Rozdział 2

5 0 0
                                    


Roger

Wychodzimy niezauważeni z budynku. Kilka godzin później otwieramy drzwi do Instytutu. Witają nas owacje. Grace odwraca się do mnie z zdezorientowaną miną. Nikt nie zdradził jej do końca planu przebiegu akcji, gdyż wiedzieliśmy, że się nie zgodzi. Pewnie myślała, że od razu będzie musiała zawitać do Jeffa na przesłuchanie. Uśmiecham się do niej, kiedy Lucas i Scott podnoszą i podrzucają ją prawie pod sufit. Zaczyna krzyczeć z radości. Patrzę w jej stronę, aż do chwili kiedy podchodzi do mnie Carter. Klepie mnie po plecach i opiera razem ze mną o najbliższą ścianę, przyglądając się zamieszaniu.

Carter jest moim bratem i tak naprawdę nie ma na imię Carter. Zmienił nazwisko i imię, kilka lat temu, do akcji. Jednak tak bardzo mu się spodobało, że zostawił je sobie i od tej pory wszyscy muszą się tak do niego zwracać. Oczywiście to nie jest żaden problem, gdyż i tak nikt nie pamięta jak naprawdę się nazywa. Oprócz mnie, ale przyzwyczaiłem się już do tego.

Mój brat jest ode mnie starszy o trzy lata. Nie jesteśmy za bardzo do siebie podobni. Nie licząc koloru oczu odziedziczonego po ojcu.

Wśród tłumu podniesionych dłoni, widzę ją. Scott nosi Grace na barana i obraca się razem z nią wokół własnej osi. Ona uśmiecha się, zamyka oczy i podnosi głowę w stronę sufitu. Potem rozprostowuje ręce. Jej uśmiech trochę przygasa, otwiera oczy. Kieruje spojrzenie na mnie. Schyla się, mówi coś Scottowi i po chwili biegnie już w moją stronę. Odchodzę od ściany, żeby ją uścisnąć, ale ona omija mnie i wpada w ramiona Ryana, który stał kilka kroków koło mnie.

Myślałem, że to poniżej jego godności schodzić na dół. Myślałem... W sumie nie wiem, co myślałem. To nie ma znaczenia. Przyglądam się Grace i Ryanowi.

- Ups... Musiało zaboleć. – Słyszę głos Cartera tuż obok mojego ucha. Kładzie dłoń na moim ramieniu. – Nie martw się, kiedyś się jej znudzi. – Uśmiecha się do mnie.

- Ja mam Lynette, ona Ryana. Znamy się od dzieciństwa. Jest dla mnie prawie jak siostra. Znamy się na wylot. To raczej nie wróży dobrego związku, prawda? Poza tym to Grace. TA Grace. Już ci to mówiłem. Ile razy mam powtarzać?

Carter wzdycha.

- Prawie. Przestań ją traktować jak siostrę i nie mów jej wszystkiego. Może to nic nie zmieni, ale zawsze warto spróbować. Co do Lynn... – Przechyla głowę w lewo. Ku nam zbliża się Lynette. – Błagam cię skończ z tym. To nie ma najmniejszego sensu. Przestań w końcu udawać.

Lynn podchodzi do mnie. Wita się z Carterem. On uśmiecha się i kiwa głową.

- Zastanów się. – Mówi do mnie i znika w tłumie.

Plan HWhere stories live. Discover now