Dzień nadszedł zdecydowanie za szybko. Przewróciłam się na drugi bok i natychmiast poczułam przeraźliwy ból na brzuchu.
Wszystko co zdążyło się tej nocy wróciło do mnie ciągnąć za sobą kilka nowych uczuć. Dezaprobata, wstyd i niechęć.
Najdelikatniej jak umiałam, podniosłam swoje ciało i usiadłam na łóżku. Rozejrzałam się wokoło, wszędzie była krew. Gdzieś tu wśród pościeli był pewnie mój telefon, ostrze i resztki godności.
Odarta z uczuć wstałam i spojrzałam na zegarek. Według mojego telefonu miałam jeszcze godzinę snu, zanim będę musiała wstać do pracy. Jednak wiedziałam już, że poświęcę ją na doprowadzenie się do ładu.
Zaczęłam od prysznica, najpierw chciałam rozluźnić wszystkie mięśnie pod natryskiem ciepłej wody, jednak palący mój brzuch strumień nie dawał mi spokoju i skończyłam znieczulając się lodowatą cieczą. Ubrałam czyste ubrania i całą pościel włożyłam do miski z wybielaczem.
Przez kilka minut patrzałam na ostrze w swojej dłoni i znów czułam wszystko co chciałabym zostawić za sobą.
Nie zasługiwałam na niego. Nie potrafiłam mu dać szczęścia. Nie byłam dla niego wystarczająca.
Z pod prawej powieki poleciała jedna łza.
Wrzuciłam ostrze do szuflady.
Usiadłam na ziemi.
Zaczęłam płakać.
No trwało długo zanim zorientowałam się, że muszę iść dzisiaj do pracy i powinnam jeszcze zrobić makijaż.
Zrobiłam co mogłam, bezskutecznie zakrywałam worki pod oczami i opuchliznę. Wyszłam z domu na skraju spóźnienia wyglądając chyba nawet gorzej niż wcześniej.
Czas się dłużył, minuta była godziną. Wszystko wydawało się tak puste i bezsensowne. Znów prez większość czasu siedziałam w ciszy, jednak tym razem była dołująca.
Nie mogłam się na niczym skupić, w mojej głowie panowała pustka. Gdzieś w tle leciała piosenka "Nervous" w wykonaniu The Neighbourhood.
Przypomniała mi ona o czasach gdy dopiero się poznawaliśmy. To zdenerwowanie, wstydliwość i niezręczność. Gdzie się to wszystko podziało? Staliśmy się śmielsi i bardziej otwarci. Zaczęliśmy traktować się jak oczywistości mimo, że nikt nie powiedział, że tak jest. Uważaliśmy się za coś pewnego zapominając, że świat lubi zaskakiwać. Dlatego teraz byliśmy tak zaskoczeni obrotem spraw.
Tracąc coś co uważasz za stałe, zaczynasz się zastanawiać jak wiele rzeczy w twoim życiu może zniknąć nim o nich pomyślisz.
Ile rzeczy tracimy nie znając ich całkowitego znaczenia?
Jak wiele musimy stracić by zacząć to doceniać?
Życie toczy się dalej i nikt nie pomoże nam go zatrzymać. Wszystko przemija, choć tak bardzo tego nie chcemy. Jesteśmy tylko pyłkiem we wszechświecie i chcemy być czymś więcej. Nie w skali świata, tylko dla tej jednej osoby. Chcemy zostać czymś więcej w jej własnym świecie. Pieprzyć resztę, mogę być nikim przez całe życie bo tak pewnie będzie. Chcę tylko znaczyć dużo dla niego. Być czymś w jego opinii.
Z kwiaciarni wyszłam powolnym krokiem, nie myślałam o tym czy zdążę na autobus. Świat się nigdzie nie spieszył, tak i ja. Właściwie to stanął w miejscu. Zupełnie tak jakby napędzany był dzięki niemu. Jakbym szła przez życie tylko z jego powodu.
Idąc na przystanek zobaczyłam znajomą sylwetkę. Chudy młodzieniec szedł drugą stroną kilku pasmowej drogi ze słuchawkami na uszach.
Patrzałam w niego jak zahipnotyzowana. Przyciągał mój wzrok swoją osobą i coś sprawiało, że nie mogłam się oderwać.
W mojej głowie była tylko jego cudowna postać. Jednak on nie zwrócił na mnie uwagi, wciąż nie miał pojęcia o tym jak blisko niego jestem.
Wtedy uświadomiłam sobie, że wciąż go kocham. Że, zawsze tak było. Nie potrafiłam mu odmówić i nie potrafiłam odmówić sobie gdy o nim myślałam.
Jego sylwetka zniknęła za progiem sklepu osiedlowego, a ja wciąż stałam w tamtym miejscu i obserwowałam zamykające się drzwi.
Oderwałam się dopiero gdy widok zasłonił mi autobus. Dokładnie ten, którym miałam jechać do domu. Wstąpiła we mnie nagle siła więc zebrałam się w sobie i zaczęłam biec na przystanek. Nie było daleko, więc zdyszana i zmęczona, ale zdążyłam.
Znalazłam miejsce siedzące i zaczęłam myśleć nad swoją sytuacją. Najwyższa pora rozpatrzyć to racjonalnie i przestać się nad sobą użalać.
Powinnam z nim poważnie porozmawiać. Nie mogę przekreślić kilku lat przyjaźni przez swój błąd. Muszę go przeprosić i wyjaśnić jakoś sytuację.
Ale jeszcze nie teraz.
Albo jednak tak.
Wzięłam do ręki telefon i włączyłam Messenger. Weszłam w naszą wspólną konwersację i pierwszą, rzeczą jaką zauważyłam była nowa wiadomość. Dostarczona mi zaledwie kilka minut temu. Głupi telefon znów nie pokazał mi powiadomienia. Całe szczęście, że postanowiłam akurat teraz to zobaczyć. Wiadomość brzmiała: "Przepraszam, za to wszystko co zrobiłem. Daj mi jeszcze jedną szansę, porozmawiajmy, proszę."
Więc on uważał, że to jego wina...
A ja cały ten czas byłam przekonana, że to na mnie jest zły. Cholera jasna, ale ze mnie idiotka. Jak mogłam o tym nie pomyśleć, przecież on się teraz obwinia za nic.
Wybrałam szybko jego numer akurat gdy wysiadałam z autobusu. Cierpliwie czekałam na połączenie.
W końcu usłyszałam lekki szum oznaczający, że odebrał.
-... Cześć - usłyszałam.
- Hej Kuba...
- Tak bardzo cię przepraszam Zuza... Nie powinienem był tego robić. Wybacz mi proszę... - powiedział powoli.
- Nie, to nie tak. To ja przepraszam...
- Nie rozmawiajmy o tym przez telefon - przerwał mi - spotkajmy się jutro.
- Mam wykład...
- I tak byś na niego nie poszła.
- Będę u ciebie o 12:00 - ucięłam i zakończyłam połączenie.
Co ja ubiorę? Czy powinnam przynieść jakiś prezent na przeprosiny? O której muszę jutro wstać? Jakim autobusem dojadę? I co ja mu wogóle kurwa powiem?
- Czas się ogarnąć Zuza. Czas ułożyć sobie życie - pomyślałam otwierając drzwi do mieszkania.
------------------------
Przepraszam, że tak długo.
Dla zainteresowanych to mój instagram: onlysuzan
Lubię ładne rzeczy.
Przepraszam, że ta książka jest smutna.
Lubię przepraszać.
Dziękuję za uwagę.
Fajnie, że ktoś to czyta.
CZYTASZ
Uczucia | GargamelVlog
FanfictionNawet gdy chłodny wiatr smaga moje policzki, nie czuję już, że żyję. Muzyka nie pomaga, samotność dobija, a jeszcze nawet nie ma zimy. Tylko deszcz stuka o szybę, a ja udaję, że śpię. Pomóż mi nim zasnę naprawdę. ·+·+·+·+·+·+·+·+·+·+·+·+·+·+·+·+·+·+...