem pewny, że jak będę naciskał na ślub to w końcu pękniesz i odejdziesz, jednak okazało się, że owiele skuteczniejsze są twoje sms'y.

- Nie uważa pan, że to moja prywatna sprawa z kim pisze i o czym?

- Teraz to już i tak nie ważne. - wzrusza ramionami - Masz się po prostu nie zbilżać do Evie.

- Mam pan to jak w banku, a teraz do widzenia.- mówię i idę do windy.

Czuje palący wzrok mężczyzny na swoich plecach jednak się nie odwracam.

Zjeżdżam windą na dół i wychodzę z budynku. Poraz ostatni spoglądam na apartamentowiec i żegnam się tym samym ze starym rozdziałem swojego życia, który właśnie się kończy.

Podchodzę do swojego auta. Dziwię się gdy zauważam jakąś kopertę za wycieraczką.
Szybko chowam swoje rzeczy do bagażnika, zamykam go, biorę kopertę i wsiadam do auta.

Otwieram ją i jestem zdziwiony widząc pieniądze i liścik. Biorę list i zaczynam czytać.

"Masz tu dwa tysiące, dupku."

Rozpoznaje pismo ojca Evie.

Mam ochotę mu rzucić w twarz tą forsą, ale nie ma go w pobliżu, a mi hajs tak czy tak się przyda, dlatego nie wracam się na górę i nie oddaje mu tego hajsu, tylko wyjeżdżam z osiedla i jadę przed siebie.

---

Jakieś teorie, co będzie dalej?

The Blue of his eyes || L.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz