Tom

85 4 0
                                    


Nie wiem, na czym stoimy, Tom. Co więc mam myśleć? Nie wiem, kim jesteś. Kim jesteś, Tom? Chciałem jej w tamtym momencie odpowiedzieć: ,,Jestem zakochanym w tobie człowiekiem'' albo ,,Człowiekiem, który wprost szaleje za tobą''.

Kim jestem ja?

Chyba sensem mojego życia.

A jednak nic nie powiedziałem. Potem, gdy znikała w przejściu odważyłem się wypowiedzieć jej imię.

Odwróciła się i już myślałem, że tym razem jej to powiem. Usłyszy ode mnie, że ją kocham.

Kiedy przejście się zamknęło, zrozumiałem, że wcale nie będzie teraz tak łatwo. I faktycznie. Wróciliśmy z Jenny do starych nawyków, a mianowicie - gapienia się na siebie. Brakowało mi jej głosu. W dodatku musiałem jeszcze znosić Druellę, która robiła wszystko, żebym był o nią zazdrosny, między innymi obściskując się z tym krukonem. Złośliwa suka.

Wreszcie nadszedł kwiecień i wszystko trochę się uspokoiło. Myśli zajmowałem rzeczami innymi niż Jen i skupiałem się na swojej mroczniejszej naturze. Druella sobie odpuściła i zaczęła spotykać się z Cygnusem (wyglądało to dosyć poważnie), ale to przypominało mi o Jenny, która z każdym dniem była, co raz piękniejsza. Ale podejść do niej i zagadać? Wydawało się to tak banalne, że aż nierealne.

Kolejne spotkanie klubu ślimaka. Przez kolejne dwie godziny wpatrywaliśmy się w siebie z Jenny. Wiedziałem, że czeka, aż to ja zrobię pierwszy krok i musiała być cholernie cierpliwa, bo wciąż nikogo nie miała. A naprawdę była ładna. Nawet moim ślizgońskim przyjaciołom stawał na jej widok.

Zdałem sobie sprawę, że dłużej tak nie wytrzymam. Że kocham Jenny i zaraz ktoś mi ją sprzątnie.

Następnego dnia była sobota, a ja ze swoim piekielnie dobrym umysłem wykombinowałem plan. Wieczorem udałem się do Slughorna, który był w swoim gabinecie. Ostrożnie zapukałem do drzwi. Otworzył okienko w drzwiach i łypnął okiem, ale gdy zdał sobie sprawę, że to ja, od razu mnie wpuścił.

- Tom, nie sądziłem, że przyjdziesz odwiedzić mnie o tak późnej porze - zachichotał. Był w kraciastym szlafroku i popijał jakiś miód. Zerknął na mnie i na butelkę. - Napijesz się?

- Nie, dziękuję, profesorze - uśmiechnąłem się blado. W przeciwieństwie do mnie nalał sobie trunku, gdy ja jak idiota stałem na środku pokoju, nie wiedząc, co zrobić z rękami.

- Co cię do mnie sprowadza, Tom? - Slughorn podszedł do mnie z uśmiechem, jak wujek gadający ze swoim ulubionym siostrzeńcem. Poczułem rumieńce na policzkach, ale postarałem się, by wykorzystać całe pokłady swojego naturalnego uroku.

- Panie profesorze... zastanawiałem się. Na początku roku wspominał pan o Felix Felicis.

- Nawet można było wygrać małą fiolkę. Niestety, Tom. Najlepiej poszło tej małej Lizz.- Pogroził mi palcem z uśmiechem. - Musisz się bardziej starać.

- Tak, panie profesorze - uśmiechnąłem się blado. - Nie jestem aż tak dobry w eliksirach. Ale chodzi o to, że... chciałbym go spróbować.

Slughorn zamarł, odwrócony do mnie plecami.

- No, no, Tom - zagrzmiał. - Na to trzeba sobie zasłużyć.

- Proszę, panie profesorze - mruknąłem i szybko dodałem. - Dla eksperymentu.

Slughorn widocznie się zmieszał. Podrapał się po czole i oblizał niepewnie wargi.

- No nie wiem, Tom. To nie do końca zgodne z regulaminem. - Jednocześnie zaczął zbliżać się do swojej komody z eliksirami. - Ale skoro mówisz, że dla eksperymentu... jesteś bardzo dobrym uczniem... - Schylił się i zaczął grzebać w szafce. - No na pewno nie wykorzystasz go do niegodnych celów. Zaraz. Miałem tu gdzieś małą fioleczkę.

Po chwili wynurzył się z usatysfakcjonowanym uśmiechem. W dłoni ściskał fiolkę ze złotawym płynem. Podszedł do mnie i pomachał mi nią przed nosem.

- Ale nikomu o tym ani słowa, Tom. Dobrze?

- Będę milczał jak grób - obiecałem. Slughorn wahał się jeszcze moment, a ja patrzyłem na jego czerwoną i spoconą twarz. W końcu wręczył mi butelkę, puścił oko, a potem szybko wypchnął za drzwi, jakby nie chciał żałować swojej decyzji. Nie posiadałem się ze szczęścia. Wyciągnąłem korek i duszkiem wychłeptałem zawartość fiolki. Eliksir smakował słodko. W powietrzu ciągle unosiła się mieszanina moich ulubionych zapachów: czekoladowego ciasta i perfum Jenny.

Poczułem rosnącą we mnie pewność siebie, co było dziwne, bo i bez Felixa, byłem bardzo zadufany. Ruszyłem przed siebie i zaszedłem zaledwie na kilkanaście kroków, gdy wpadłem na Jenny. Zachichotała na mój widok.

- Och, Tom. Nie spodziewałam się ciebie tutaj.

- Co robisz o tej porze na korytarze, Jen? - zagadnąłem. Zarumieniła się, bawiąc się sterczącą z rękawa jej szaty nitką. Potem wskazała na atramentowe ciemności za oknem.

- Jest piękna noc. Mam ochotę wykąpać się w jeziorze. - Zmierzyła mnie spojrzeniem. Schowałem pustą fiolkę za plecami i uśmiechnąłem się niewinnie. - Może... masz ochotę się do mnie przyłączyć?

To pozornie proste pytanie aspirowało do czegoś więcej i doskonale o tym wiedziałem. Felix chyba już krążył w moich żyłach z zawrotną prędkością, bo bez wahania skinąłem głową.

- Jasne - rozpromieniła się i odważyła się złapać mnie za rękę, którą mocno uściskałem. Dyskretnie zaczęliśmy przemykać skąpanymi w mroku korytarzami. Drzwi z jakiegoś szczęśliwego powodu były uchylone i bez problemu dostaliśmy się na zewnątrz.

Nie rozmawialiśmy, aż doszliśmy nad brzeg jeziora.

- Jen? - Mruknąłem, ale ona wciąż chichotała. Zrobiła krok do przodu, ale potknęła się na kamieniu, a ja w porę złapałem ją w ramiona. Spojrzała na mnie swoimi orzechowymi oczami, szczerząc zęby, a po chwili wybuchła wesołym śmiechem.

- Masz dzisiaj jakieś niezwykłe szczęście, Tom.

- Jestem szczęściarzem, gdy widzę ciebie każdego dnia - spoważniała w moich ramionach. Powoli się z nich wyswobodziła, a potem odwróciła się przodem do jeziora. Ciemnego i przerażającego, ale zamiast drżeć ze strachu, zrzuciła szatę. Była pod nią zupełnie naga, a ja nie zamknąłem oczu.

- Do biegu, gotowi, start! - Wykrzyknęła i wbiegła do wody, ochlapując mnie. Patrzyłem na nią, jak zahipnotyzowany. Zanurzyła się w lodowatej toni już do pasa, ale wciąż miała wiele odsłonięte, a ja nie mogłem nasycić się jej widokiem. Zachęciła mnie gestem, bym do niej dołączył, a ja nie miałem skrupułów, by to zrobić. Zdjąłem szatę i położyłem obok jej. Po chwili wahania dołączyłem do nich również swoje bokserki. Jenny już nie śmiała. Syciła się moim widokiem tak, jak ja jej.

Wszedłem do wody po kostki, gdy ona zawróciła w moją stronę. Potem zaczęła biec i rozpędzona wpadła w moje ramiona, wtulając swoje nagie ciało w mój tors. Nie minęła chwila, gdy wpiliśmy się w siebie ustami, jak gdyby od tego zależało nasze życie.

Może faktycznie wtedy od tego zależało.

Zanim NIM się stałem - Tom RiddleWhere stories live. Discover now