23. Akebono

910 77 13
                                    

Wraz z pierwszym brzaskiem słońca Laura i Ginittou wyruszyli w dalszą podróż, chcąc jak najszybciej dotrzeć na miejsce, gdzie znajdował się jeden z ostatnich kawałków lustra Izanami.

Od wyjścia z jaskini minęło już ponad pół godziny, a oni wciąż szli w niezręcznej ciszy, która swój początek miała jeszcze poprzedniego wieczoru.

− To twój dom – powiedziała z lekkim niepokojem, bojąc się jego reakcji. Nie chciała by cierpiał, była gotowa go wesprzeć, pocieszyć na każdy możliwy sposób.

Lis zapatrzył się w nią z szeroko rozwartymi oczami.

− Co... co powiedziałaś? – Nie docierały do niego jej słowa. To przecież nie mogło być możliwe. Przyrzekł, że nigdy tam nie wróci nim nie znajdzie tego, kto naprawdę zniszczył jego dom. – O czym ty mówisz? Skąd wiesz? – Boleśnie szarpnął ją za ramiona.

− Gin to boli – zapiszczała wystraszona. – Puść mnie! – Lis jednak ani myślał spełnić jej żądania.

− Mów! – Potrząsnął nią.

− Widziałam to podczas snu, gdy byłam uwięziona w tamtym świecie – wyrzuciła szybko z siebie, byle tylko uwolnił ją ze swojego uścisku. Zrobił to, puścił ją jednocześnie odsuwając się od niej na sporą odległość. – To były jakby wspomnienia tamtej kobiety.

− Jakiej kobiety?

− Pięknej lisicy, o ciemnoniebieskich oczach. Gin, to chyba była twoja mama.

Mięsień w policzku lisa zadrżał. Natychmiast odwrócił się do Laury tyłem, po czym podniósł się z pozycji siedzącej.

− Kładź się spać! – rzucił oschle i wyszedł z groty.

W ten sposób dziewczyna spędziła całą noc sama, już nie było jej tak ciepło i miło, mimo że ogień buchał aż do rana. Liczyła, iż gdy wstanie kitsune będzie już w lepszym nastroju i chociaż z nią porozmawia. Bardzo się myliła. Demon nawet nie raczył na nią spojrzeć, nie mówiąc już o milczącej ciszy, którą dostała w odpowiedzi na przywitanie. Wszelkie próby zagadania do niego kończyły się fiaskiem, przestała więc próbować. Szła za nim krok w krok w grobowej ciszy.

Zaczynała się jednak zastanawiać, dlaczego karci ją w ten sposób, przecież nic złego nie zrobiła. To ona była tu ofiarą, odkąd go spotkała przytrafiały się jej same nieszczęścia, a teraz miała czuć się jeszcze winna. Tak nie powinno być.

Zebrała w sobie całą odwagę jaką posiadała i postanowiła stawić wielkiemu, groźnemu kitsune czoła.

− Ginittou! – Niestety, lis na jej wołanie nawet się nie obejrzał, wciąż parł do przodu. Nie miała więc wyjścia, zeszła ze ścieżki, kierując się w stronę najbliższego drzewa, pod którym usiadła. Postanowiła przeczekać, licząc, że lis wreszcie raczy zwrócić na nią uwagę.

Ginittou nie słysząc jej kroków, odwrócił się, by sprawdzić co robi. Widok jej beztrosko siedzącej, wcale mu się nie spodobał.

− Co się dzieje? Czemu się zatrzymujesz? – Przyjrzał się jej dokładnie. Miała zaciśnięte wargi i lekko zmarszczone brwi, jakby poważnie się nad czymś głowiła. – Już się zmęczyłaś? Dopiero co wyszliśmy. – Nie odezwała się do niego ani słowem, co również się mu nie spodobało. – Wstawaj! – Na siłę pociągnął ją do góry. – Czemu mi nie odpowiadasz? – Kolejny raz nie udzieliła mu odpowiedzi, jedynie dziwnie na niego spojrzała, po czym odwróciła od niego wzrok. Jej zachowanie poważnie zaczynało go denerwować. Nie miał pojęcia jak nakłonić ją do mówienia. Znał tylko jeden sposób, który o zgrozo postanowił wykorzystać. – Nie chcesz mnie jeszcze mocniej wkurzyć. – Zmusił ją by ponownie zwróciła na niego uwagę. – Czy to jakaś głupia ludzka gra? Jeśli tak, to z nią skończ, bo mogę stać się nieprzyjemny.

Kitsune - Ostatni Lisi DemonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz