Sobota, wreszcie zwykły dzień bez szkoły. Lily tak jak zawsze wstała z łóżka i poszła robić sobie tosty.
- Lily czy musisz robić śniadaniem w piżamie i szlafroku? - Spytał Kuba który schodził w po schodach przecierając oczy. Kuba był starszym bratem Lily. Miał 15 lat i był o 2 lata starszy od dziewczyny.
- Jasne - mruknęła i poczłapała na górę.Chłopak w tym czasie podbiegł do blatu. I w momencie gdy zapaliło się zielone światełko na tosterze otworzył go i wyjoł zawartość na talerz.- Nie obrazi się. - pomyślał. Lily w tym czasie wyjęła z szafy pierwsze lepsze jeansy i czarną bluzkę. Włosy całkiem długie bląd związała w kucyka. Kiedy była już na dole jej tostów nie było, a Kuba zadowolony czytał książkę w swoim pokoju. Cóż wzięła wafla ryżowego, Liptona i wyszła na dwór poranek był ciepły. Wsam raz na trening. Na podwórku robiła rozciąganie. Potem piruety i skoki ,ale nic z tego nie chciało jej wychodzić. Uporczywie próbowała ale nic z tego skok szpagatowy nie był nawet w jednej setnej tym co robiła Werka. Pirułety jakieś takie koślawe i wogule do niczego.
- Dodaj trochę energii i rób to z trochę większą pewnością siebie.- usłyszała za sobą głos. -Odwróciła się i ujrzała sąsiadkę. Dziewczyna nie znała jej ale widziała ją kilka razy. Miała ciemne włosy związane w luźny kok. Duże wiecznie zmęczone oczy wpatrywały się w nią ze spokojem. Szaro- niebieska długa poplamiona sukienka i chude ręce. Lily patrzyła się w nią chwilę poczym wzruszyła ramionami i odwracając się na pięcie pomaszerowała do salonu. Nie specjalnie lubiła gdy ktoś widział jak tańczy. Poza tym zaczęła zastanawiać się czy nadal jest sens marzyć o czym kolwiek i próbować dalej.
CZYTASZ
Starte Baletki
Short StoryLily nie lubi szkoły. Ma na pińku z dziewczyną o rok starszą od niej i widzi świat w szarych kolorach. Znajduję Szkołę o której zawsze marzyła. Świat znowu staje się piękny. Jednak jest pewien czynnik który sprawia że jej szczęście nie potrwa długo...