Rozdział XIV

137 13 4
                                    

Dziękuję wszystkim za poprzednie komentarze. Tak strasznie mi miło, że ktoś nadal czekał na kolejny rozdział. Także oto on. A kiedy będzie kolejny? Nie mam pojęcia... Naprawdę.

Prosiłabym Was o napisanie jak Waszym zdaniem prezentuje się ten chapter. Czy Wam się podoba i te sprawy. 

Także miłego czytania!

~z3

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Obejrzałam dokładnie wszystkie swoje kończyny, samej nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie się stało. Risk naprawdę mi pomogła. Może i z przymusu, ale jednak mi pomogła. Wzięłam kilka głębokich wdechów i niepewnie spojrzałam na Reda, który wciąż gapił się na mnie z mordem w oczodołach. Jestem pewna, że miał po prostu ochotę mnie zabić.

- Red... Ja to wszystko wytłumaczę... - powiedziałam, po czym uniosłam się jakieś dwa metry nad ziemię. Znowu, cholera. – Red!

- Posłuchaj, laleczko – warknął głośno, podchodząc do mnie. Jego twarz zbliżyła się niebezpiecznie blisko do mojej, aż czułam jego oddech na swojej skórze. – Nie wiem czym lub kim dokładnie jesteś, ale za takie numery powinnaś dostać porządny wpierdol. – Upuścił mnie na śnieg, jeszcze mocniej niż poprzednim razem.

13/28

„Ty głupi szkielecie!"

Risk ponownie próbowała przejąć kontrolę nad moim ciałem, jednak tym razem nie dałam jej się. Zamiast tego podparłam się ostrożnie o drzewo i powoli zaczęłam podnosić. Ból skutecznie uniemożliwiał wykonywanie mi większych ruchów, przez co musiałam wyglądać jak jakaś babcia z chorymi stawami.

„Frisk! Aleś ty głupia!"

Zamknij się!

Podczas gdy ja prowadziłam wewnętrzną rozmowę z głosem w mojej głowie, Sans zdawał się kipieć ze złości. Śnieg pod nim dosłownie stopniał, pozostawiając kałużę wody, która w dodatku zaczęła parować! Wkurzył się. Ostro się wkurzył.

- Nie ignoruj mnie, ty... - Jego dłoń powędrowała do góry, jednak zanim zdążył użyć na mnie swojej mocy, chwyciłam go za łokieć i pociągnęłam mocno w dół. Jego mina momentalnie z „pożałujesz swoich brudnych sztuczek" zmieniła się na „jak kurwa śmiesz?!". – Co ty wyprawiasz? – wysyczał, wyrywając rękę z mojego uścisku. – Naprawdę tak bardzo chcesz umrzeć?!

Zlustrowałam go od stóp po czerep.

- Nie rzucaj mną. Nie jestem jakąś twoją pierdoloną zabawką – powiedziałam poważnie, naciągając rękawy swetra na dłonie. Znów poczułam nieprzyjemny chłód. – Zapomnij o tym, co mówiłam o jakichś lekcjach latania. Zapomnij o tym, że się uleczyłam. Po prostu daj mi kurwa spokój! – krzyknęłam, wymijając go i idąc w stronę miasteczka Snowdin. I to był błąd...

Tuż przede mną wysunęła się ściana z ogromnych kości. Było to tak niespodziewane, że aż odskoczyłam w bok i prawie upadłam na śnieg. Po chwili powietrze przeciął głośny świst, a z mojej klatki piersiowej wytrysnęła krew.

5/28

Nie umiałam złapać oddechu, momentalnie zakrztusiłam się juchą, która wypływała z moich ust. Oczy zaszły mgłą, jedyne, co zdołałam dostrzec to piszczel przebijający mnie na wylot.

- M Ó W I Ł E M, Ż E B Ę D Z I E S Z M I E Ć Z Ł Y C Z A S.

0/28

„I niby Gaster chce, aby nie robić ci krzywdy. Dziewczyno, sama pakujesz się w największe kłopoty! Miło, że mu się postawiłaś, ale czemu..."

I still love you...  Flower!Fall [PL] (WOLNO PISANE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz