ROZDZIAŁ3

8 1 0
                                    

Szkoła do której od tej chwili uczęszczam jest prawdziwym pałacem! Wiele setek lat temu mieszkała tu rodzina królewska. Zamek przypomina wyglądem Hogwart z Harrego Poterra! Na serio nie żartuje. Grube ciemne mury z wielkich cegieł. Długie strzeliste okna z witrazami. Pełno wież i balkanów oraz pełno pięknych terenów należących do zamku. Czułam się jak Hermiona. Ojciec oraz Taylor wysiedli z auta. Taylor powiedział coś do mojego ojca, ten z kolei wziął mnie za rękę i powiedział -Słońce wiedziałem, że Ci się tu spodoba, sam chodziłem do tej szkoły-powiedział ze wzruszeniem.

-Naprawdę? Nigdy mi o tym wczesniej nie mówiłeś- odrzeklam zdziwiona.

-Najwidoczniej nie było okazji, chodź, bo dyrekcja już na nas czeka- puścił mi oczko i ruszyliśmy w kierunku wielkich wrót. Przy drzwiach stał stary człowiek, chyba poznał mojego ojca.

-Colins! To naprawde Ty?! Nie wierze! Chodź chłopie wyściskam Cię!- krzyknął do mojego ojca straszy pan.

-Dozorca Joe! Jak miło mi Pana widzieć! I co tęskni Pan za mną i moimi przyjaciółmi?! Czy ktos jeszcze sprawiał tu tyle problemów?- zapytał z rozbawieniem. Pierwszy raz od tak dawna widziałam u niego szczery niewymuszony uśmiech. Czułam, że jest szczęśliwy.

-Oj chłopcze młodzi cały czas mnie zaskakują. Ale to prawda wy byliście wyjątkowi. A co to za śliczna panienka?

-To jest moja córka Elena. Od dziś będzie chodziła tu do szkoły.

-ile ma lat? -Zapytał dozorca

-18.

-Oo to duża panienka! Bedziesz chodziła do klasy z bardzo Hmm... Interesującepymi osobami.

-Miło mi pana poznać -uśmiechnęłam sie.

-Mi Ciebie tez od teraz bedziemy sie widywać codziennie, napewno spodoba Ci się w tej szkole, ale minie trochę czasu aż przyzwyczaisz się do tego miejsca.

-napewno -uśmiechnęłam sie.

-musimy już iść, dyrekcja czeka.

-rozumiem idziecie juz-powiedział z uśmiechem nie wiem czemu ale w jego oczach widzialm współczucie. Szliśmy ogromnymi korytarzami. Panowała cisza, najwidoczniej zaczęły sie już lekcje. Na ścianach wisiało pełno starych drogich obrazów. Był to najprawdziwszy zamek. Zatrzymaliśmy sie przed ogromnymi drzwiami moj tata zapukał ktos odpowiedział proszę wejśc! Weszliśmy znaleźliśmy sie w dużym gabinecie z dwoma biurkami, wiellką skórzana kanapą oraz mnóstwem szaf i regałów.

-Dzień dobry, my do dyrektora Lincolna- powiedział ojciec

-Już na państwa czeka- odpowiedziała sekretarka. Była średniego wzrostu, grubsza z krótkimi czarnymi włosami. Ubrana w stylowa burgrundowa garsonkę. Miała  około 45 lat. Ojciec i ja weszliśmy do następnego gabinetu. Był on wielki i piękny! Wszystko do siebie pasowało. Posadzka została wykonana z wielkich jasno marmurowych płytek, ściany zdobił szary kamień. W kamieniu zostało wydrążonych kilka regałów, na których stało mnóstwo książek oraz teczek zapewne ze szkolnymi dokumentami. Na przeciwległej ścianie wisiał portret patrona szkoły. Patronem szkolły od wieki wieków był ówczesny panujący monarcha, w tym przypadku mieliśmy patronkę czyli Elżbietę II? W centralnym miejscu stało wielkie machoniowe biurko. Ku mojemu zdziwieniu na biurku stał komputer z Appla. W moim mniemaniu wyglądał komicznie w tak antycznym miejscu. Za biurkiem stał dyrektorski czerwony, pikowany fotel. Dla gości były postawione krzesła utrzymane w takim samym stylu. Gabinet ten pomimo swojego starego, typowo angielskiego stylu zdawał sie byc w miarę ciepłym miejsce zapewne przez ogromne okna, kominek oraz piękny ręcznie haftowany dywan. Moje obserwacje zostały przerwane przez miękki aksamitny niski głos.
-Colins! Bracie! Witaj!- zawołał mężczyzna, średniego wzrostu z lekką nadwagą, ubrany w doskonale dopasowany czarny garnitur.
-Zygfryd! Kopę lat!- Krzyknął mój ojciec radosnym tonem.
Mężczyźni podali sobie dłonie, oraz poklepali sie po plecach na przywitanie. Widać, że znali się już jakiś kawałek czasu. Byc może darzyli siebie przyjacielskimi stosunkami.
-A to pewnie twoja córka Elenee. Witaj w School of London. Jestem dyrektor Evans Zygfryg. Miło mi, że zdecydowałaś się dołączyć do naszego elitarnego towarzystwa uczniów. Każdy w Londynie marzy by się to uczyć. Nasza szkoła otwiera drzwi na najbardziej prestiżowe uniwersytety na świecie. Gdy jesteś farciarzem kończącym School of London możesz byc kim chcesz.- Po tak długim monologu dyrektor musiał nabrać powietrza, dostał zadyszki.
-Miło mi pana poznać , panie dyrektorze, jestem Elenee Carter- Dziewczyna nie powiedziała nic więcej, czuła sie przytłoczona potokiem słów od dyrektora. Jedyne co pomyślała to to, że nie zdecydowała się, została zmuszona uczęszczać do tej ponurej placówki, oraz że od śmierci matki nie ma zbyt wielkich ambicji, jej oceny znacząco sie pogorszyły choć i tak nie były najgorsze. Gdyby nie koneksje ojca z pewnością nigdy nie przekroczyłaby progu tej jakże Wspaniałej szkoły.
Dyrektor wraz z ojcem ucięli sobie pogawędkę, z tego co zrozumiałam chodzili razem do tej szkoły a potem byli na jednym roku na Cambridge. Dyrektor powiedział, ze nie mam sie przejmować moimi słabszymi stopniami oraz, że tutaj wszystko nadrobię, ponieważ klasa w moim roczniku jest bardzo mała. Do klasy uczęszcza 8 chłopców i 3 dziewczyny, bede 12 na liście. Wspomniał, że szkoła jest pierwsza w rankingu w całej Anglii, oraz zażartował ze inne prywatne placówki nie dorastają nam do pięt. Poczułam się zazenowana tym żartem, w tym momencie zatęskniłam za amerykańskim luzem. Tam nikt nie był ą ę. Po jakże cudownej rozmowie do gabinetu weszła moja nowa wychowawczyni. Pani Clara Adams. Była ona szczupłą wysoką kobietą, świeżo po trzydziestce. Ubrana była w wąskie czarne spodnie, kremową koszule przewiązana czarna kokarda przy szyi. Na nogach zauważyłam piękne czółenka z lakierowanej skóry od Prady. Biżuteria była bardzo skromna tak jak i make up. Clara w mojej opinii nie potrzebowała makijażu była dość ładną Angielką. Jedynym mankamentem były jej jakże czerwone policzki oraz zbyt duże usta. Pomyslałam, że ma świeżo wstrzyknięty botoks. Mogłaby tez zmienić fryzurę miała zbyt ulizany kok. Najpierw podała rękę mi, potem mojemu ojcu. Przedstawiła mi wszystkie obowiązki i prawa ucznia. Wytłumaczyła, że będę spała tutaj od poniedziałku do piątki. Każdy uczeń ma na szczęście osobny pokój. Do szkoły wraca się w niedziele wieczorem lub w poniedziałek rano od razu na lekcje. Byłam ucieszony tym ,że cały weekend spędzę w swoim baśniowym pokoju. Przeprosiła również za opóźnienie w sprawie mundurka, który nie dotarł na czas i dopiero jutro kurier go przywiezie. Nie zmartwiłam się tym , pomyslałam, że dzień mniej spędzony w tym identyfikatorze to lepiej dla mnie. Pani Adams wytłumaczyła, że nawet po lekcjach uczniowie noszą mundurek. Dodała rownież lekko speszona, że dziewczęta nie noszą spodni, tylko spódnice chyba, że mają okres. Chyba wstydziła się wymówić słowo okres przy moim tacie, który słuchał jej w skupieniu i był bardzo zaangażowany w cała zmianę mojej szkoły oraz wszytkie procedury jak i prawa rządzące tym obiektem. Jednak mój ojciec nawet nie mrugnął gdy powiedziała słowo okres. Był to profesjonalista, prawdziwy biznesmen, który wiele przeżył. Clara powiedziała rownież jak bedzie wygladała matura, różni sie to tutaj znacznie od matury amerykańskej. Pocieszyła rownież, że nie mam się zrażać do klasy, ponieważ jest ona bardzo zżyta, niektóre sposoby znają się prawie całe życie. Większość z nich chodzi do School of London od małego. Ponieważ szkoła ma uczniów każdego etapu edukacyjnego. Następnie powiedziała , że pakiet podręczników oraz planer uczniowski wraz ze wszystkimi moimi walizkami czekają u mnie w pokoju. Dodała że mogę zmienić wystrój pokoju, chodziło jej o dodatki. Przedstawiła ofertę zajęć dodatkowych i zaakcentowała, że każdy uczeń musi wybrać co najmniej jeden, powiedziała ze mogę pochodzić na klasy każdego a po tygodniu podjąć ostateczną decyzje. W ofercie było klasa muzyczna, poezji, sekcja sportowa, tańca , pływania, futbolu amerykańskiego, aktorska, tenisa, konna, krykiet, polo. Było tego naprawdę sporo. Zgodziłam sie na jej ofertę, ze po tygodniu wybiorę cos dla siebie. Następnie oprowadziła mnie i ojca po szkole pokazała piętro z klasami, piętro z bibliotką które było cudowne pełno książek, regałów, foteli, w jednym pomieszaniu mieli nawet najnowsze MACi do dyspozycji uczniów. Pokazała kuchnie oraz jadalnie, gdzie wszystkie roczniki zbierały sie o tej samej porze na posiłek. Każda klasa miała swój własny stół. Nauczyciele mieli osobny stół. Clara pokazała stół mojej nowej klasy oraz powiedziała, że kazała dostawić krzesło dla mnie. Jadalnia była ogromna wysadzana marmurową posadzka, na ścianach kamień podobnie jak w gabinecie dyrektora, na każdej ścianie wisiały ogromne obrazy, wielkie żyrandole związały nad każdym stołem, który był w kształcie koła. Przy głównej ścianie stał ogromny kominek, radio, oraz obraz nad kominkiem, a raczej portet naszego pulchnego dyrektora. Wyglądał na nim bardzo dostojnie. Następnie pokazała mi mi sekcje z pokojami. Numer mojego pokoju to 115, stwierdziłam ze to nawet ładna liczba. Cieszyłam sie jak małe dziecko gdy dowiedziałam sie, że w każdy pokój ma osobna łazienkę oraz telewizor. Pokój nie był ani duży ani mały. Przy ścianie stało machoniowe łóżko, koło niego szafka nocna z lampka do kompletu, następnie szafa, regał na książki oraz biurko. Na ścianie wisiał telewizor. Po całej wycieczce Clara powiedziała ze, zaraz bedzie przerwa a następnie mam udać sie na lekcje do sali mojej klasy która mi wcześniej pokazała. Powiedziała że przyjdzie po mnie do pokoju i doprowadzi mnie na pierwszą lekcje. Spojrzał,mną swój plan miałam dzis jeszcze tylko 4 lekcje dwa angielskie oraz dwie matematyki. Wskazała jakie podręcznik mam wziąć i powiedziała ze dzis mogę tak zostać ubrana. Poinformowała ze używanie urządzeń elektronicznych jest surowo zakazane izostazji one od razu skonfiskowane. Miałam ostanie piętnaście minut na pożegnanie sie z tatusiem. Płakałam jak małe dziecko, on mnie przytulił i powiedziała ze przecież w piraci po mnie przyjdzie i ze mogę dzwonić w każdym momencie. Spojrzał na zegarek, powiedziała ze musi jeszcze iść od gabinetu dyrektora i uregulować płatności, a potem biegnie na spotkanie powiedziała ze trzyma kciuki i wieczorem zadzwoni. Otarłam łzy omylam twarz. Rozpakowałam torbę od chanel, zero powiadomień na fb. Super dalej nikogo nie obchodziłam. Odpisałam na wiadomość pani Jones, i w coraz większym napięciu czekałam na dzwonek i panią Clare wzięłam potrzebne książki oraz piórnik. Gdy pani Adams przyszła dreptałam za nią prosto w paszcze lwa. Muszę stanąć przed moją nową klasą...

Uwięzione uczucieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz