Piątego dnia mi zaufał

3.4K 349 48
                                    

Po długim dniu nastąpił moment, kiedy ponownie mogłem wyjść z ukrycia. Ułożyłem kawał mięsa obok klatki i rozkułem łańcuchy na pysku bestii. Tym razem nawet nie zwróciła na mnie uwagi. Zignorowała mnie całkowicie. Zaczekałem, aż skończy jeść, po czym ponownie chwyciłem łańcuchy. Stanąłem parę kroków od bestii i czekałem, aż zwróci na mnie uwagę. Zrobiła to, jednak nie wyglądała na zadowoloną z tego co widzi. Nie zważając na ból promieniujący falami z każdym uderzeniem mojego serca, przełożyłem ogniwa do jednej dłoni, a drugą uniosłem ku stworowi. Tkwiliśmy w tej pozycji jeszcze przez jakiś czas. Już zwątpiłem, kiedy nagle bestia zbliżyła do mnie pysk, nie czyniąc mi najmniejszej krzywdy. Odwróciła jedynie wzrok jakby ze zrezygnowaniem. Nie potrafiłem powstrzymać ledwie widocznego uśmiechu ulgi, kiedy mogłem owinąć jego szczęki łańcuchem. Oczywiście zrobiłem to tylko na pokaz, by ledwie trzymały się na miejscu.

Ledwie kłódka się zatrzasnęła, a bestia zabrała łeb i ułożyła go na łapach. Niezrażony tym gestem, nie odszedłem, a podszedłem bliżej. Wciąż na kolanach umiejscowiłem się dokładnie obok pyska. Powoli zbliżyłem dłoń, a kiedy nie spotkałem się z odzewem dotknąłem jego skóry. Poczułem jak lekko drgnął, lecz nic poza tym nie zrobił. Wsunąłem palce w sierść bestii uświadamiając sobie, jak miękka ona była. Uśmiechnąłem się, lekko podniosłem i dołożyłem do pierwszej drugą dłoń. Uczucie było tak przyjemne, że przez zapomniałem gdzie i z kim jestem. Mało nie wtuliłem się całym ciałem w ciepły pysk stworzenia, kiedy spotkałem się wzrokiem z gniewnie łypiącym na mnie okiem. Przybrałem skruszony wyraz twarzy, starając się nie okazywać strachu, który instynktownie odczułem. Odsunąłem się powoli, by następnie odejść.

~(*-*~) ~(*-*)~ (~*-*)~

Tak też mijały nam kolejne noce. Mistrz cyrku zadowolony, że widocznie w końcu ujarzmił bestię zaprzestał kar i głodówki. Nie był świadom tego, że w rzeczywistości w ukryciu ktoś notorycznie przykłada się do tego, by stworzenie stopniowo odzyskiwało siły. Bestia prawie całkowicie wyzbyła się nieufności wobec mojej osoby. Natomiast ja zdążyłem już uzależnić się od miziania jego wspaniałej w dotyku sierści. Zdawać by się mogło, że i jemu zaczęło to sprawiać swego rodzaju przyjemność. Pewnego razu miałem wrażenie, że przez chwilę słyszę ciche mruczenie.

Minęły już z dwa tygodnie, od kiedy trafiłem do cyrku jako dodatkowy mieszkaniec. Bestia właśnie kończyła sekretny posiłek. Już miałem chwytać łańcuch kiedy ten dosłownie uciekł spod mojej ręki. Podniosłem wzrok, by stwierdzić, że to bestia trzyma jego końcówkę między szczękami. Uśmiechnąłem się rozbawiony i ruszyłem w stronę zwisającej w powietrzu końcówce. Już miałem ją złapać, kiedy stwór podniósł łeb, a ta znalazła się poza moim zasięgiem. Podskoczyłem by ją złapać, lecz wciąż była za wysoko.

W pewnym momencie zbyt gwałtownie machnąłem ręką, na wskutek czego rana zapulsowała nowym bólem. Skrzywiłem się i mało nie przewróciłem. Z rany pociekło trochę krwi. Poczułem delikatny powiew ciepłego powietrza, kiedy stwór zbliżył do mnie łeb. Był dosłownie parę cali ode mnie. Uśmiechnąłem się i sprawną ręką pomiziałem go po pysku. Już miałem ponownie sięgnąć po łańcuch, kiedy bestia gwałtownie się do mnie nachyliła. Straciłem równowagę i upadłem na ziemię. Nie potrafiłem powstrzymać odruchu odczołgiwania się wstecz, kiedy ostre zęby zaczęły niebezpiecznie się do mnie zbliżać. Przekręciłem się na brzuch i już uciekałem, kiedy zostałem chwycony za swoją potarganą koszulkę i podniesiony w powietrze. Gdybym mógł, zapewne nie zdołałbym powstrzymać krzyku. Miałem do dyspozycji tylko jedną rękę, przez co nawet moje żałosne próby uwolnienia się nie przyniosły skutku.

Po chwili wylądowałem pomiędzy dwoma przednimi łapami bestii, zostałem odwrócony na plecy i przygwożdżony do ziemi. Szpon, który mnie przytrzymywał, choć kiedyś odpiłowany, teraz był już prawie jak nowy. Trzęsłem się ze strachu i nie odważyłem się poruszyć. Czułem, że pojedyncze łzy spływają mi po twarzy. Stwór, zbliżył się do mnie i zaczął obwąchiwać. Skupił wzrok na rękach. Podczas kiedy podłużna blizna była już niemal zagojona, tak ugryzienie wciąż dawało o sobie znać, albowiem było głębsze. Bestia nachyliła się nad raną i polizała ją. Jej długi język był gorący i niemal parzył, kiedy praktycznie zanurzał się w moje ciało. Chciałem pisnąć, krzyknąć, czy nawet błagać, ale nie mogłem. Łzy wciąż ciekły, a ja oddychałem głęboko.

Prawdopodobnie w między czasie zemdlałem, ponieważ kiedy ponownie otworzyłem oczy leżałem wtulony, w wolno poruszający się bok stworzenia. Oniemiały zamrugałem gwałtownie. Na dodatek, uświadomiłem sobie, że wokół mojej talii i piersi owinięty jest puszysty ogon bestii. Zapewniał mi ciepło i przytrzymywał w jednym miejscu, jednak równocześnie uniemożliwiał odejście. Zauważyłem, że na zewnątrz musiało już prawie świtać. Musiałem uciekać. Zacząłem szturchać ogon, jednak nie spotkało się to z żadnym odzewem. Zacząłem się rozglądać i wtedy właśnie zauważyłem, że moja rana jest zagojona. Pozostała po niej jedynie ledwie widoczna blizna i dziury w bluzce. To samo tyczyło się drugiej szramy.

Nie miałem jednak czasu na przemyślenia. Dosłownie wbiłem pazury w ogon bestii. Wreszcie zareagowała obracając się w moją stronę. Nie dość, że byłem unieruchomiony, to stwór wciąż nie miał związanego pyska. Spanikowany zacząłem się jeszcze bardziej szarpać i uderzać w trzymającą mnie kończynę. Wreszcie zostałem uwolniony, choć towarzyszyło temu nieprzyjemne pomrukiwanie. Natychmiast zerwałem się przed siebie. Biegnąć nie zauważyłem, że w rzeczywistości, ktoś już powinien tutaj być. Swój błąd stwierdziłem, kiedy zza skrzyni, w której się zwykle chowałem wyszedł Mistrz Cyrku.

-Witamy małego szczurka na pokładzie. -Powiedział z okropnym i przerażającym uśmiechem na twarzy.

Przerażony nie zwracałem uwagi na agresywne warczenie rozlegające się w namiocie i zacząłem się cofać. Nie zaszedłem zbyt daleko, kiedy wpadłem na przeszkodę. Ta okazała się jednym z mięśniaków, który natychmiast złapał mnie za ramiona i unieruchomił. Mistrz zbliżał się do mnie powolnym krokiem.

-Myślałeś, że nie zdołam rozróżnić pękniętej kłódki, od tej otworzonej wytrychem? -Zapytał zimnym tonem, zbliżając się do mnie. -Naprawdę, masz mnie za takiego idiotę!? -Zapytał zirytowany moim brakiem odzewu. Zbliżył się jeszcze bardziej i chwycił moją twarz w swoją dłoń. -No powiedz!

Przyglądał się mi jeszcze przez moment, kiedy co raz otwierałem usta do krzyku Jednak było to na nic. Kątem oka zauważyłem, że jak każdego ranka mężczyźni ustawiają się wokół klatki. Dzisiaj jednak bestia była wyjątkowo agresywna. Miotała się w klatce i mało brakowało, by wgryzła się w więżące ją pręty.

-Czyżby... -Wymruczał Mistrz Cyrku i odchylił mało delikatnym ruchem moją głowę. Palcem drugiej dłoni przejechał po mojej szyi i znajdujących się na niej bliznach, na co przeszedł mnie dreszcz. -No proszę...niemowa. -Stwierdził i zaśmiał się upiornie. -To tylko ułatwia nam całą sprawę. -Powiedział w chwili, kiedy namiot wypełnił blask.

Cyrkowa atrakcja (LGBT+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz