"Życie każdego człowieka jest baśnią napisaną przez Boga"~ Hans Christian Andersen
— Co to ma znaczyć, że Gilbert Blythe jest zaproszony na twoje przyjęcie?
Ania nie mogła uwierzyć w słowa swojej najlepszej przyjaciółki. W końcu każdy zauważył, że Ania i Gilbert nie rozmawiali ze sobą, a nawet unikali, już od trzech miesięcy. Dlatego właśnie tak niezrozumiałym dla Ani był fakt, że Diana postanowiła zaprosić chłopaka na swój bal. Organizowała go z okazji swoich szesnastych urodzin, na co mogła sobie pozwolić, należąc do jednej z najbogatszych rodzin w Avonlea. Ania zdążyła rozmarzyć się o byciu księżniczką, ale nie spodziewała się chłopa na balu, który, swoimi buciorami, naniesie błota na parkiet królewski. O księciu na białym koniu nie marzyła, poznała już trochę życia i wiedziała, że ważniejsze jest marzenie o zostaniu nauczycielką niż marzenie, by jako panna młoda stać na ślubnym kobiercu. W końcu, na bal również mogła założyć suknię, może nie białą i bez welonu, ciągnącego się po ziemi jak przepływający strumień, ale to wciąż było jakąś namiastką wesela. Przecież i tak nie chciała być niczyją żoną, więc poza samą magią ceremonii, nie było w ślubach nic godnego jej uwagi.
Na nieszczęście Ani, w ciągu ostatnich dwóch miesięcy, urosła nieco bardziej niż by sobie tego życzyła, przewyższając przy tym sporo swoich koleżanek, a od Diany była wyższa już o głowę. Ania zazdrościła przyjaciółce bycia drobną i niską. Zazdrościła tego, że Diana nie dorównywała chłopcom wzrostem, a była od nich niższą o tę drobną, cudowną różnicę. Wyrośnięcie z sukienki było dla Ani tragedią, nawet większą niż obecność Gilberta na przyjęciu panny Barry. Szesnaste urodziny najlepszej przyjaciółki zapowiadały się w oczach Shirley-Cuthbert równie szczęśliwie, co tragedia szekspirowska. Jej płacz z powodu sukienki poruszył nawet serce Maryli, która zlitowała się nad nią i obiecała uszyć jej nową sukienkę codzienną, z prostego szarego materiału, a trzy za małe na nią ubrania, pozwoliła jej sprzedać w Charlottetown i kupić za uzyskane pieniądze jakąś nową, balową. Jerry nie bardzo cieszył się na wieść o wyjeździe z Anią do miasta, tylko po to, by ta kupiła sobie sukienkę, dlatego postanowił dokuczać jej przez całą podróż. Zaczął od śpiewania francuskich piosenek.
— Za każdym razem — powiedziała, gdy nie mogła już wytrzymać w swoim postanowieniu niereagowania i westchnęła z zażenowania.
— Po co ci w ogóle ładniejsza sukienka? Tobie i tak już nic nie pomoże — stwierdził chłopak, przerywając na chwilę śpiewanie.
— Oh zamknij się już — pisnęła.
Na miejscu nie był bardziej zadowolony niż w czasie jazdy. Nie dość, że musieli wyruszyć z samego rana, przez co jechali kilka godzin w ciemnościach, to i wracać będą musieli tego samego dnia, zapewne również nie zdarzając przed nadejściem nocy. Chłopak nie wszedł do środka sklepu, przeglądanie sukienek uznał za uwłaczające jego męskości, więc wolał pozostać przed budynkiem. Jednak nie oddalał się zbytnio, wiąz miał przed oczami obraz, gdy go pobito i bał się, że sytuacja mogłaby się powtórzyć. Ani bez większych problemów udało się sprzedać sukieneczki i dostać za nie ładną sumę, która spokojnie wystarczy jej na kupno nowej. Jedynym problemem był wybór. Jak miała zdecydować się na jedną, otoczona tak wieloma pięknymi sukniami? Wybieranie samej było niemożliwe, dopiero pomoc sprzedawczyni pozwoliła uporać się z decyzją na najlepszą z nich. Mimo wielkiego wyboru, wśród całej gamy kolorów, czerwieni, zieleni błękitu czy różów, idealnym wyborem okazała się czysto-biała. Wysoki kołnierz w koronkę przyozdabiał jej szyję, rękawy oczywiście miały bufki, lecz kończyły się przy łokciu, a w pasie przyszyta była zdobna wstęga, wypuszczająca falę spódnicy. Właśnie ta sukienka była tą idealną, jakby nie należała do Ani, uczennicy z Avonlea, tylko do Kordeli, księżniczki samego Camelotu.
CZYTASZ
Imaginacja
FanfictionJak zapanować nad wyobraźnią, która po protu wylewa się w momentach, gdy powinna być stłumiona i siedzieć cichutko w kącie umysłu nie zakłócając dziewczynce dnia? Nie da się, nie można, to niewykonalne i niemożliwe, choć tak wielu ludzi marzy o tym...