Marinette POV
W niedziele po śniadaniu pościągałam zdjęcia Adriena ze ścian i je wyrzuciłam, ale kiedy zeszłam z workiem na dół, by wyzbyć się pakunku jak na złość wór się rozerwał i wszystko wyleciało na podłogę. Mama, która akurat szykowała obiad przyjrzała się uważniej i się zainteresowała.
-Czy to nie ten chłopak, w którym się kochasz? Dlaczego chcesz wyrzucić jego zdjęcia?-Jakby nie mogła dalej przygotowywać obiadu, ale chyba się nie wywinę.
-Mamo.-Odrobinę zesmutniałam.-Powiedziałam mu co do niego czuję, ale on mnie odrzucił no i pojawił się rok starszy brat koleżanki z klasy i...-Skupione spojrzenie mojej mamy świdrowało mnie na wylot.-Zakochałam się w nim. No i... jesteśmy parą.-Na twarzy mamy pojawił się uśmiech. Zawołała tatę i powiedziała mu co i jak.
-No to kiedy go poznamy?-Zaczęłam wrzucać śmieci do śmietnika i szybko zastanowiłam się nad odpowiedzią. Moi rodzice są trochę zbyt ciekawscy czasami. Ale z drugiej strony to ja im powiedziałam o Luce.
-Nie w najbliższym czasie, ale powiem wam o nim tyle, że jest romantyczny, szarmancki, gra na gitarze. Ma dość osobliwy styl.-STOP Marinette! Nie rozpędzaj się. Wszystko w swoim czasie. Nie wiesz jak zareagują. Niech najpierw przetrawią fakt, że w ogóle mam chłopaka.-Muszę się pouczyć na jutrzejszą kartkówkę. To ja idę.-Poszłam do swojego pokoju i siadając przy biurku wyjęłam książkę i zeszyt od matmy zagłębiając się w ich treść, by cokolwiek zostało mi w głowie. Uczyłam się do obiadu, a po obiedzie postanowiłam się przejść. Chodziłam sama, ale w pewnym momencie moim oczom ukazał się miły dla oka widok. Mianowicie z przeciwległej strony szedł pan Michaelis z jakąś kobietą. Śmiali się, rozmawiali i trzymali się za ręce. Kto zabroni. To, że nauczyciel to też może mieć normalne życie i miłość. Gdy znaleźliśmy się dość blisko siebie przywitałam się z nimi krótkim i zwięzłym "Dzień dobry."
-Witaj Marinette. Gdzie idziesz?-Profesor miał na sobie czarny t-shirt z kotem, czarny płaszcz i pentagramem, a go tego spodnie jeansowe.
-Chyba sama nie wiem, bo idę... tak jakby... bez celu.-To źle zabrzmiało. Czy ja się krępuję? Bądź co bądź rzadko kiedy spotyka się nauczyciela na mieście poza szkołą.-To ja już będę szła i miłego dnia życzę. Do jutra panie Michaelis.-Pożegnałam się i Poszłam w swoim kierunku.
*W Poniedziałek*
Lekcja matmy. Nasz nauczyciel powitał nas uśmiechem jakby było z czego się cieszyć. Uczyłam się, ale ja wiem, że się nie uda.
-Wyciągamy karteczki.-Klasa wykonała polecenie i podpisała się na nich. Znaczy się prawie cała klasa, bo Chloe postanowiła robić po swojemu. Siedziała w swojej ławce.-Ojej.-Pan Michaelis podał kartkę w córce burmistrza.
-Dziękuję Sebastianie.-Jak ona może tak się zwracać do nauczyciela? Pan Michaelis wrócił do biurka i wziął plik kartek, która rozdał całej klasie. Jak się okazało były to kartki z pytaniami. Miałam grupę D. Na kartce było dziesięć zadań. Jedne były łatwiejsze, a inne trudniejsze. Zaczęliśmy pisać. Max zorientował się przy okazji, że pytań mamy nie przepisywać. czas piętnaście minut. Skup się Mari. Dasz radę.-Sebastianie.-Wirus Chloe.exe się uruchomiła. Potrzebny jest jakiś lepszy antywirus.-Przynieś mi coś słodkiego i... może do tego jeszcze kawę mrożoną.-Pan Michaelis z prawie kamienną twarzą, na której malował się lekki wyraz zdenerwowania podszedł na przeciw Chloe. Ukląkł na jedno kolano. Przyłożył prawą dłoń do sera, a lewą oparł o lewe kolano.
-Yes, my Lady,-Na twarzy blondynki pojawił się tryumfalny uśmiech, który przerodził się w złość kiedy profesor wstał i wyciągając długopis przysunął jej kartkę do siebie. -ale za nim wykonam panienki rozkaz to wstawię jej jedynkę, bo jak widzę za kartkówkę nie ma się zamiaru brać.-Czy on właśnie sprankował Chloe? Tak. To było genialne. Chloe zrobiła się czerwona jak burak i zaczęła rzucać w niego zawartością swojej torebki. Kiedy rzuciła w jego kierunku flakonikiem perfum myślałam, że to się skończy co najmniej złamanym nosem nauczyciela, ale się myliłam, bo wychowawca złapał go dosłownie na moment przed zetknięciem się z jego twarzą. Ma niezły refleks.-Proszę to pozbierać i udać się do dyrektora panienko.-Postawił perfumy na ławce przed Chloe. Dziewczyna wybiegła z klasy rzucając groźbami w kierunku nauczyciela.-Czas minął. Sprawdźcie odpowiedzi i odurzcie kartki na brzeg ławki.-Bogu dzięki, że zdążyłam zrobić te dziesięć zadań z piekła rodem. Nauczyciel zebrał kartki i udał się z nimi z powrotem do swojego biurka.-Sprawdzę ja wam teraz i oddam, a w tym czasie możecie sobie porozmawiać, ale nie głośno, bo w klasach obok też są lekcje.-Ja i Alya zaczęłyśmy gadać o tym co się stało.
-Wow. A wyobraź sobie pana Michaelisa we fraku za czasów kiedy był kamerdynerem.-Uruchomiłam wyobraźnię patrząc w kierunku skupionego nauczyciela.
-Do twarzy, by mu było.-W pewnym momencie przede mną i moją przyjaciółką pojawiła się kartka na której był rysunek. Spojrzałam na tego kto ją tam położył. Nathaniel. Przyjrzałam się rysunkowi, który przedstawiał naszego wychowawcę jako lokaja. W czarnym fraku i krawatem, a do tego białe rękawiczki. Zatkało mnie.-Masz talent. Kiedy ty to?
-Parę dni temu zacząłem rysować, a że nie dawno skończyłem i usłyszałem waszą rozmowę to postanowiłem wam pokazać.-Po chwili chłopak zgarnął rysunek i poszedł z nim do swojej ławki. Gadałam z Alyą do momentu kiedy pan Michaelis ogłosił, że już ocenił prace.
-Oceny są następujące. Agrest, pięć. Chloe, jeden.-Kto by się spodziewał?-Sabrina i Max. Wy macie szóstki. Alix, trzy, a ty Nathanielu masz trójkę. Alya, trzy. Marinette, cztery. Nino, trzy.-Wyczytał jeszcze parę ocen i schował kartkówki do swojej skórzanej aktówki. Chloe wróciła pod koniec lekcji smutna i załamana. Lol. Jestem szalona, czy to normalne, że cieszę się z jej nie szczęścia? Chyba tak.
YOU ARE READING
Nutami usłane||Lukanette
FanficCóż. Mari dostała kosza od Adriena Agreste. Co ciekawsze do szkoły głównych bohaterów zaczyna chodzić także i Luka Couffaine, starszy brat Juleki. Niby wszystko ok, ale czymże byłoby opowiadanie bez antagonisty. Czytajcie, a wszystkiego się dowiecie.