Zamroczony deszcz zaczął już tańczyć przy zachodzie słońca. Opadał na szybę rozdrażniony jak by chciał ją bezlitośnie stłuc.
Mimo tej brutalności Walt zatopił puste spojrzenie w szklanej tafli przedstawiającej las pogrążony w osobliwych ciemnościach i potwornościach nieznanych człowiekowi, które będą się przeplatać przez nasze myśli budząc lęki najdalszych koszmarów, byśmy nie zapomnieli o ich istnieniu i nie odstawili w ciemny, zapomniany kąt jak starych zabawek. Krwista pomarańcz kończyła kolejny dzień pełen historii porywających ludzi, widniejąc lekko na krańcach koron drzew. Gdy słońce zaczęło zamykać letni dzień na dobre, Walt również zamkną otchłań zamieszkującą jego oczy.Ujrzał nad sobą księżyc dumnie panoszący się po sklepieniu niebieskim. Deszcz wciąż padał i nic nie sugerowało, by miał przestać. Przez moment Walt odczuł dreszcz przebiegający po jego karku najprawdopodobniej spowodowany chłodnym powiewem zza pleców, mimo to stał zamyślony w bezruchu zastanawiając się dlaczego trzyma szybę przed sobą a nie nad skoro deszcz nieprzerwanie grasuje na niebie. Na szczęście błysk nieba rozświetlił otaczającą go przestrzeń działając ożywiająco i szkło momentalnie znalazło się nad jego głową.
Pośród otaczającej go złowrogiej roślinności zaczął podążać przed siebie ścieżką w poszukiwaniu najbliższego schronienia. Blask księżyca był jego jedynym wybawieniem oświetlającym mu bezkresną drogę. Modląc się, by jedyne źródło światła nie skryło się za ciemnymi obłokami nieba. Słysząc osobliwe odgłosy, gwałtowne szelesty z głębi lasu, nieprzerwanie szedł lecz odczuwał coraz potworniejszy lęk przy dalszym posuwaniu się naprzód. Pomimo niepokoju nieustannie mu towarzyszącemu wierzył, że w końcu natrafi na cichą i bezpieczną przystań oddzielającą go od tej upiornej spowitej mrokiem aury.
Walt wpadał w coraz większy obłęd szepczących drzew, które w jego przekonaniu knuły przeciw niemu.Po długiej wędrówce mężczyzna natknął się na leciwą, drewnianą chatkę, która stała samotnie w gąszczu traw. Wbrew swojej wiekowości wyglądała na solidną. Walt okrążył cały budynek i po sceptycznym wyrazie jego twarzy jasno można było stwierdzić zdziwienie zaistniałą sytuacją, gdyż jakkolwiek by to nie brzmiało, budynek nie posiadał drzwi. Okna były pozasłaniane i wyglądały na porządnie pozamykane oprócz jednego otworu, który jako jedyny nie był w żaden sposób zablokowany. Spokojnym krokiem Walt podszedł do jedynego możliwego wejścia, odsłonił smoliste zasłony na lewy brzeg i spostrzegł za nimi płonącą świece a przy niej sylwetkę mężczyzny stojącego tyłem do niego.
Walt po krótkim namyśle pierwszy złamał cisze:
– Przepraszam! Czy mógłbym wejść do środka? – Spokojnym tonem spytał. – Gdyż nieprzerwanie pada desz...
– Nie spodziewałem się twoich odwiedzin o tej porze - Przerwał nieznajomy swym zachrypniętym, tubalnym głosem. – Zapraszam, w moje skromne progi. W czasie gdy Ty będziesz się rozgaszczać, Ja udam się na moment do uśpionych. – Po czym rozpłynął się w gęstwinach mroku. Od tego momentu Walt zastanawiał się kim są uśpieni i kim jest ta tajemnicza postać z którą rozmawiał.Pokój był skromnie umeblowany. Pośrodku stał dociśnięty do ściany hebanowy stół a przy nim dwa, podniszczone krzesła, oprócz nich w ciemnościach stały drzwi do następnego pokoju i regał, wypełniony kurzem i paroma zatęchłymi księgami z nieznanymi symbolami. Wędrowiec zasiadł i umieścił dłonie przy płomieniu, by choć je krztynę ogrzać. Nawet nie zorientował się kiedy osobliwy niepokój związany z lasem go opuścił. Przesiadując w blasku świecy obejmował wzrokiem pokój i spostrzegł, że jedna z zasłon jest nadszarpnięta. Nie dysponując żadnym ciekawym zajęciem w najbliższym czasie, czekając na gospodarza, niewzruszenie wstał i skierował się w stronę zasłony, by spróbować ją poprawić. Zerknął jeszcze na moment w zimną szybę, by ujrzeć swe blade lico, swe rysy twarzy, mglistą, lecz dociekliwą zieleń swoich oczu. Po chwili Walt stwierdził, że to co widzi to jednak nie blizny na jego twarzy a wyryty w szkle numer. Zaintrygowany mężczyzna zbliżył się do następnej i ostatniej szyby, by dowiedzieć się czy też jest w jakiś sposób oznaczona. Spostrzegł, że w obu szkłach widnieje dokładnie taki sam symbol, symbol rzymskiej szóstki. Nieoczekiwanie Walt zaczął szukać szyby, tej szyby, która dzielnie towarzyszyła mu podczas całej tułaczki pod upiornym nieboskłonem. Pamiętał gdzie ją odłożył, jednak w tym miejscu o dziwo nie mógł jej odnaleźć.
Nagle w pomieszczeniu rozległo się nieprzyjemne, drażniące uszy zaskrzypienie drzwi sugerujące ich uchylenie, lecz drzwi same w sobie nigdy nie zostały otworzone.
Dźwięk zapobiegł dalszym poszukiwaniom odpowiedzi na pytanie:
"Czy szkło towarzyszące Waltowi również posiadało taki sam symbol?".
Walt zapukał i spróbował otworzyć wrota, z których wydobył się wcześniej wspomniany dźwięk jednakże bez żadnego skutku; klamka ani drgnęła. Jedyne co pozostało oprócz ciekawości to zerknąć przez otwór na klucz. Szmaragdowe ślepię spojrzało przez zamek do wnętrza.
Przygasłe światło opiewało rozległe głębiny wód, skrytych jak nieprzenikniona otchłań.
Głębia nie była martwym pustkowiem a królestwem tego co nadludzkie i przez licznych zapomniane. Wśród ukołysanej ciemności doskwierał nieustanny niepokój spowodowany uśpionymi istnieniami zasypanymi w odmętach wód.Przerażenie wyrwało zapatrzonego Walta z obrazu potwornych czeluści. W odurzającym gorącem pomieszczeniu skronie oblał chłodny pot a zamglony umysł wraz z ciałem zaczął powoli oddalać się od tajemniczych wrót. Niebawem powiała tęga fala wiatru wyważająca osobliwe, nieistniejące drzwi i wypychająca mężczyznę na zewnątrz w gęsty, zamglony las. Ciało nędznie uderzyło o glebę pogrążając się w zaroślach. Osobliwa chatka okazywała się być znów zamknięta, tym razem bez wszelakich przejść bądź włazów. Wnętrze budynku zaczęło się wypełniać mętną wodą. Poziom cieczy beztrosko rósł. Zalewane zostawały szczeliny w ścianach tworząc drobne strumienie wody przedzierające się na zewnątrz i uciekające do gleby. Szyby pod wpływem ciśnienia zaczęły się powoli kruszyć i uwypuklać. Pełna tajemnic chatka zaczynała kształtem przypominać balon. Nastała chwila przekroczenia granicy; eksplozja.
Wade przyglądając się bacznie całemu zdarzeniu na czas wybuchu przekręcił głowie na bok i zamknął oczy. Od tego momentu jedyne co zaczął słyszeć to cisze, wygłuszającą nawet jego własny oddech i trwał tak w głębokiej zadumie, aż odważył się podnieść którąś z powiek. Pierwsza uniosła się niepewnie, lecz ostrożnie natomiast druga o wiele żwawiej i śmielej. Przed nim ukazał się obraz zastygniętego czasu. Drobinki szkła, odłamki drewna, fragmenty całego budynku i monstrualne ilości wody zawieszone wszystkie razem w powietrzu, w absolutnym bezruchu. W świetle księżyca przebijającego wodną zasłonę wyciągnął dłoń przed siebie i skierował ją ku dryfującej materii. Gdy opuszki palców miały już się otrzeć o ciecz wnet wszystko opadło, gwałtowne uderzenie wody zatapiające pobliskie tereny, łącznie z samym Waltem. Drobne strumienie przeobraziły się w silnie rwący potok. Będąc zanurzonym całym swoim ciałem próbował wydostać się by złapać choć jeden wdech, lecz nagle coś złapało go za kostkę. Chcąc wybawić się z opresji zaczął miotać nogami w każdym możliwym kierunku ale bez żadnego skutku. Rzucając rękami na oślep w wodnej mgle poczuł obślizgłą skórę jak ociera się o niego zaczynając pełną bolesnych zranień wspinaczkę. Wreszcie zobaczył okropną, rybią, pokrytą łuskami obrzydliwą gębę z żółtymi ślepiami. Rozchyliwszy martwe wargi, pokazała zęby. Wężowy język zachowywał się jak nóż, próbujący poćwiartować świeże mięso. Raptem bezgłośnie zawył i do ust wpłynęła woda.
Podmuch wiatru uderzył w gładką szybę budząc zlanego potem nieszczęśnika. Ściskającego dłonie, w które wbijały się paznokcie. Poczuł ubłaganą ulgę, że wszystko okazało się snem, jakby wszystkie demony poszły spać. Suchość w ustach przepił całą szklanką wody. Przemoczoną koszule przebrał a kładąc się spać zamknął swe żółte oczy z nadzieją spokojnego snu.
CZYTASZ
Zwierciadło Głębin
HorrorOpowiadanie o koszmarnym spotkaniu głębin wód z głębinami umysłu. Jeśli lubisz historie owiane tajemnicą to jest szansa, że to opowiadanie jest właśnie dla Ciebie. *zrobiłem lekki update w maju a końcówka będzie pewnie zmieniana*