Marinette POV
Zaciekle uczyłam się z Alyą do poniedziałkowej kartkówki i trzeba powiedzieć, że szło nam całkiem dobrze. Nie kryję, że co jakiś czas na myśl przyszedł mi Luka, ale jakoś z trudem mi się udawało go wypierać, by zapchać łeb informacjami, które mogą się przydać na kartkówkę. W pewnym momencie tata przyniósł nam na przekąskę trochę ciasteczek. Ehh. Jeżeli przetrwam weekend i w poniedziałek się nie spóźnię to będę mistrz. Materiał jest trudny, ale czego się spodziewać po liceum. Nagle zza okna na zewnątrz mnie i moją przyjaciółkę dobiegły krzyki ludzi. Podeszłam z przyjaciółką do okna i jak się okazało kolejny nieszczęśnik został zakumizowany i co gorsza ten złoczyńca kierował się w stronę mojego domu. Wyglądał jak połączenie średniowiecznego grajka z rockmanem i trochę zombie, ale jeszcze nie za bardzo w stanie rozkładu. Muszę się przemienić, ale nie mogę przy Alyi.
-Musisz się ukryć.-Popchnęłam Alyę w stronę szafy, w której kazałem jej się ukryć.-Idź pozwiedzać Narnię.-Przyjaciółka chciała zaprotestować, ale nie pozwoliłam jej na to i uspokoiłam ją obiecując, że się ubezpieczę i ukryję. Kiedy Alya siedziała, cicho w szafie ja się przemieniłam szeptem wypowiadając hasło transformacji tak, by się nie zdradzić. Już jako Biedronka popędziłam w kierunku złoczyńcy. Miał niebieskie włosy, fioletową skórę, czarne paznokcie i brązowy średniowieczny strój biedaka. Trzymał w dłoni... zakumizowaną kostkę do gry na gitarze.
-Marinette!-To Luka. Jego głos był rozpaczliwy i błagalny.-Chodź do mnie!-Na szczęście krzyczał w stronę domu jakby co.-Kocham cię!-Strzeliłam facepalma, bo to drugi już człowiek zakumizowny, bo się we mnie zakochał. Pierwszy był Nathaniel, ale do jego akumizacji przyczyniła się głównie Chloe, której Władca Ciem powinien pomnik postawić za to, że ona tak bardzo mu pomaga. Zaczęłam podchodzić szybkim krokiem, ale on zamachnął się ręką, w której trzymał kostkę i powstało coś na podobieństwo srebrnej wstęgi/łuku, które pomknęło w moim kierunku. Zrobiłam unik, a świetliste coś zniszczyło czyjś samochód.-Odejdź stąd. To nie twoja sprawa.
-A wiesz, że niszczenie mienia to przestępstwo?-Rezolutny głos Czarnego Kota jak zawsze musiał powiedzieć cokolwiek. Nawet tylko po to, by wkurzyć złego.-A Marinette jest pod naszą ochroną, więc znikaj stąd na cmentarz Truposzu.-No i się wkurzył. Zaczął trzaskać w nas swoją bronią. Z trudem udało nam się bronić. Nagle mnie oświeciło. On chce Mari, więc ją dostanie. Zaczęłam się wycofywać, by móc bezpiecznie się odmienić.-A ty gdzie idziesz? Nie zostawiaj mnie piękna!-Nic nie odpowiedziałam tylko pognała kilka ulic dalej i przemieniłam się na powrót w Mari. Dobra! Teraz do Luki i Kota. Biegłam ile sił w nogach i po kwadransie byłam na miejscu. Chłopaki walczyli w najlepsze. Trzeba interweniować.
-Ejj! Luka!-Dobra przestali się tłuc. Luka zaczął do mnie podchodzić. Powoli. Kot chciał coś zrobić , ale spojrzałam na niego groźnie dając mu do zrozumienia, że ma się nie wtrącać.
-Nie jestem Luka.-No tak. To jaki pseudonim wymyślił Władca Ciem tym razem?-Nazywam się Mroczny Trubadur.-Władcy Ciem kończą się pomysły czy jak?-Kocham cię. Nad życie. Błagam daj...-zrobiło mi się go szkoda. Przytuliłam go powalając przy okazji z ziemię. Z dłoni wypadła mu kostka. Ale tego nie zauważył.
-Też cię kocham, ale nie rób nikomu krzywdy.-Dyskretnie pokazałam Czarnemu Kotu zakumizowany przedmiot i dalej odwracałam uwagę Luki. Kot szybko użył kotaklizmu i nim się Trubadur obejrzał przedmiot był zniszczony. Luka stracił przytomność, a ja weszłam do domu i swojego pokoju. Rodzice schowali się do piwnicy, a Alya kryła się w oknie z telefonem w ręku. No cóż... wepchnęłam ją z powrotem do szafy blokując drzwi i się przemieniłam. Wróciłam na miejsce akcji łapiąc i oczyszczając akumę. Luka znowu stał się Luką.
-No nie. Nic nie pamiętam.-Spojrzał na mnie i mojego kompana, i chyba wtedy dotarło do niego co się stało.-Mocno narozrabiałem?
-Może. Niezwykła Biedronka.-Chmara biedronek naprawiła szkody, a ja poszłam w swoją stronę dając Czarnemu Kotu, że nie chcę jego towarzystwa tu. Ten się tylko zasmucił i poszedł sobie.-A ty Luka idziesz ze mną.-Złapałam chłopaka za rękę i zarzuciłam swoje jojo na jednej z latarni. Po chwili byłam z nim na balkonie mojego domu.-Muszę ci coś powiedzieć. Luka... pod maską Biedronki tak na prawdę kryje się... Tikki. Odkropkuj.-Chłopak się zdziwił i rozdziawił usta.-Tak to ja. Marinette.
-Ło ty zołzo.-Odwróciłam się w stronę Alyi, która uśmiechał się do mnie tak jakby mówiła "Nu nu nu, ciuś ciuś ciuś."-Mnie nie powiedziałaś, a jemu tak. Dobra... nie przeszkadzam.-Zeszła z powrotem do mojego pokoju.
-Marinette.-Luka nerwowo podrapał się po karku. Nie pozwolę mu się jąkać. Ja...
-Ja ciebie też Luka.-Wtuliłam się w niego. Odwzajemnił uścisk. W sercu poczułam ciepło. No i nauka poszła w las. Jutro nadrobię jeżeli WC nie zechce nikogo akumizować. Luka wyszedł dwadzieścia minut później. Alya zaczęła mnie łaskotać za to,że jej nie powiedziałam, a później i ona wyszła i uczyłam się do trzeciej nad ranem.

YOU ARE READING
Nutami usłane||Lukanette
FanfictionCóż. Mari dostała kosza od Adriena Agreste. Co ciekawsze do szkoły głównych bohaterów zaczyna chodzić także i Luka Couffaine, starszy brat Juleki. Niby wszystko ok, ale czymże byłoby opowiadanie bez antagonisty. Czytajcie, a wszystkiego się dowiecie.