1,5 roku później
W skrzydlatej dolinie noce były niezwykle piękne. Niebo zawsze przepełnione gwiazdami, świecące magiczne drzewa w sercu doliny gdzie leżała blond włosa piękność. W tę część doliny nikt nie chodził, wejscie tam było trudne i zawsze się błądziło. Nie można było nawet zobaczyć serca z góry, powniewz las się maskował i wyglądał tak samo. Jednak w wspomnianym miejscu zelżała dziewczyna. Leżała ona w idealnie okrągłej przepaści do której łatwiejsza droga można było wejść przez tunel. Dziewczyna leżała na głazie otoczonym wodą. Miała długie piękne złote włosy, na których był diadem z kryształów które nocą odbijały blask księżyca. Oczy polalowane czarnym tuszem nigdy się nie zmazywały z twarzy drobniejsze dziewczyny. Miała piękną blada perłowa karnację którą zakłócały dziwne białe świecące znaki na ciele na którym leżała biała suknia. Na jej szyji był niebieski kamień który zdania na dzień stawał się przeźroczysty i dużo mniejszy jakby jakaś magia zmieniała go wpasowywujac w kolory dziewczyny. Na jej gładkich nogach, gdzie jeden biały symbol był w połowie przeźroczysty, spoczywały szklane buty które również odbijały blask. Dziewczyna była młoda, miała równo 18 lat. Nie wyglądała jakby od półtora roku była martwą, wyglądała jakby położyła się i usnęła na ten czas. Jej włosy które w tedy były krótkie odrosły i były po samiutkie kostki,a twarz? wyszczuplała na raka kobiecych kształtów. rośliny ją porastające tworzyły cos na wzór prześcieradła i kordły, kto normalny nie miał by odcisków od głazu? Szczególnie gdy leży się na nim już tyle?Dziś jej dzień, dzisiaj ma 18 urodziny. Jej pozycja rodzi pytania, dlaczego wygląda tak? jakim cudem się nie rozpadła jeszcze w pył?
Nie ma odpowiedzi, albo jest, tylko my jej nigdy nie odczytamy.Nocą gdy pełnia księżyca zaświeciła wprost w serce skrzydlatej doliny oświetlając dziewczynę w śmiertelnym śnie, na niebie pojawił się blask. Był on szczero złoty i tak jasny że wyglądał jakby kawałek słońca odczepił się od wielkiej kuli ognia i właśnie sfruwał na ziemię.
Wyglądało to majestatycznie. Jadnak to nie był odłamek słońca. Był to archanioł Gabriel, ojciec śpiącej piękności. Jak księżniczka zaklęta w kamieniu niezmiennie od 20 pełni jeśli nie mniej leżała na głazie czekając. Dziś nadszedł ten dzień, kiedy stała się kobietą i jej ojciec miał ją obudzić.
Stanął przy głazie gdzie wcześniej narodziła się jego córka a teraz śpi w śnie śmierci i dotknął jej dłoni. Jej ciało zareagowało błyszcząc się na biało.
-Moja córko, nie będziesz spać tu wiecej, zakończylaś zło, ale dobro nie istnieje bez zła, ono się odradza. Twoja nowa rodzina, przyjaciele, potrzebują cię, więc wstań, idź i im pomóż...
Kwiaty zaczęły się odsuwać z dziewczyny, znaki na jej ciele rozświetliły się a ona sama zaczęła płonąć białym ogniem.
-twoj krew nimfy zmieszała się z krwią anioła, połączyłaś się z nim (nawiązka do legendy). A teraz otwórz oczy... Otwórz swoje oczy!
Krzyklam archanioł Gabriel swym jedwabnym głosem. Usta i wlsoy dziewczyny zaświeciły się na biało.
-twoj ojciec cię wzywa do życia otwórz swoje oczy...
Mężczyzna znów się wzniusl w niebo a czas zwolnił, zerwał się wiatr który otulił dziewczynę. Otworzyła oczy.
Otworzyła oczy które były jak dwa kryształy o barwie kości słoniowej.
CZYTASZ
Lively
Fanfiction"Zeszyt ojca skrywał coś jeszcze niż przepowiednię, skrywał część dalszą tego co się stanie"