Rozdział Trzydziesty Siódmy "Wzloty i upadki"

223 16 2
                                    


Ze wzrokiem wbitym we własne kolana siedziała na ławce na dziedzińcu szkoły. W myślach podziękowała innym uczniom spędzającym przerwę obiadową na świeżym powietrzu za to, że nie wpadli na genialny pomysł, by towarzyszyć samotnej przeniesionej niedawno uczennicy. Michiru nie oszukiwała się — tak właśnie widzieli ją inni licealiści: jak jedną podobną im, która dopiero klimatyzuje się w nowym otoczeniu. Ich braku odwagi nie sprzyjał również inny fakt. A raczej dwa. Jeden miał prawie metr dziewięćdziesiąt wzrostu i pozostawał wyjątkowo chłodny dla każdego, kto próbował się zbliżyć do Hanamiyi. Drugi, mniej wojowniczo nastawiony, pozbywał się każdej dziewczyny dzięki urokowi osobistemu.

Priwiet, Mi-chi-ru!

Blondyn zawsze witał ją w ojczystym języku z tym swoim zawadiackim uśmiechem na twarzy. Zwykle trzymał jedną rękę w kieszeni spodni i patrzył na Hanamiyę błyszczącymi zielonymi oczami. Reagowała tak samo: podnosiła głowę w poszukiwaniu znajomego głosu, aparycja Siemoniewa ją przytłaczała, po czym nerwowo odwracała wzrok, nieprzyzwyczajona do niczyjej uwagi poza tą, jaką obdarzali ją Shuuzou, Shouichi, kuzyn i terapeuci.

Teraz nie było inaczej.

Zacisnęła mocniej palce na uchwycie chroniącej przed zgubnymi promieniami słońca parasolki. Obok złączonych kolan stał plastikowy kubek, w którym Hanamiya przynosiła soki ze zmiksowanych owoców. W taki upał przez gardło nie przechodziło jej nic prócz papek przypominających te dla małych dzieci (koniecznie zimnych) lub dopiero co wyjętych z lodówki jogurtów.

— Cześć. — Usłyszała niedaleko siebie głos Nijimury. Uśmiechnęła się niepewnie i podniosła wzrok.

— Cześć. Co was zatrzymało dzisiaj? — zapytała cicho, jakby bała się zwrócić na siebie czyjąś jeszcze uwagę. Ilya Siemoniew sam w sobie stanowił problem. Trudno było Michiru przyzwyczaić się do jego obecności, chociaż od dwóch tygodni spotykali się na przerwach we troje.

— Miałem małe spięcie z profesor Matoi. Wiesz, na temat tych religijnych bzdur w Zbrodni i karze — wyjaśnił Ilya beztroskim tonem. — Nasza przeurocza nauczycielka stwierdziła, że ktoś poprzestawiał mi w głowie, a ja próbowałem ją uspokoić, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.

— Jak to Ilya, zaproponował jej randkę — skończył opowieść Nijimura. Przez chwilę spojrzenie jego szarych oczu skrzyżowało się z ostrzegawczym Siemoniewa. — Nie, żeby była z tego powodu zadowolona, ale uwierzyła, że nie podmienili go kosmici.

— Kosmici to przeżytek. — Rosjanin machnął z lekceważeniem ręką. — Wampiry byłyby fajniejsze.

— Typowy dzień w Los Angeles: słońce praży jak w piekle, ptaszki ćwierkają, moich towarzyszy niedoli zatrzymuje nadgorliwa tutorka, a największy podrywacz w promieniu kilka kilometrów jak zwykle pieprzy te swoje urocze bzdury, które weszły mu przez Pamiętniki wampirów — skomentowała Hanamiya. — Nic się nie zmienia.

Siemoniew, chociaż uszczypliwa wypowiedź w głównej mierze dotyczyła jego, roześmiał się na pełen głos. Kącik ust Nijimury również uniósł się do góry. Dziewczyna wzruszyła ramionami, wyciągnęła z torebki słomkę, odbezpieczyła napój i jak gdyby nigdy nic zaczęła go spożywać.

— Wybacz — wykrztusił Rosjanin, ociekając łzy rozbawienia. — Czasem zapominam o twoim wysublimowanym poczuciu humoru.

— Do usług — odpowiedziała najzwyczajniej w świecie.

— Jak się dzisiaj czujesz? — Shuuzou zmienił temat, siadając obok przyjaciółki. Opiekuńczym gestem odgarnął zagubiony kosmyk jej ciemnych włosów za ucho. Najwyraźniej musiał wymknąć się z luźnego warkocza. Do szkoły Michiru rzadko kiedy przychodziła w kosmykach nieskrępowanych gumką, a jeżeli tak, termometr nie mógł wskazywać więcej niż dwadzieścia stopni.

Poza kontrolą [Kuroko no Basket]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz