5.

624 36 7
                                    

Byłam zestresowana, sama już w pewnym momencie zapomniałam po co to wszystko, ale już stało się, nastąpiło pukanie do drzwi. Przełknęłam ślinę i podeszłam do drzwi komnaty i delikatnie je uchyliłam, posyłając w stronę czarnowłosego delikatny uśmiech.

- Wchodź - uchyliłam szerzej drzwi, a chłopak wszedł do środka. Zamknęłam z powrotem drzwi i wzięłam głęboki wdech, odruchowo przymykając powieki.

- Miło, że zgodziłaś się jednak pozwolić mi przejrzeć twoje teksty - uśmiechnął się w moją stronę.

- Myślę, że poznanie opinii innych nade mną przezwyciężyło - odparłam obojętnie i podeszłam do biurka, na którym leżały kartki. - Nie śpiesz się, chcę żebyś wszystko dokładnie przejrzał i powiedział mi swoje zdanie - spojrzałam na niego, a on spuścił wzrok ze mnie na kartki i usiadł na krześle przy biurku.

- Ile mam czasu?

- Ile chcesz, zależy mi na szczerej i dokładnej opinii - odpowiedziałam. - Jeżeli będziesz chciał o coś spytać będę na balkonie - dodałam i nie czekając na odpowiedź wyszłam na balkon. Podeszłam do barierki i zaciągnęłam się świeżym powietrzem. Są tutaj zaledwie kilka dni, a już sprawiają mi mętlik w głowie. To szalone, naprawdę szalone.

Nie minęło nawet dziesięć minut, a Diego zawołał mnie z powrotem do środka.

- Jeżeli mam być szczery...- spojrzał mi prosto w oczy. - Masz potencjał, Vi. Widać, że lubisz to robić, ale brakuje tutaj czegoś. Mogę wziąć kilka kartek i pozmieniać trochę?

- Jeżeli to konieczne to tak, mam nadzieję, że dzięki temu staną się lepsze - wstał z krzesła i zaczął kierować się w stronę drzwi.

- Kiedy już skończę pracować nad poprawianiem tekstu zajmiemy się muzyką, okej? - zatrzymał się w miejscu gwałtownie i tym samym dzieliło mnie od niego kilka centymetrów. Patrząc mi w oczy zaczął schylać się, a ja położyłam dłonie na jego klatce piersiowej i delikatnie odsunęłam.

- Dobranoc, Diego - odezwałam się cicho i otworzyłam mu drzwi. Spojrzał na mnie ostatni raz.

- Dobranoc, Violetta - wyszedł, a ja zamknęłam za nim drzwi. Już zaczynam mieć tego dość, a to dopiero początek.

***

- Mam nadzieję, że nikt z was nie zapomniał, że dzisiaj macie jazdę konną - powiedziała moja mama kiedy wychodziliśmy z sali śniadaniowej. Od samego rana nie odzywam się i jeżeli ma być to ważne to nawet nie mam zamiaru się odzywać. W dalszym ciągu jestem zła na nią, ale przecież nie mogę tego okazać, bo pomimo wszystko jest to królowa i należy się jej szacunek.

- Nie możemy robić innych rzeczy? Piękny dzień, a my idziemy tylko pojeździć konno - odezwał się Diego, który w dalszym ciągu nie wspomniał jeszcze nic o moich tekstach i ewentualnej poprawie.

- Książę, uważam, że i tak na za dużo sobie pozwalacie - posłała w jego stronę delikatny, wręcz zanikający uśmiech. Nie odpowiedział, a jedynie westchnął ciężko pod nosem. - Violetto, chcę cię widzieć wieczorem u mnie w komnacie - zwróciła się tym razem do mnie. Przytaknęłam, a po chwili nie było już jej obok nas.

Weszłam już na swojego osiodłanego konia, który został zaprzężony przez stajenną. Wyjechałam ze stajni i czekałam na zewnątrz na moich towarzyszy.

- Cisza - obok mnie pojawił się książę Leon. Spoglądnęłam na niego kątem oka. - Dalej stawiasz opór, księżniczko?

- Nie sądzę, że powinno dalej cię to interesować - mruknęłam obojętnie i wyglądałam do stajni czy Diego i Ludmiła już jadą.

- Nie wyglądasz na zadowoloną. Diego nie spełnia twoich oczekiwań? - spojrzałam tym razem na niego, a on patrzył w stronę stajni z delikatnym, chytrym uśmiechem.

- Intryguje cię to, książę? - podniosłam brew.

- Intryguje mnie to kiedy pozwolisz mi tobie pomóc - spojrzał tym razem wprost w moje oczy, tak, że aż poczułam jak zakręciło mi się głowie. Nie czekając dłużej poruszyłam ogłowiem, a koń ruszył z prędkością jakiej oczekiwałam. Moja samotna podróż nie trwała jednak długo.

- Hej, gdzie tak pędzisz? - ponownie obok mnie pojawił się Verdas.

- Jak najdalej od ciebie - wymruczałam i przyśpieszyłam, starając się nie zwracać na niego uwagi.

- Chcesz się ścigać? - wyobraziłam sobie jak się uśmiecha.

- I tak przegrasz - prychnęłam, zerkając chwilowo w jego stronę.

- Myślę, że ty jednak boisz się przegranej - wzięłam głęboki wdech.

- W porządku - zwolniłam tępo, a po kilku chwilach stałam w miejscu. - Przekonajmy się o twoich zdolnościach - rzuciłam, a kącik moich ust drgnął ku górze. Usłyszałam jak prychnął cicho pod nosem.

- Odkąd i dokąd? - spytał, ustawiając się koniem obok mnie. Spojrzałam na niego, a następnie na drzewo, które było oddalone od nas na około czterysta metrów.

- Co robi przegrany? - spytałam.

- Cieszę się, że jesteś już gotowa na porażkę - uśmiechnął się szarmancko - to ustalimy po twojej przegranej, księżniczko - zignorowałam całkowicie jego odpowiedź i przygotowałam się mentalnie na to.

- Trzy...dwa...jeden! - odliczył, a po tym nasze konie ruszyły. Mimowolnie na moją twarz wbiegł uśmiech i starałam się go prześcignąć. Starałam się konia zmusić do jak najszybszego biegu aż w końcu wyrównałam prędkość z szatynem. Zerknął na mnie przelotnie z delikatnym uśmiechem. Drzewo było coraz bliżej aż w końcu dobiegliśmy do niego w tym samym czasie.

Moje włosy miały dosłownie burzę, ale kiedy obydwoje się zatrzymaliśmy i spojrzałam na niego zaczęłam się śmiać.

- Wygląda na to, że nie ma przegranej - odezwałam się z bananem na twarzy i czekałam na jego reakcję. Spojrzał na mnie bez emocji, ale na jego twarz wpłynął szeroki banan. Nie wiedząc czemu podeszłam do niego i pacnęłam w ramię. - Mogło być gorzej.

- Sądziłem, że jednak faktycznie przegrasz i jako zadanie dla przegranej pozwoliłabyś mi zajrzeć w twoje teksty - odparł. Tym razem na mojej twarzy pojawiło się skupienie.

- Dlaczego ci tak na tym zależy? Jestem zwykłą osobą, a ty uparłeś się na to żeby akurat moje teksty zobaczyć.

- Jesteś księżniczką - zaczął, chwytając z drzewa jabłko. - Masz ciekawy życiorys i łączy nas coś jednego.

- Co? - zmarszczyłam brwi.

- Zobaczysz - uśmiechnął się do mnie i podał jabłko koniu. Obserwowałam to z zmarszczonymi brwiami, nie potrafiąc znaleźć dobrej odpowiedzi. - Nie przejmuj się mną. Po prostu przyjdzie moment, w którym nasze drogi skrzyżują się - dodał i to było ostatnie co mógł powiedzieć. Podjechali do nas Diego i Ludmiła, a po tym każdy zajął się drugą osobą.

W mojej głowie jednak dalej dzwoniły słowa Leona. Ten chłopak stawał się coraz bardziej dziwny.

***

princess || violetta x leonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz