Rozdział VI

25 8 0
                                    

  Następnego dnia powiedziałam Rikki o umówionym spotkaniu z Erenem i jego dwójką najlepszych przyjaciół. Z moją nogą było już lepiej. Co prawda chodziłam o kulach, ale przynajmniej Eren nie musiał mnie już dźwigać na plecach. Wyszłyśmy z namiotu około godziny 14:30.

- Emma napewno nie boli cię ta kostka?
- Nie. Wszystko jest bardzo dobrze. Troszkę zaboli jak czasami na nią stanę, ale jest dobrze.

Gdy dotarłyśmy usiadłyśmy pod drzewo i czekałyśmy na resztę. Po chwili zobaczyłam Erena, a za nim Mikase i Armina. Podeszli do nas i usiedli pod drzewo.

- Cześć dziewczyny. Przedstawiam wam moich najlepszych przyjaciół.
- Hejka. Jestem Armin. Miło mi was poznać - powiedział blondyn.
- Ja jestem Mikasa - rzuciła z lekkim niezadowoleniem.
- Cześć ja jestem Emma, a to jest Rikki - powiedziałam.
- Coś ci się stało z kostką? - zapytał blondyn.
- A nic takiego strasznego.
- No proszę, opowiedz.
- Okej. To było tak...

Zaczęłam im opowiadać o całym zdarzeniu. To jak wpadłam na Erena. Akurat wtedy Mikasa wyglądała odrobinę złowieszczo.

- I w ten sposób mam skręconą kostkę. Ale nie gniewam na Erena. Sama jestem sobie temu winna.
- Trochę przykra sprawa, ale przez to teraz się zaprzyjaźniliśmy - oznajmił Armin z pocieszającym uśmiechem.
- To może opowiecie nam coś o sobie? - dodał po chwili blondyn.

Zaczęłyśmy z Rikki opowiadać o sobie i o swoim życiu. Oni też nam coś o sobie opowiedzieli.
Koniec końców tak długo rozmawialiśmy pod tym drzewem, że zeszło nam do wieczora.
Gdy szliśmy przez las usłyszeliśmy stupot końskich kopyt. Nagle zza drzew i różnych krzaków wyłonił się kapitan Levi. O mało co nie zemdlałam z wrażenia. Wyglądał tak majestatycznie!

- Eren do cholery! Gdzie ty się włóczysz!? - oznajmił gniewnie kapitan.
- Yyy... Ja no ten...
- Nie czas na wytłumaczenia. Musisz teraz jechać ze mną do obozu.
- Tak! - krzyknął chłopak po czym wsiadł na konia kapitana.
- Mikasa. Armin. Odprowadźcie te dwie do ich namiotu. Później z nimi pogadam.
- Oczywiście! - krzyknęli jednocześnie, salutując.

Wtedy Kapitan Levi odjechał z Erenem na czarnym wierzchowcu.
My natomiast szliśmy do obozu na nogach. Nie szło to za bardzo sprawnie z powodu tego, że chodziłam o kulach.

- Nie potrzebujesz pomocy? - zapytał mnie blondyn.
- Nie, nie dam sobie radę. Już prawie potrafię stanąć na nogę.
- Ale prawie robi wielką różnicę.
- Mówię, że sobie poradzę sama. Musze się starać skoro mam dołączyć do Zwiadowców.
- Okej, okej.

Reszta drogi minęła nam w ciszy. Co prawda było to jakieś pięć minut, ale mniejsza o to. Gdy dotarłyśmy do namiotu ja i Rikki usiadłyśmy na łóżku.

- Jak myślisz. Co mógł mieć na myśli kapitan, mówiąc, że później z nami pogada? - zapytała Rikki.
- Sama nie wiem i szczerze mówiąc sama się tego boję.
- Przecież nie zrobiłyśmy nic złego.
- Nie, wcale! W ogóle nie zabrałyśmy Erena, Mikasę i Armina na jakieś pogaduchy pod drzewem!
- No nie przesadzaj. Przecież nie mieli nic ważnego do roboty skoro się zgodzili?
- A może mieli! Tylko ze względu na Erena się zgodzili! Przecież to jego najlepsi przyjaciele i nie mogliby go zawieść!
- Dobra Emma nie krzycz już. Bo zaraz cały obóz się zleci tutaj.
- Dobrze. Przepraszam. Poniosło mnie.
- Ciekawe czy Kapitan przyjdzie dziś, czy jutro?
- Nie wiem. Wolałabym, aby przyszedł jutro.
- No. Ja jestem taka śpiąca. W ogóle która jest godzina? - zapytała, ziewając.
- Yyy... 20:57.
- Dopiero?
- Dla mnie to już jest późno. Wiec nie wiem jak ty, ale ja idę spać.
- A co jak Kapitan przyjdzie, a ty będziesz spała? Co wtedy ja mu powiem?!- zapytała zdenerwowana.
- No co zrobisz? Odpowiedz. Też jestem ciekawy - odpowiedział ktoś z mrożącym krew w żyłach głosem.
Spojrzałyśmy obie w stronę wejścia do namiotu, a tam stał...
- Kapitan Levi! - krzyknęłyśmy jednocześnie.

Więc tak... o to kolejny rozdział.
Mam nadzieje, że się spodobał.

Także... No ten... Do następnego!

Mydlana BańkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz