Gabriel Agrest POV
Nie ważne ilu i jak potężnych złoczyńców bym stworzył to i tak jestem na przegranej pozycji. Jeżeli decyduję się na pomoc demona mogę stracić syna, ale wtedy zyskam miracula. Idiota ze mnie! Użyję mocy miraculi moich wrogów, by mieć przy sobie i żonę, i syna. Nie mam innego wyjścia. Samemu przecież sobie nie poradzę.
-Librisie!-Skoro jest demonem to mnie usłyszy.-Librisie!! Przybądź tu!!!-Siedziałem w swojej kryjówce, którą rozświetlił blask ognia, z którego wyłonił się demon, którego przyzywałem.
-Widzę, że się namyśliłem i plan chytry na mnie wymyśliłeś.-On nic nie wie. Nie było go tu.-Gdy odbiorę już duszę syna miracula nie wyciągnął go z piekielnego młyna.-Cholera.-Lecz wezmę coś czego się nie spodziewasz i z czym chyba się dobrze miewasz. Prawem niespodzianki to nazywają przeróżne rzeczy mi z tego zostają.-Udało mi się go udobruchać.-Miracula zdobędę i jak najszybciej z nimi przybędę. Zakumizuj najpotężniejszego swego sługę, by ułatwił mi twoją usługę.
-Ilustrachor.-Zmieniłem się we Władcę Ciem i czekałem na okazję.-Musimy poczekać, aż mu ktoś podniesie ciśnienie i wtedy go zakumizuję.
Nathaniel POV
Na przerwie między lekcjami postanowiłem sobie porysować. Rysowałem różne różności. Bohaterów Paryża. Chmary motyli. Gitary i inne takie tam. Czasem sobie mażę, by za te wiele lat moje prace wisiały w Luwrze, a o mnie uczono na lekcjach.
-Totalne beztalencie.-Chloe stała nade mną wraz z Sabriną. Jedna i druga suka. Jedna gorsza od drugiej.-Już ślepi lepiej rysują.-Spojrzałem na bogatą idiotkę. Która nagle wyrwała mi z rąk mój szkicownik i przeglądając go zaczęła wyrywając z niego kartki i gniotąc je. Chciałem ją powstrzymać lecz byłem zbyt zszokowany. Gdy skończyła poszła sobie, a ja padłem na kolana obok szkicownika. Nienawidzę jej. Chcę ją zniszczyć. Chcę by umarła! W głowie usłyszałem głos.
-Ilustrachorze.To ja, Władca Ciem. Teraz nikt cię ie powstrzyma w twej zemście, ale wiedz również, że chcę zdobyć miracula. Przybędzie mój sługa, by ci pomóc. Nazywa się Libris i poznasz po jego staroświeckim stroju.-Zgodziłem się i stałem się Ilustrachorem.
Sebastian POV
Wyszedłem z pokoju nauczycielskiego, by trochę się przewietrzyć i dobrze nie wyszedłem, a moich uszu dobiegł mnie wrzask Chloe. Spojrzałem co się dzieje. Na szkolnym tarasie ujrzałem chłopaka w stroju w czarno-białe pasy i z trzem kolorami podstawowymi na klatce piersiowej. Był on rudy z ciemnymi końcówkami i miał on beret na głowie. Do jego prawego przedramienia był jakby doczepiony tablet, na którym chłopak narysował koty, a one jakby stały się rzeczywistością i rzuciły w kierunku Chloe. Czy tego chcę czy nie trzeba jej pomóc. Zjechałem po poręczy w dół i zgarnąłem koty w swoje ramiona, a one znikły.
-Zejdź mi z drogi profesorze.-Stanąłem na przeciw niego. Dzieliło nas od siebie z półtora metra.
-Nie chcę cię denerwować Ilustrachorze, ale i my ci przeszkodzimy.-Biedronka i Czarny Kot zeskoczyli z dachu znajdując się obok mnie w pozycjach bojowych. Zakumizowany narysował kilka pił tarczowych, które pomknęły w naszym kierunku. Kot i Biedronka odskoczyli w bok, a ja pozwoliłem sobie na złapanie pił w locie i odrzucenie ich nadawcy. Pomknąłem do chłopaka, by zacząć z nim walczyć, ale pomiędzy mną, a nim pojawił się dobrze znany mi demon. Huknął laską w ziemię i Odrzuciło mnie na ścianę, od której się odbiłem a'la żaba.
-Znalazłem cię Sebastianie nędzny szatanie. Szkoła stała się zagrodą, od świata odgrodą.-Nad szkołą utworzył się klosz, który zagrodził wszelką drogę ucieczki.-Witaj Ilustrachorze rysujący strachu kreatorze. Nazywam się...
-Libris. Uprzedzono mnie.-Wszyscy zaczęliśmy walczyć. Cywile skryli się w klasach Chloe leżała nie przytomna podrapana przez koty, które się na nią rzuciły. Na tych puszystych i uroczył stworzeniach zawsze można polegać.-Ty zajmij się nimi przez chwilę, a ja dokonam swej zemsty.
Ilustrachor POV
Narysowałem sobie skórzany pas. Zacząłem podchodzić do Chloe, która błagała bym przestał.
-Ojej. Chloe.-Trochę się trzeba z dzieciną podroczyć.-Pobawimy się w wisielca.-Postawiłem ją na nogi oplatając pas wokół szyi i zaciskając go odcinając dopływ powietrza.-Jesteś urocza kiedy nic nie mówisz. Kiedy płaczesz. Kiedy umierasz.-Próbowała mi się wyrwać, lecz to ja byłem silniejszy. Biedronka, Czarny Kot i Michaelis męczyli się z Librisem, a ja się dobrze bawiłem Chloe traciła już przytomność, a kiedy już zemdlała puściłem ją co poskutkowało jej uderzeniem w beton. Jak widać dziecina była mocno zmęczona. Ojoj. Poczułem uderzenie w plecy, które powaliło mnie na ziemię. Jak się okazało cios zadał Sebastian Michaelis i to miotłą. Zwierzęta trzaskały się z Librisem, a ja z psorek, który z piekielną prędkością wykręcił mi rękę i odbierając rysik złamał go. Wyleciała akuma, a ja opadłem z sił padając na kolana.
-To konie twych rządów akumo.-Biedronka oczyściła akumę w między czasie parując ciosy Librisa. Znowu stałem się zwyczajnym Nathanielem. Wściekłość znikła, ale pamiętałem co wyrabiałem jako Ilustrachor.
-Ty bezużyteczny idioto, ty moralna cioto.-Libris zaczął rzucać przekleństwami. Profesor Michaelis pomógł mi wstać. Spojrzałem na nie przytomną Chloe. Nie żałuję tego co zrobiłem, ale chociaż ja okażę serce wobec niej. Profesor zajął się tym dziwnym demonem, a ja podszedłem do Chloe i wziąłem ją na ręce niosąc do klasy co nie było zbyt trudne z powodu jej szczupłości. Gdyby nie to, że jest skończoną suką to bym może mógł się w niej zakochać. Wszedłem do klasy i położyłem Chloe na podłodze. Sprawdziłem je puls, który był ledwo wyczuwalny, a następnie oddech, którego... nie było. Cholera. A więc jednak. Mogłem ją pociąć.
-Co ty wyrabiasz?!-"Przyjaciółka" Chloe zaczęła mi pyskować, ale ją olałem. Uklęknąłem obok córki burmistrza i chcąc nie chcąc zacząłem ją reanimować za nim kopnie w kalendarz. Po trzydziestu uciśnięciach klatki piersiowej nadszedł czas na dwa wdechy. To tak jakbym miał całować ropuchę. Boże. W klasie zapanowała cisza, a ja nachyliłem się do jej ust wpompowując do jej płuc dawkę powietrza. Żyję, więc nie używa szminki z trucizną. Po około czterech próbach wszystko było z nią w porządku, więc ułożyłem ją w pozycji bocznej zastanawiając się po co ja ją ratuję. Przecież dalej będzie tą wkurzającą Chloe. Jestem czasami zbyt dobry.
Libris POV
Pokonać się nie dam i się nie poddam. Jeżeli zaś przegram to koniec będzie życia Agresta. Mam mocy zbyt mało, nie wyjdę z tego cało. Muszę wiać, lecz muszę chwilę z nimi o życie zagrać. Laską w powietrze pchnąłem i magiczną barierę zniszczyłem i odepchnąłem. Następnie przyciągnąłem jakiegoś z ulicy gościa i piekielną otchłań otworzyłem.
-Wrzucę go do Piekła!-Zagroziłem srogo.-Chyba nie chcecie, by w cierpieniach nikła.-Zrzuciłem człeka w piekieł mroczny ogon, ale Michaelis skoczył za nim, więc wejście zamknąłem i się do Władcy Ciem przeniosłem. Wiem, że tamten demon go uratował i tym uradował, lecz gdy mocy więcej złapię już się Sebastian dalej nie poczłapie.
Biedronka POV
-Nie zwykła biedronka.-Wiele wróciło do swojego stanu dawnego rzeczy. Zsapałam się. Muszę już uciekać.
-Biedronko.-Kocur jak zwykle coś chce.-Może gdzieś się przejdziemy wieczorem?
-Wybacz kocie, ale nie znajdę czasu.-Odskoczyłam gdzieś za budynek szkoły i tam znowu stałam się Marinette. Popędziłam do szkoły do łazienki, a kiedy z niej wyszłam wpadłam na mojego wychowawcę.
YOU ARE READING
Nutami usłane||Lukanette
FanficCóż. Mari dostała kosza od Adriena Agreste. Co ciekawsze do szkoły głównych bohaterów zaczyna chodzić także i Luka Couffaine, starszy brat Juleki. Niby wszystko ok, ale czymże byłoby opowiadanie bez antagonisty. Czytajcie, a wszystkiego się dowiecie.