1

715 33 5
                                    

Po całej szkole rozległ się długo wyczekiwany przez moją przyjaciółkę dzwonek. W  końcu koniec lekcji. Wyszłam z sali od matematyki cała w skowronkach. Stanęłam przed klasą czekając na moją przyjaciółkę. Wreszcie zauważyłam wkurzoną brunetkę. Uśmiechnęłam się do niej miło, gdy podeszła bliżej mnie.

-Nic nie mów - powiedziała. Zaśmiałam się i poczochrałam jej włosy. Della jest niską brunetką o brązowych oczach. Jest dobrze zbudowana, a przede wszystkim jest bardzo wysportowana.

-Spokojnie Del. Poprawisz to- zapewniam przyjaciółkę. Ona tylko prychnęła pod nosem i odeszła spod klasy. Szybko ją dogoniłam i poprawiłam torebkę na ramieniu. Wyszliśmy na boisko szkolne, gdzie powinien być mój chłopak.

-O idzie twój kochaś- mruknęła zła Del. Spojrzałam przed siebie i zauważyłam mojego szatyna. Ściągnęłam torbę z ramienia i podałam ją przyjaciółce. Ta uśmiechnęła się lekko pod nosem i bardziej ścisnęła moją torbę. Zaczełam szybko iść w jego stronę. Ten widząc mnie przerwał grę i otworzył dla mnie ramiona. Na ten znak szybko zaczęłam biec. Z daleka zobaczyłam jego cwany uśmiech.
Metr od niego skoczyłam mu w prost w ramiona. Złapał mnie i podniósł mnie, kręcąc wokół własnej osi. Po chwili postawił mnie na ziemię i złączył nasze usta. Wplątałam swoje palce w jego gęstą czuprynę. Przerwałam pocałunek śmiechem, gdy usłyszałam gwizdy innych.

-Nie przeszkadzajcie sobie - powiedział rozbawiony Freedy.

-Spokojnie, znajdziemy ci kogoś - mruknęłam pod nosem. Wszyscy wybuchli śmiechem, bo każdy wiedział, że Freed jest wybredny. Wkońcu przystojny rudzielec z super poczuciem humoru rzadko się zdarza, co nie?

-Co ty na to, żebyśmy dzisiaj. Ty i ja. Sami w lesie. Taki piknik - zaproponował mój chłopak, porywając mnie w ramiona.

-Jak wolisz się ruchać to nie w krzakach, Alan! - krzyknął zadowolony jakiś jego kolega. Wszyscy wybuchli śmiechem

-Hmm. No nie wiem-udawałam, że się zastanawiam. Doskonale znał odpowiedź, ale wolał słyszeć to z moich ust- pewnie, że z tobą pojadę.

-Zjawię się o po szkole- pocałował mnie krótko w usta i odstawił na ziemi. Niezadowolona mruknęłam i ostatni raz przytulałam się do Alana.

-Kocham cię, duży- powiedziałam. Odsunęłam się od niego zanim zdążył coś powiedzieć.

Cała w skowronkach pobiegłam do swojej przyjaciółki. Przejęłam od niej torbę i uśmiechnęłam się szeroko.

-Teraz na lody!- krzyknęła Della. Zawsze po szkole jadłyśmy lody z budki, która jest po drodze do naszych domów.

W drodze do budki z lodami wpadł na mnie jakiś mężczyzna.

-Dupek - mruknęłam pod nosem, gdy chłopak nie powiedział nawet przepraszam.

-Olej go- machnęła lekceważąco ręką Dell. Zdziwiłam się na jej reakcje, ponieważ normalnie zaczęła by się kłócić z tym facetem. A teraz?! Nic, tylko machnięcie ręką.

W ciszy doszłyśmy do budki. Ja wzięłam lody czekoladowe i ciasteczkowe, a Della jagodowe i cytrynowe. Zapłaciłyśmy odpowiednią sumę i wciąż idąc, zaczęłyśmy jeść lody.

-Masz kogoś? - spytałam bezpośrednio. Brunetka wypluła lody, które miała w buzi na chodnik. Spojrzałam na nią i zauważyłam jak się czerwieni- Myślałam, że sobie ufamy!

-Nie mam nikogo! - zaprzeczyła od razu- tylko z nim pisze. Dzisiaj mam randkę z nim o siedemnastej.

-Znam go? Ile ma lat? Mieszka z rodzicami czy sam? Ile ma wzrostu? Widziałaś się z nim w ogóle? Jak ma na imię? - zadałam masę pytań.

-Ma na imię Marcus i nie znasz go. Mieszka sam i ma dwadzieścia lat. Jest ode mnie wyższy i widziałam się z nim wiele razy - odpowiedziała, śmiejąc się.

-I nic mi nie mówiłaś? - udałam urażoną.

-Nie, bo myślałam, że nic z tego nie wyjdzie- uśmiechnęła się dziewczyna.

~*~
Pod domem Delli pożegnałam się z nią i życzyłam jej powiedzenia. Doszłam pod swój dom gdzie przed nim stał mój tata i przycinał krzewy.

-Cześć tato!- powiedziałam entuzjastycznie. Tata uśmiechnął się smutno i wrócił do swoich prac. Zdezorientowana weszłam do domu, gdzie moja mama gotowała obiad.

-Hej mamo. Wiesz może co stało się tacie? - nie zamierzałam owijać w bawełnę.

-Zjesz spaghetti? Właśnie zrobiłam - uśmiechnęła się do mnie sztucznie. Zrozumiałam, że żadne z nich nie chce mi powiedzieć o co chodzi, więc olałam tę sprawę.

-Chętnie - powiedziałam, kładąc torbę na podłogę. Usiadłam za wysepką kuchenną, na wysokich krzesłach. Niska blondynka o zielonych oczach podała mi talerz pełen jedzenia. Koło niego położyła widelec i życzyła mi smacznego. Potem wyszła do taty, do ogrodu.

Uśmiechnęłam się pod nosem i zabrałam się za jedzenie mojego ulubionego jedzenia.

~*~
Tutaj raczej nic nie zmieniłam.

Kim ty jesteś? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz