Rozdział 48

422 23 5
                                    

Legolas minął ostatnie drzewa prowadzące do polany, zsiadł z konia ręką złapał wodze i pociągnął je za sobą prowadząc białego ogiera w głąb orszaków elfów zwożących rannych, Legolas pociągnął powietrze nosem zapach krwi rozprzestrzeniał się po okolicy. Elf zostawił konia wiedząc iż nie da rady przeprowadzić go przez ciała swych pobratymców, zostawił ich zaledwie na tydzień i rozpoczęli bitwę bez niego, tak bardzo nie chciał zostawiać swojej nowo narodzonej córki i Tauriel ale czy miał inny wybór? Postawił parę większych kroków i znalazł się pod namiotem króla stali tam dwaj strażnicy wydaje się że musieli brać udział w bitwie przynajmniej do pory której zostali wyznaczeni do warty ponieważ mieli pozdzierane fragmenty ich już nie lśniącej a zakurzonej zbroi jeden miał zabandażowane ramię. Rozstąpili się dając przejście Legolasowi, wszedł do środka ujrzał Thranduila leżącego na małym rozkładanym łożu, elf uchylając wejście wpuścił trochę oślepiającego światła, król przysłonił oczy ręką gdy promienie ustąpiły odsłonił powieki. Legolas spojrzał na poranione ciało swojego ojca i zbliżył się do niego siadając na małym drewnianym stołku 

- Zostałeś dziadkiem - powiedział Legolas 

- Chciał bym zobaczyć maleństwo - Thranduil uśmiechnął się 

- Niebawem ją ujrzysz 

- Jeżeli dożyję - król odwrócił wzrok od syna 

- Obejrzał cię uzdrowiciel? - spytał Legolas spoglądając na zakrwawiony opatrunek na jego brzuchu 

- Uzdrowiciel? Był z nami jeden ale zaginął gdzieś najprawdopodobniej zabity 

- Więc musimy sprowadzić tu kogoś z królestwa albo najlepiej sam tam jedz 

- Nie będę bezczynny w pałacu kiedy przelewa się krew moich poddanych - Thranduil podniósł ton 

- A w jaki sposób zamierzasz zdziałać cokolwiek w takim stanie?! - przerwał Legolas wstając z miejsca używając władczego tonu nieco zaskakując tym Thranduila 

- Zresztą rób jak uważasz ja idę szykować się do walki - nerwowo wyszedł z pomieszczenia 

Rozejrzał się, na pierwszy rzut oka rannych nie było aż tak wielu ale biorąc pod uwagę że co jakiś czas przynoszono nowych na noszach mogło to się zmienić. Legolas odnalazł swój namiot stojący całkiem blisko namiotu ojca i wszedł do niego. Jeśli dobrze pamiętał pozostawił zbroję w jednej ze skrzyń, wyjął ją i dopasował do siebie, broń już miał więc pora w drogę. Odnalazł swojego konia i ruszył w kierunku z którego dobiegały odgłosy walki, dojechał do dużego pagórka z którego widoczny był każdy cal bitwy, zsiadł z konia i rzucił szybkie spojrzenie aby ocenić sytuację dopiero co zsadził nogę z strzemienia a dobiegło do niego trzech elfów 

- Książe, co mamy robić orkowie rozgromili znaczne części elfickich oddziałów - mówił elf stojący po środku dwóch pozostałych, Legolas skinął głową po raz ostatni na bitwę 

- Każcie wycofać się do tamtego wzniesienia - blondwłosy elf wskazał im wzniesienie a oni rozbiegli się po polu bitwy krzycząc - Wycofać się do wzniesienia to rozkaz księcia!

Legolas dołączył się do armii docierając z nimi w wyznaczone miejsce - Formować szyki! - głośno rzucił komendę a elfowie w mgnieniu oka uformowali szyk, orkowie biegli w ich stronę ze swoimi szablami toporami przedziwnymi hakami po wilgotnej ziemi - Wystawić włócznie! - po kolejnym rozkazie Legolasa wystawili zza swych tarcz zaostrzone włócznie orkowie wpadali nadziewając się na nie - Atak! - elfowie opuścili tarcze i zaczęli atakować, Legolas wyciągnął swoje sztylety zabijał orków którzy po godzinie zarządzili odwrót do ruin Dol Guldur 

- Wracamy do obozu! - powiedział Legolas domyślając się że w tej chwili muszą odzyskać energię inaczej nie dadzą rady przepuścić szturmu na twierdzę 

Po powrocie nakazał przekazać Thranduilowi że wrócił i poszedł do siebie zdjął zbroję odłożył broń w namiocie stała misa z wodą, elf zanurzył swoje dłonie w chłodnawej wodzie przemył swoją twarz. Położył się na łożu, Legolas zaczął zastanawiać się co z jego córką co z Tauriel im dłużej nachodziły mu te myśli tym bardziej za nimi tęsknił 

Above all - Legolas i TaurielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz