Rozdział 2

1.2K 81 23
                                    

- Jakieś plany na dzisiaj? - spytał mnie ojciec, gdy jedliśmy śniadanie następnego dnia.

- Może pójdę się przejść. Zresztą sama nie wiem - odparłam, podpierając głowę ręką.

- Aileen, włosy - tata wskazał na moje blond kosmyki, wiszące dosłownie kilka centymetrów nad miską z owsianką.

Szybko odrzuciłam głowę do tyłu, a włosy naturalnie opadły mi na plecy.
Muszę przyznać, że czasami przeszkadzały mi w codziennych czynnościach. Jęknęłam znudzona.

- Co ja będę tutaj robić? Londyn jest taki nudny.

Gdy byłam u brata w Paryżu zdecydowanie nie miałam czasu na nudzenie się.
Co chwile wychodziliśmy do teatru, na koncerty lub po prostu na kawę.
Co prawda wszystkie te atrakcje były również w Londynie, ale Francja to nie to samo.

- Mogę wziąć cię do pracy - zaproponował ojciec, ale ja pokręciłam głową.

- Nie jestem już małą dziewczynką. Co będę tam robić - zanosić dokumenty?

Uśmiechnął się i powiedział:

- Niekoniecznie. Dziś odwiedzi nas detektyw. Musi odzyskać pewne zdjęcia. To bardzo delikatna sprawa.

Uniosłam brwi zainteresowana. Ta sprawa zapowiadała się ciekawie, naprawdę ciekawie.

- Będziesz z nim rozmawiać, tato?

- Ja i Mycroft. Ty też mogłabyś z nami negocjować. Myślę, że spodobałoby ci się.

Pokiwałam głową. Szybko dokończyłam śniadanie i pobiegłam do pokoju ubrać się.

Przeszukałam dosłownie całą szafę, ale nie wiedziałam co założyć. Zawsze, gdy potrzebowałam ciuchów wszystkie dziwnym trafem nie pasowały do okazji.

W końcu postanowiłam założyć granatową sukienkę, lekko rozkloszowaną przed kolanami z delikatną koronką gdzieniegdzie.
Jako, że na dworzu było dość chłodno naszykowałam też płaszcz z niedźwiedzim futrem.

Ruszyłam do łazienki, bo zawsze wyznawałam metodę, że makijaż dopełnia cały efekt. Po pomalowaniu oczu i nałożeniu różu na policzki nałożyłam jeszcze matową pudroworóżową pomadkę na usta.

Wyszłam z pokoju łapiąc torebkę.

- Dla kogo się tak wystroiłaś? - spytał mnie ojciec.

- Wychodzę z domu. Muszę jakoś wyglądać.

Pokiwał głową rozbawiony. Zamknęliśmy dom i wsiedliśmy do samochodu.

Myślałam, że pojedziemy do gabinetu ojca i tam będziemy rozmawiać z detektywem, ale ruszyliśmy w stronę Pałacu Buckingham.

- Pałac? - spytałam zdziwiona.

Tata potwierdził. Wysiedliśmy z samochodu, po dojechaniu na miejsce.

Gdy weszliśmy do wnętrza zamku zdjęłam płaszcz. Było tu ciepło, w przeciwieństwie do temperatury panującej na dworzu.

Ojciec zobaczył pana Holmesa, a tamten spojrzał pytająco na mnie.

- Spokojnie, Mycrofcie - uścisnęli sobie ręce.

- Przepraszam za mojego braciszka -  powiedział mężczyzna, po uściśnięciu mojej dłoni.

- Chyba często musisz to robić - odparł mój tata.

Spojrzałam na młodszego Holmesa i stojącego obok faceta. Ku mojemu zdziwieniu detektyw miał na sobie biały...szlafrok.

- A to pewnie doktor John Watson - mój ojciec podał rękę kompanowi Holmesa - Wcześniej służył pan w piątym pułku piechoty.

- Tak - odpowiedział Watson.

-Mój pracodawca jest wielkim fanem pana bloga.

- Pracodawca? - zadał pytanie doktor.

- Najbardziej przypadł mu do gustu fragment o metalowej kuli.

Teraz tata podszedł do detektywa, a ja pomyślałam jak niedorzecznie to wygląda. Eleganckie stroje, bogate wnętrze i brunet w szlafroku.
Naprawdę mnie to bawiło, ale wyraz mojej twarzy wskazywał tylko obojętność. Zawsze taka byłam - poważna.

- Najmłodszy pan Holmes. Na zdjęciach wyglądał pan na wyższego - stwierdził ojciec.

- To przez to, że mam dobrany płaszcz i niskiego przyjaciela - odparł detektyw, a Watson zrobił dziwną minę.

On chyba nie był zbyt odpowiedzialny. Jak można przyjść do Pałacu Buckingham w szlafroku?
Usiadłam na kanapie rozbawiona, ale wciąż nie dałam tego po sobie poznać.

Byłam przecież poważną kobietą.

I'm serious, Mr. HolmesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz