W parę godzin, gdy eliksir przestał działaś, wszystko, co wreszcie ułożyło się między mną i Jenny prysło. Jak zwykle z mojej winy. Niepotrzebnie powiedziałem Druelli, że nie jesteśmy razem. Jenny przestała ze mną rozmawiać, a ja wiedziałem, że jedynym sposobem, by ją odzyskać, jest spiąć dupę i pokazać wszystkim, że ją kocham.
Problem polegał na tym, że bardzo się bałem.
Nie takich idiotów jak Cygnus, Oliver, czy któregokolwiek z nich. Bałem się po prostu samego siebie. Czułem, że swoimi uczuciami przeczę wszystkiemu, co chciałem dokonać. A miłość do Jenny była koszmarem. Budziłem się, co noc zlany potem, przekonany, że ją straciłem, że już jej nie ma. Uświadamiałem sobie po chwili, że z Jen wszystko okay, prócz tego, że leży samotnie w swoim łóżku, bo jestem zjebanym facetem. Zasługiwała na kogoś innego.
Z drugiej strony byłem przystojnym, inteligentnym chłopakiem. Zasługiwała na lepszą wersję mnie. Którejś nocy dotarło do mnie, że ja mogę być lepszą wersją siebie.
Jen nie reagowała na moje przepraszające spojrzenia i miała rację. Szansę miałem, gdy na eliksirach Slughorn dzielił nas w pary i fortunnie usadził nas razem (chyba domyślał się naszych relacji). Na nieszczęście nie odezwałem się pierwszy, ona też nie, a gdy przypadkiem nasze dłonie się zetknęły, powodując, że Jenny zaczęła drżeć i w efekcie wylała na siebie odrobinę wrzącego płynu, trafiając na resztę dnia do skrzydła szpitalnego.
Tydzień później, gdy siedziałem z Oliverem, Cygnusem i jego dziewczyną, popatrzyłem na ich trójkę
i doznałem olśnienia. Dość. Kocham Jenny. Mam głęboko w dupie, co oni myślą. A ja jestem potomkiem Slytherina. Lordem. Może miłość jest słabością. Ale póki mam na nią czas, mogę sobie na nią pozwolić. Pół godziny ruszyliśmy wszyscy na kolację.
Jenny przyszła trochę spóźniona, wymieniła z Druellą przyjazne spojrzenia (zdawało mi się, że trochę się do siebie zbliżyły). Zerknąłem na stół nauczycielski. Dumbledore i Dippet pogrążyli się w jakiejś nudnej dyskusji, McGonagall patrzyła pobłażliwie na Slughorna, który znowu przesadzał z winem. Podjąłem decyzję w jednej chwili, gdy spojrzałem na Jenny, a ona właśnie odgarnęła z oczu włosy. Te włosy, od których tak wiele się zaczęło. Wstałem i przeszedłem salą, dochodząc do Jenny. Jeszcze nie usiadła do stołu, choć nie wiele brakowało. Spojrzała na mnie zaskoczona. A ja po prostu pochyliłem się i ją pocałowałem. Cały gwar ustał i wszystkie zaciekawione spojrzenia padły na nas. Każdy się na nas gapił, a my zapomnieliśmy o świecie, zamierając w pocałunku, który wyrażał wszystko. Delikatnie złapałem ją za nadgarstki i przysunąłem w swoją stronę. Serce pękało mi z miłości. To było niebezpieczne dla naszej dwójki, ale jebać to.
Oderwaliśmy się od siebie z szerokimi uśmiechami. Nawet nauczyciele wpatrywali się w nas jak zaczarowani. Dippet głośno odchrząknął.
- Taaak. Dziękujemy ci, Tom. To było... bardzo pouczające.
Dumbledore puścił mi oko, a ja obdarzyłem Jenny jeszcze jednym promiennym uśmiechem, zanim wróciłem do swojego stołu. Uczniowie znów zaczęli rozmawiać, ale moi przyjaciele trwali w szoku, oprócz Druelli. Ona z kolei wyglądała na bardzo zadowoloną. Zacząłem nakładać sobie zupy, gdy w końcu Oliver wydobył z siebie głos:
- A więc kudłata?
Popatrzyłem na Jenny, która nalewając sobie kompot do szklanki, rozmarzonym wzrokiem wpatrywała się przed siebie, podczas gdy napój już dawno wylewał się z pucharu.
Rozpromieniłem się.
- A więc Jen.
YOU ARE READING
Zanim NIM się stałem - Tom Riddle
FanfictionTom Riddle nigdy nie zaznał miłości i nie chce jej zaznać. Wszystko jednak zmienia się, gdy co raz bliższa staje mu się pewna puchonka - Jenny.