Rozdział 1

587 34 4
                                    

★・・・・・・★・・・・・・★

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

★・・・・・・★・・・・・・★

Na początku bezsenność mu nie przeszkadzała, lecz z czasem zaczęła go irytować. Kiedy spał, śniły mu się tortury oraz osoby, które bez skrupułów zabił. Aczkolwiek nie robił tego świadomie, jednak to wciąż był on. Ludzie ginęli z jego ręki, to on pociągał za spust. I mimo że wiedzieli, jak było naprawdę, mieli go za mordercę bez serca... Sam siebie tak postrzegał.

Sfrustrowany podniósł się z materaca i przetarł dłońmi twarz, wzdychając przy tym głośno. Jego wzrok zaraz potem powędrował na zegar, a irytacja bruneta wzrosła jeszcze bardziej. Była już piąta rano, co oznaczało, że przez całą noc spał tylko jedynie piętnaście minut.

Szybko pozbierał się i wyszedł z mieszkania. Szedł ulicami Londynu, pogrążony w swoich myślach. Jego życie po opuszczeniu przestępczej organizacji, polegało tylko na ciągłej ucieczce oraz obserwacji ludzi. Często siedział w parku czy też innym miejscu publicznym i obserwował. Wiele lat spędził zamrożony w specjalnej kapsule i chciał chociaż trochę pojąć współczesny świat.

Brunet naciągnął mocniej na swoją głowę czapkę z daszkiem, kiedy zauważył jakiegoś mężczyznę idącego z naprzeciwka i przyśpieszył kroku. Po chwili zderzył się z nim ramieniem, a po kilku nieszczerych przeprosinach poszedł dalej, trzymając w ręku portfel nieznajomego. Może nie było to uczciwe, ale Jamesowi nie robiło to już większej różnicy. Wyciągnął tylko pieniądze, a resztę wyrzucił do pobliskiego śmietnika.

Po chwili schował zdobyte pieniądze i podniósł głowę. Jego wzrok zatrzymał się na siedzącej po przeciwnej stronie ulicy kobiecie. Zmarszczył czoło i rozejrzał się trochę w nadziei, że to nie na niego patrzy. Zacisnął mocno szczękę i dokładnie obserwował kobietę.

Bał się.

Sam w to nie wierzył, ale odczuwał duży strach przed tym, że Hydra go znajdzie i znowu będzie ich marionetką. Chciał już żyć normalnie... bez mordowania innych.

Po minucie nadjechał charakterystyczny dla Anglii piętrowy autobus. James odczekał, aż czerwony pojazd po przeciwnej stronie ulicy odjedzie. I kiedy to się stało, brunet już nie widział kobiety.

W jego głowie pojawiły się dwie opcje. Albo kobieta po prostu mieszkała tu gdzieś i wsiadła do autobusu, albo go śledziła i zniknęła, korzystając z okazji.

Barnes włożył ręce do kieszeń i ruszył dalej, cały czas trzymając się na baczności. Sądził, że jak wyjedzie ze Stanów Zjednoczonych, to przestępcza organizacja się od niego odczepi. Jednak wiedział, że nie będzie łatwo. Jego przestępcza przeszłość ciągła się za nim ciągle. Nie znalazł sposobu, który pomógłby odciąć mu się od tego wszystkiego. Nie chciał wracać do Stanów, do mężczyzny, który był niby jego przyjacielem, ale on pamiętał tylko przebłyski sprzed upadku w przepaść.

Wszedł do sklepu spożywczego i zakupił za skradzione pieniądze kilka podstawowych produktów. Prawda była taka, że trudno mu było się odzwyczaić od przestępstwa, nawet i drobnych kradzieży. Wiele razy chciał zacząć normalną pracę, ale tchórzył. Barnes bał się ludzi, bał się, że znowu trafi do Hydry. Może i dlatego nie podejmował się uczciwego zarabiania pieniędzy. Poza tym jego życie było jedną wielką ucieczką, gdy tylko wyczuwał sporo zagrożenie, to uciekał. Temu też uważał, że praca nie ma sensu.

Po kilkudziesięciu minutach wrócił do swojego mieszkania i przygotował sobie śniadanie, które zaraz później zjadł. Jego dni zaczęły wyglądać tak samo. Wpadł w monotonię, z której nie potrafił jeszcze wyjść.

Kolejnym punktem jego dnia był trening, gdyż Barnes nie chciał wypaść z formy, w razie jakiegokolwiek ataku na niego. Udał się spokojnie do starej opuszczonej siłowni, gdzie pozostał jeszcze niezbędny sprzęt. Przynajmniej tu mógł bez przeszkód oddać się ćwiczeniom, bez obaw, że ktoś zobaczy jego metalowe ramię.

Uderzając w worek, mógł oczyścić umysł. Nie zaprzątał sobie wtedy głowy jakimiś zmartwieniami, po prostu mógł się wyżyć, co polepszało mu często humor. Jednak w pewnym momencie musiał przestać. Po dwóch godzinach ostrego treningu dochodził w głowie do granicy normalności. Granicy postawionej między bezwzględnym zabójcą a zwykłym, zagubionym Jamesem. Brunet nie chciał jej przekraczać, dlatego w decydującym momencie przerywał ćwiczenia.

Dopiero na wieczór wracał do mieszkania i kładł się na materacu w celu pójścia spać. Jednak jak co dzień miał z tym problem. Spał bardzo mało albo wcale. Chciał to zmienić, ale nie wiedział jak...

My last hope || James BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz